[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Noc iskrzyła się nad nowożeńcami, obiecując im życiepełne miłości i nadziei.Któregoś dnia poślubisz przystojnego chłopca, który będzie księciem i ty również będzieszmiała ślub wśród gwiazd" - obiecywała.Jak bardzo by się teraz smuciła.Jak bardzo smutno byłomnie samej.Serce młodej kobiety w dniu ślubu powinnawypełniać radość.Każdy kolor powinien wydawać się jejwyrazniejszy, a każdy słodki dzwięk - jeszcze słodszy.Powinna czuć, że cały świat jest szczęśliwy.Powinna być otoczona gronem przyjaciół, przekrzykujących się nawzajemw ogólnym gwarze.Oczyma duszy widziałam kuchnię wypełnioną odgłosami szczękających naczyń, krzątaniną przejętych kucharzy,zapachem wspaniałych dań z ryb i kurczaka, ciast i tortów.Słyszałam głośne okrzyki, wydawane polecenia, zajeżdżające pod dom samochody i kierowców czekających na rozkazy.Słyszałam dzieciaki uganiające się po całym domu, zarażone tą szczególną energią.Starsze panie udawały, że sąobrażone albo zmartwione i co chwila wspominały swój wyjątkowy dzień, własne podniecenie.Widziały je na twarzykażdej kobiety, która wreszcie zakłada suknię ślubną.Dalej wyobrażałam sobie mój wymarzony dzień ślubu.Przed domem czekała limuzyna, a silnik rżał niczym końgotów poderwać się do galopu.Drzwi otwarto na oścież.Wszyscy zaczęli klaskać na widok mnie schodzącej z gankui wsiadającej do samochodu.A potem cały orszak przyjaciół i znajomych podążył za nami, a ja wstąpiłam na schodykościoła, gdzie stał już mój cudowny, zakochany mąż, prze-stępując nerwowo z nogi na nogę, śląc uśmiechy w stronęrodziców i rodziny i bacznie obserwując wejście, w oczekiwaniu na moje przybycie.Wreszcie zagrała muzyka i wszyscy zasiedli uroczyściena swoich miejscach, nie mogąc się już doczekać, kiedy ujrzą mnie idącą główną nawą do ołtarza, gdzie czekał namnie Przenajświętszy Sakrament.Stopami ledwo dotyka-łam ziemi.Unosząc się w powietrzu, sunęłam powoli w kierunku ołtarza.Kiedy z zamkniętymi oczami myślałam o tym wszystkim,obrazy pod moimi powiekami stały się tak sugestywne, żeprzez moment zapomniałam, gdzie się znajduję, zdziwiłamsię jednak, kiedy w chwili składania przysięgi zobaczyłamu swego boku nie Paula, lecz Beau.mojego ukochanego.nareszcie Beau.Westchnęłam ciężko.Przypomniałam sobie, że to nieBeau wkrótce po mnie przyjedzie.Potem pojawiła się kolejna niepokojąca myśl: w dniu, kiedy złożę śluby, któreoderwą mnie od niego na zawsze, on pewnie nie pamiętanawet, że istnieję.Kwilenie Pearl przypomniało mi jednak,że robię to nie dla siebie, lecz dla niej, dla jej spokojnejprzyszłości i bezpieczeństwa.Wybrałam prostą, różową, bawełnianą bluzkę z kwadratowym kołnierzykiem i spódnicę, która kończyła się jakieśtrzy centymetry nad kostką.Wciąż nosiłam medalion, który podarował mi Beau ponad rok temu, kiedy wyjeżdżałamdo Greenwood School w Baton Rouge, ale teraz zdjęłam goi schowałam wśród innych drogich mi pamiątek w starejdębowej komodzie babuni Catherine.Dla Pearl wybrałam różową sukieneczkę z białą kokardąprzy kołnierzyku.Nakarmiłam ją i ubrałam, położyłam ponownie do kołyski, ubrałam się sama, a potem usiadłami zaczęłam szczotkować włosy.Zamierzałam puścić je luznona ramiona i plecy.Usta umalowałam lekko szminką, włożyłam beret, należący kiedyś do babuni Catherine i wyszłam z Pearl na ganek, żeby zaczekać na Paula.Usłyszałam klakson jego samochodu, jeszcze zanim wjechał na podjazd.Samochód świeżo umyty aż lśnił, a Paulmiał na sobie nowy, niebieski garnitur i krawat luzno zawiązany pod szyją.Gdy wysiadł, w jego kasztanowych włosach odbijały się promienie słońca.- Dzień dobry - powitał nas.Oboje byliśmy tak zdenerwowani, jak byśmy się umówili na pierwszą randkę.- Jedzmy już.Ojciec Antoine w Breaux Bridge czeka na nas.-Otworzył przede mną drzwi samochodu.- Wyglądasz bardzo ładnie.- Dziękuję, ale nie czuję się ładna.Czuję się.niespokojna.- To normalne - powiedział.Zapalił silnik i ruszyliśmy.Mżyło, wycieraczki przedniej szyby ścierały wodę, przypominając dwa długie palce kiwające się ostrzegawczo i zapowiadające hańbę.Słowo to dudniło mi w głowie w rytmobracających się kół: hańba.hańba, hańba, hańba.- Możemy się już wprowadzać do domu.Oczywiście narazie kupiłem tylko nieodzowne meble.Jutro, czy pojutrzemoglibyśmy wybrać się do Nowego Orleanu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]