[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Spłoszyłam go - wyjaśniła Charlotte.- Jak ja się cieszę, żejest już po wszystkim i że nareszcie wróciłaś.- Powinniśmy się zbierać - powiedział Nick.- Megan miaładługą noc.Tory, jesteś gotowa?Tory wstała.Wzrok miała nadal utkwiony w dziecku.- Tak, jestem gotowa.- Przepraszam - powtórzyła Annie, zwracając się do Tory.-Nie chciałam, żeby się pani kiedykolwiek dowiedziała.Okazałasię pani dla mnie naprawdę bardzo miła, kiedy się poznałyśmy.Czuję się teraz bardziejwinna.- Wszyscy popełniamy błędy - powiedziała Torywspaniałomyślnie, ze szlachetnością, która wzbudziła podziwCharlotte.- Najważniejsze, by teraz uczynić rzecz najwłaściwszą.- Ja zabiorę się z Joem - zdecydowała Isabella i wymieniłaszybkie spojrzenie z Nickiem.Charlotte odprowadziła gości do drzwi.Kiedy Nick, Megan iTory wyszli, zobaczyła, że do domu zbliża się Andrew.Instynktownie zamknęła za sobą drzwi i wyszła przywitać się znim na werandę.- Co się dzieje? - zapytał.- Coś się wydarzyło?- Annie wróciła.Nick i Isabella znalezli ją w lesie.- Bogu niech będą dzięki.Nic jej nie jest?- Pozbiera się.Ojciec chciał, by do niego wróciła, kiedy urodzidziecko.Nick i Isabella musieli się z nim szarpać, by odebrać mubroń.Joe zamierza osobiście dopilnować, by się znalazł poddobrą psychiatryczną opieką i nie zbliżał więcej do Annie.Andrew pokiwał głową.- Doskonale.Naprawdę bardzo się cieszę, że wszystko siędobrze skończyło.Nie wygląda jednak na zbytnio ucieszonego, pomyślałaCharlotte, zastanawiając się, czy nie poczuł się dotknięty, że niemiał nic wspólnego z rozwiązaniem sprawy.Może jednak zle goodczytywała.- A co z adopcją?- Steve Baker przyznał się do ojcostwa.Annie naturalnie niemiała czasu, żeby podjąć jakąkolwiek decyzję, ale podejrzewam,że będzie chciała zatrzymać dziecko.Steve obiecał zapewnićdziecku utrzymanie.Nie jestem pewna, czy jego małżeństwo zTory przetrwa, ale możliwe, że ona znajdzie sposób, by muprzebaczyć.To niezwykle szlachetna osoba. - Zupełnie jak ty - uśmiechnął się do niej Andrew.- BiorącAnnie do siebie i matkując jej dziecku, zrobiłaś o wiele więcej niżproste wywiązanie się z obowiązku.Byłaś w tym doskonała.Ciekawe, czy to doświadczenie pomoże ci przemyśleć sprawęposiadania własnych dzieci.Nie była gotowa, by się do tego przyznać.- Zobaczymy.- Czy będziesz miała coś przeciwko temu, żebym wszedł iprzywitał się z Annie?Zawahała się.- Są u mnie Joe i Isabella.Annie jest wyczerpana.Może lepiej,jeśli przyjdziesz pózniej.- Dobrze.- Zamilkł na chwilę.- Może teraz, kiedy Anniewróciła, będę mógł cię zaprosić na tę randkę z kolacją, którą miobiecałaś.Miałem okazję przemyśleć to wszystko, co miwyznałaś, i zastanawiałem się, czy to nie ta tajemnicaprzeszkadzała ci widywać się ze mną.Nie była pewna, co powinna odpowiedzieć.- Częściowo na pewno, ale nie tylko o to chodziło.- Cóż, zostawmy to w spokoju i ruszmy z miejsca.Chciałbymzacząć od zera, z czystym kontem.Co na to powiesz?- Nie jestem pewna, czy jest to w ogóle możliwe.- To przynajmniej obiecaj mi jedną rzecz.- Co takiego?- Daj mi możliwość, bym mógł konkurować z komendantem.Najeżyła się.- Joe i ja nie umawiamy się na randki.- Jeszcze nie - powiedział Andrew.- Chcę mieć możliwośćpokazać ci, kim jestem teraz.Przemyśl to tylko.Znamy jużnawzajem siebie od najgorszej strony.Pora, byśmy znalezli wsobie tę najlepszą. * * *Joe przechadzał się po salonie.Widział przez okno Charlotterozmawiającą z pastorem.Jak zwykle podskoczyło mu ciśnienie.Wyglądało na to, że Andrew się zjawił, kiedy cała robota zostaławykonana, i próbuje ugrać coś na świętowaniu sukcesu.Nie lubiłAndrew i nieszczególnie mu ufał, chociaż zdawało się, że jest wswojej opinii osamotniony.Pastor bardzo szybko zdobywałbowiem popularność, a jego charyzmatyczne kazaniasprowadzały do kościoła coraz więcej wiernych.- Kto jest na zewnątrz? - spytała ciekawie Isabella i podeszłado niego, kiedy Annie zabrała malucha do kuchni, by gonakarmić.- Wielebny Schilling.Chłopak Charlotte z liceum - wyjaśniłkrótko.Isabella uniosła z zaciekawieniem brwi, słysząc jego ton.Joebył na siebie wściekły, że aż tak bardzo się zdradził.Postanowiłzmienić temat rozmowy.- Kiedy wczoraj zostawiłaś mi wiadomość, nie miałempojęcia, że całą noc spędziłaś w lesie.Dlaczego nie zadzwoniłaśdo mnie i nie poprosiłaś o pomoc?- Nie potrzebowaliśmy pomocy.Zamierzaliśmy tylkoposiedzieć przy wodospadach i poczekać, aż Megan wróci.Niesądziłam, żeby cokolwiek dało się zrobić w ciemności.Zamierzałam zadzwonić do ciebie rano, ale straciliśmy zasięg.- Nie mogę uwierzyć, że zaatakowałaś szalonego CarlaDuponta - powiedział, kręcąc niedowierzająco głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl