[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic niewyjdzie z negocjacji, jeSli nie bêdziemy gotowi do drugiego etapu.To nie jestwybór miêdzy czarnym a biaÅ‚ym.Phillips skrzywiÅ‚ siê pogardliwie. Nie próbuj nas braæ pod wÅ‚os.To do ciebie nie pasuje.Ale Gordon jeszcze nie skoñczyÅ‚. W poniedziaÅ‚ek maj¹ nam zabraæ te pieprzone komputery.Schlichtmann spojrzaÅ‚ na niego ze zmarszczonymi brwiami. Naprawdê?Gordon przytakn¹Å‚ ruchem gÅ‚owy. MySlicie, ¿e jak zwolnimy ludzi, to dostan¹ zasiÅ‚ek dla bezrobotnych? A w ogóle pÅ‚aciliSmy skÅ‚adki? zapytaÅ‚ Conway. Chyba nie odparÅ‚ Gordon. Zwolnienie ludzi te¿ nam nic nie da, bo nadal trzeba bêdzie pÅ‚aciæ za prze-pisywanie protokołów. Do cholery, znalexliSmy siê w jakimS zaczarowanym Swiecie czy co? Gordon znów wpadaÅ‚ w zÅ‚oSæ. Nie pÅ‚aciliSmy nawet zaliczkowych podatków odwynagrodzeñ. ByÅ‚oby chyba lepiej, gdyby nie przedÅ‚o¿yli nam ¿adnej oferty rzekÅ‚ ci-cho Schlichtmann.Conway poszedÅ‚ do sypialni, ¿eby siê spakowaæ.Po chwili Schlichtmann sta-n¹Å‚ w drzwiach, wci¹¿ trzymaj¹c w dÅ‚oni kieliszek z winem.Kevin poÅ‚o¿yÅ‚ waliz-kê na łó¿ku, zdj¹Å‚ marynarkê i zacz¹Å‚ j¹ powoli skÅ‚adaæ.Jan oparÅ‚ siê ramieniemo framugê i obserwowaÅ‚ go w milczeniu. To koniec, Janie powtórzyÅ‚ Conway, ukÅ‚adaj¹c swoje rzeczy w waliz-ce. JeSli przyst¹pimy do drugiego etapu, sami doprowadzimy siê do zguby.Trzebajak najszybciej zakoñczyæ tê sprawê.Schlichtmann nie odpowiedziaÅ‚.WzruszyÅ‚ tylko ramionami, odwróciÅ‚ siê i wy-szedÅ‚.Conway popatrzyÅ‚ za nim.WiedziaÅ‚, ¿e sprawa nie bêdzie skoñczona, dopókiJan o tym nie zadecyduje.I gdy Schlichtmann znikn¹Å‚ mu z oczu, powiedziaÅ‚ nagÅ‚os: On zawsze chciaÅ‚by pójSæ o krok dalej ni¿ ktokolwiek inny.Bóg jeden wie,jak uwielbia ryzyko.JeSli podejmie decyzjê, ¿e zaczynamy drugi etap, ja siê do-stosujê.Mam jednak nadziejê, ¿e zmieni zdanie.Bardzo bym tego chciaÅ‚.Tropikalny skwar ust¹piÅ‚ nawaÅ‚nicy deszczu, niebo zaci¹gnêÅ‚o siê skÅ‚êbiony-mi czarnymi chmurami.Wieczorne poÅ‚¹czenie z La Guardia do Bostonu zostaÅ‚oopóxnione z powodu ostrze¿enia o tornadzie.Jak Michael Keating póxniej wspo-minaÅ‚, staÅ‚ w zatÅ‚oczonej poczekalni, poSród setek innych pasa¿erów, gdy naglew drugim koñcu sali zauwa¿yÅ‚ wysok¹ postaæ Schlichtmanna.Nie miaÅ‚ najmniej-szej ochoty na rozmowê, zÅ‚apaÅ‚ wiêc swoj¹ torbê i ruszyÅ‚ do bocznego wyjScia350z sali.MySlaÅ‚, ¿e udaÅ‚o mu siê to zrobiæ niepostrze¿enie, ale za jego plecami roz-legÅ‚ siê okrzyk: Mike! Zaczekaj!Stan¹Å‚ w przejSciu i odwróciÅ‚ siê.Od przepeÅ‚nionego kosza przy drzwiachdolatywaÅ‚ fetor nasi¹kniêtych deszczem Smieci.Schlichtmann wyraziÅ‚ ¿al, ¿e negocjacje zakoñczyÅ‚y siê w ten sposób. Moim zdaniem zakoñczyÅ‚y siê w tym miejscu, w którym powinny odparÅ‚Keating. Musimy kontynuowaæ dyskusjê ci¹gn¹Å‚ Jan. Nie zrywajmy rozmów,stawiaj¹c sztywne ¿¹dania.Porozumienie da siê osi¹gn¹æ tylko z postêpem nego-cjacji.Obroñca nie odpowiedziaÅ‚.MusiaÅ‚ wysÅ‚uchaæ dÅ‚u¿szej tyrady na temat do-niosÅ‚oSci postêpu rozmów i koniecznoSci znalezienia sposobu na polubowne,a wiêc korzystne dla obu stron zakoñczenie sprawy. Spotkajmy siê w Bostonie, w poniedziaÅ‚ek rano zaproponowaÅ‚ Schlicht-mann. pogadamy otwarcie.Na to Keating nie mógÅ‚ siê zgodziæ bez akceptacji Eustisa.PowiedziaÅ‚, ¿ezadzwoni w poniedziaÅ‚ek i przeka¿e odpowiedx.Rozstali siê bez po¿egnania.Obroñca przeszedÅ‚ przez parking i skrêciÅ‚ do s¹siedniego terminalu.Nie mógÅ‚siê otrz¹sn¹æ z zaskoczenia.Kilka godzin wczeSniej byÅ‚ przekonany, ¿e do ugodynie dojdzie, bo Schlichtmannowi zale¿y na rozpoczêciu drugiego etapu procesu.RobiÅ‚ szczegółowe notatki z jego relacji o cierpieniach Patricka Toomeya, s¹dz¹c,¿e sÅ‚yszy zarys mowy wstêpnej.OceniaÅ‚ zreszt¹, ¿e byÅ‚aby to mowa porywaj¹ca.OdnalazÅ‚ automat i zadzwoniÅ‚ pod domowy numer Eustisa, który mieszkaÅ‚w Scarsdale.OdebraÅ‚a jego ¿ona.Keating wyjaSniÅ‚ jej, kim jest, i chwilê póxniejw sÅ‚uchawce rozlegÅ‚ siê gÅ‚os prezesa.Adwokat przeprosiÅ‚, ¿e zakłóca mu spokójw domu, po czym wyjaSniÅ‚: WÅ‚aSnie przed chwil¹ na lotnisku spotkaÅ‚em Schlichtmanna.PrzyszÅ‚o mido gÅ‚owy, ¿e powinienem pana o tym zawiadomiæ. Tak, rozumiem.Keating streSciÅ‚ rozmowê z Janem i dodaÅ‚: Nie spotkaÅ‚em siê jeszcze z sytuacj¹, by komuS tak bardzo zale¿aÅ‚o na ugo-dzie.Nie wiem, czy wreszcie skoñczyÅ‚y mu siê fundusze, czy jest jakiS inny powód.Eustis podziêkowaÅ‚ za tê wiadomoSæ. Zaczekamy na ich nastêpny krok powiedziaÅ‚.W Bostonie Schlichtmann stan¹Å‚ przed perspektyw¹ dwudniowej przymuso-wej bezczynnoSci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]