[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapewniam cię, żegorzko tego pożałuje.- Ty również.Nie widziałaś go w gniewie.Podejrzewam, żeMerton nie jest całkiem normalny.- Wspaniale! - Georgiana wydusiła to słowo przerażona irozgniewana - Wariat? Jak ty sobie dobierasz przyjaciół, braciszku?- Przestań, Georgie.- Harry unieruchomił jej dłonie w swoich.-Jeśli wyjedziemy teraz razem to może uda się nam., może zdołamyznalezć jakiś sposób, by się od niego uwolnić.- Więc dobrze.- Serce ciążyło jej w piersi jak kamień gdypodejmowała tę decyzję, ale nie widziała innego wyjścia.Musiałaodrzucić swą jedyną szansę na szczęście, by nie narażać życiaHarry'ego i Edwarda.Zdawała sobie sprawę, że jeżeli teraz odejdzie z Harrym, toEdward uzna, iż uciekła od niego z własnej i nie przymuszonej woli.Strona 97 z 212RS Oszukała go, podeptała jego uczucia więc już nigdy jej nie zaufa.Wszystkie jego podejrzenia zostaną potwierdzone.Będzie niągardził jeszcze bardziej.Z rozpaczą obrzuciła przytulny pokójpożegnalnym spojrzeniem.Poczuła się, jakby jej własne życiewłaśnie do biegło końca.Harry stał już przy drzwiach.Zdawał się czekać na jakiś sygnał.Potem kiwnął głową.- Droga wolna.Pospiesz się.- Poganiał ją korytarzemprowadzącym do tylnego wyjścia, gdy nagle ich uszu dobiegł odgłoszamykanych drzwi.Georgiana obejrzała się z przerażeniem, ale niedostrzegła nigdzie tajemniczego nieznajomego.Wyszli na ulicę niespostrzeżeni i Harry pociągnął ją w stronęczekającego powozu.Jak tylko wsiedli, szybko; zaciągnął firanki.Georgiana zdążyła jednak dostrzec wicehrabiego, który zdążał wpośpiechu do hotelu w towarzystwie jakiegoś mężczyzny.Lyndhurst wyglądał szalenie elegancko w stroju wieczorowym.Doskonale skrojony surdut podkreślał szerokość ramion, a obcisłespodnie, którym nawet sam Brummell nie miałby nic do zarzucenia,podkreślały kształt nóg.Minął w odległości najwyżej jarda miejsce,w którym siedziała Georgiana, więc doskonale widziała uśmiech, zjakim zwrócił się do nieznajomego.Uśmiech, który tak bardzopokochała.Słyszała jego niski głos, choć nie potrafiła rozróżnić słów.Pokusa, by go zawołać była tak silna, że Georgiana z największymtrudem powstrzymała się od krzyku.Zacisnęła pięści, aż jej kostkizbielały.Harry zastukał w dach powozu i woznica zaciął konie.Chwila, kiedy mogła jeszcze coś zmienić - minęła.Gorące łzy zaczęły płynąć nieprzerwanym strumieniem popoliczkach Georgiany, kiedy kareta nabierała szybkości, z każdachwilą oddalając ją od ukochanego mężczyzny.W tym momencieszczerze nienawidziła Harry'ego.Brat odwrócił się ku niej, jakby wyczuł jej uczucia.Patrząc na nią,zapytał z trudem:- Czy kiedykolwiek zdołasz mi to wybaczyć? Nie chciałem, żebyś.- Ty nigdy nie chcesz! - krzyknęła z furią.- Nie odzywaj się doStrona 98 z 212RS mnie, bo mogę powiedzieć coś, czego oboje będziemy potemżałowali.Gorzkie słowa siostry zamknęły mu usta.Georgiana dygotała,choć noc była ciepła, więc Harry bez słowa okrył jej kolana pledem.W końcu powóz zatrzymał się i brat pomógł jej wysiąść.Pieniądzeprzeszły z ręki do ręki.Potem Harry zaprowadził Georgianę nadrugą stronę ulicy, gdzie w mroku krył się inny pojazd.Był towyjątkowo stary i rozklekotany wehikuł.- Gdzie byłeś? - Richard wyskoczył ze środka.- Czekam tu jużprawie od wieków!- Mów ciszej - rozkazał Harry.- Pobudzisz wszystkich w okolicy.Ruszajmy, zanim nas złapią.Przez chwilę przyjaciele spierali się o to, który z nich będziepowoził.W końcu Richard wdrapał się na kozioł i wziął lejce wdłonie.Ruszył w takim tempie, że Georgia-na zaprotestowała.- Proszę, Harry, każ mu zwolnić - błagała.- Jeśli ta landara sięprzewróci, to znajdziemy się w jeszcze większych opałach niż do tejpory.- Nie marudz, Georgie! Dawniej nie byłaś taką nudną, zasadnicząpaniusią.- Mówię poważnie, Hal! Każ mu zwolnić.- Richard potrafi powozić - odparł brat urażonym tonem.-Doskonalił swoje umiejętności na wielu angielskich drogach.Zagwineę czy dwie woznice karetek pocztowych gotowi są odstąpićswoje miejsce na kozle każdemu, kto o to poprosi.Georgianę przeszył zimny dreszcz na myśl o nieświadomychniebezpieczeństwa pasażerach karetek pocztowych, których losspoczywał w tak niedoświadczonych rękach.Nie dała się przekonać.- No, dobrze.Usiądę przy nim.- Harry wysunął głowę przez okno izawołał przyjaciela.Nie spodziewał się tego, co potem nastąpiło.Zaalarmowany jego krzykiem Richard ściągnął lejce tak mocno, żekonie zarżały z bólu i przerażenia.Georgianę siła bezwładnościrzuciła na przeciwległe siedzenie.Upadając, stłukła sobie ręce ikolana.Tego już było dla niej za wiele.Strona 99 z 212RS - Wysiadaj! - krzyknęła i Harry posłusznie opuścił pojazd,truchlejąc na myśl o burzy, która zaraz się rozpęta.Siostra rzeczywiście nie liczyła się ze słowami.Zrobiła imawanturę tak potężną, że obaj jej zmieszani z błotem towarzysze bezwalki uznali się za pokonanych.Wreszcie wsiadła znowu do powozu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl