[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy odchodził, udawała, że sprawdzaswój bilet.Wbrew własnej woli odwróciła się, by jeszcze przez chwilę na niego popa-trzeć.Był wysoki, dobrze zbudowany, biły z niego wyjątkowa siła i pewność siebie.Przygryzła wargi, modląc się w duchu, żeby Tarrant się mylił.Susanna z bijącym sercem wchodziła po szerokich i wypolerowanych schodachprowadzących do baru El Cubano.Minął tydzień od jej powrotu z Argentyny.TarrantHardcastle zaprosił ją do tego ekskluzywnego klubu, aby osobiście podziękować jej zapozyskanie próbki DNA Amada.Nadal nie znała wyniku testu.Oddała płaszcz szatniarcei poszła za kelnerem do stolika.Zdziwiło ją, że nie czuje dymu, ponieważ wszędzie do-okoła w skórzanych fotelach siedzieli mężczyzni i palili cygara.Na końcu sali, przyoknie z widokiem na Piątą Aleję, w wielkim fotelu siedział jej szef.- Panie Hardcastle, pański gość.Susanna wstrzymała oddech.Szef wstał i przywitał się z nią z uśmiechem.Białezęby kontrastowały z jego ciemną karnacją.Wyglądał wyjątkowo młodo jak na swojesześćdziesiąt siedem lat.Była zaskoczona, gdy pocałował ją serdecznie w oba policzki.Widziała go kilka razy w życiu.- Bardzo ci dziękuję - powiedział, patrząc na nią radośnie swymi niebieskimioczami.- Dziękuję, że odnalazłaś mojego syna.Susanna zaniemówiła.- Amado jest pańskim synem?- Na dziewięćdziesiąt dziewięć procent.Takie prawdopodobieństwo daje badanieDNA.Usiądz, proszę.RLTSusanna opadła na fotel.Tarrant wezwał kelnera.- Opowiedz mi o nim - zwrócił się do Susanny.- Jaki jest Amado? - Jego twarzpromieniała szczęściem.Czyli to wszystko prawda.Amado Alvarez jest synem Tarranta.Clara Alvarez mia-ła romans.Susanna nie mogła w to uwierzyć.Zastanawiała się, jak Amado zareagowałna nowinę i jak zachowali się jego rodzice.Dlaczego nie zadzwonił, tak jak obiecywał nalotnisku?- Jest miły, mądry.- wykrztusiła.Tarrant zamachał niecierpliwie ręką.- Czy jest do mnie podobny?- Macie podobne rysy twarzy.- Zmarszczyła czoło.- Taki sam nos, kości policz-kowe.Amado ma tylko ciemniejsze oczy i włosy.- Zupełnie jak mój syn Dominic - uśmiechnął się Tarrant.- Podobały mi się wtedybrunetki.Czuła się nieswojo, widząc jego badawcze spojrzenie.Nie chciała myśleć o wy-czynach szefa sprzed trzydziestu lat.- Jego matka miała wielki temperament.Była ostra jak brzytwa - westchnął Tar-rant.- Clara nadal wygląda na silną i zdrową.- Clara? - zdziwił się Tarrant i wypił kilka łyków martini.- Kto to taki?- Matka Amada.- Matka Amada nie żyje - odparł Tarrant, stawiając na stoliku kieliszek.- Widziałam ją na własne oczy!- To niemożliwe.Sam byłem przy identyfikacji zwłok.Susanna zaniemówiła.- To dlaczego Amado nazywał Clarę swoją matką? - wykrztusiła po chwili.- Nie mam pojęcia, kim jest Clara.Jego prawdziwa matka nazywała się MarisaAlvarez.Zmarła przy porodzie - odparł Tarrant i strząsnął popiół z cygara.Susanna patrzyła na niego oniemiała.Amado zachowywał się tak, jakby święciewierzył, że Ignacio i Clara Alvarez są jego rodzicami.RLT- Niestety mój syn nie odbiera telefonów.- Jak przyjął wiadomość?- Fiona zdołała się do niego dodzwonić i przekazała mu radosną nowinę, ale na-tychmiast się rozłączył.Przyznaję, że moja córka nie jest taktowna, ale miałem nadzieję,że więzy krwi zrobią swoje - wyjaśnił i znów głęboko westchnął.- To niesamowite, żeudało ci się pobrać jego próbkę DNA.Cicha woda brzegi rwie - dodał, przyglądając jejsię z satysfakcją.- Teraz musisz wrócić do Argentyny i przywiezć mojego syna.Przeszył ją lodowaty dreszcz.Wrócić do Tierra de Oro? Nigdy!- Mam go przywiezć do Nowego Jorku? - spytała z niedowierzaniem.- Chcę go poznać, opowiedzieć mu o firmie.Niech wie, że tu jest dla niego miej-sce.Na samą myśl, że zobaczy Amada, krew uderzyła jej do głowy.Tarrant zamierzałwprowadzić odnalezionego syna w szczegóły swojego biznesu, tak jak to zrobił z Domi-nikiem.To oznaczało, że będzie musiała przekonać Amada, aby porzucił swoją ukochanąwinnicę.To nie będzie dla niego dobre rozwiązanie.- Amado nie zostawi swojej winnicy - wymknęło jej się mimo woli.- Kocha swojąpracę.Tarrant zmarszczył czoło, przyglądając jej się w milczeniu.- Sprowadz go przynajmniej po to, żeby zobaczył swego umierającego ojca.Najwyrazniej wierzył, że gdy uda mu się ściągnąć Amada, będzie w stanie przeko-nać go, aby został.Tarrant zawsze miał w sobie ducha walki.Trudno było uwierzyć, żestoi nad grobem.Miał przed sobą najwyżej kilka miesięcy życia, ale i tak żył dłużej, niżprzewidywali lekarze.%7łal ścisnął jej serce.- Nie wiem, czy zechce przyjechać.Początkowo nie chciał nawet dać mi próbkiDNA.- Wiem, że sobie poradzisz.Moja sekretarka zarezerwowała dla ciebie lot do San-tiago.Rano będziesz w Mendozie.- Jutro mam lecieć do Johannesburga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]