[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zobaczyła go zresztą wkrótce, gdy dołączyła do matki i siostry.Akuratwychodził z domu i przesłał jej pokrzepiający uśmiech.- Pospacerujemy przed kolacją? - spytał Jack nieco pózniej.- Właśniepodano podwieczorek i wszyscy poza nimi wrócili do domu.- Chyba nie byłaśw domku letnim, prawda?- Rzeczywiście nie, chociaż widziałam go z kariolki, kiedy odbywaliśmyprzejażdżkę, wydaje mi się, że trzeba iść w tamtą stronę.- Lucy wskazała wkierunku przeciwnym do stawu.- Chętnie go obejrzę, ale wkrótce musimywrócić, bo trzeba się przebrać do kolacji.- Mamy całą godzinę - powiedział takim tonem Jack, że Lucy poczułaekscytujący dreszczyk Ułożył sobie na ramieniu jej rękę i ruszyli.-Rozmawiałem dzisiaj z architektem.Chcę przed ślubem odnowić nasze pokoje.Doszedłem z nim do porozumienia, więc przyjdzie jutro, żebyśmy mogli muwyjaśnić, jakich zmian oczekujemy.Jeszcze nie widziałaś pokoi pana domu.Używam ich rzadko, bo wolałem dotąd inne pomieszczenia, ale możemy tamwprowadzić wszelkie zmiany, jakie przyjdą nam do głowy.- Bardzo chętnie nad tym pomyślę, tym bardziej że mam u ciotki Berthysporo rzeczy do przewiezienia.Poza tym ciekawym zadaniem jest dobórkolorów, choć, prawdę mówiąc, w pokoju, który teraz zajmuję, wywiązałeś się zniego doskonale i nie wiem, czy potrafię ci dorównać.- Możesz zdecydować się na podobną kolorystykę.Chcę, żebyś dobrzeczuła się w swoim domu, więc wezmiemy się za jego urządzanie niemal odrazu.Dopilnujemy początku robót, a potem prawdopodobnie będziesz chciała- 131 -SR wrócić na trochę do rodziny.Podejrzewam, że wolałabyś, aby ceremonia ślubnaodbyła się w dobrze ci znanym miejscu.Chyba że masz ochotę na wielkiewydarzenie w Londynie?- Nie.Zdecydowanie wolę cichy ślub w gronie bliskich.- Lucy rozejrzałasię dookoła.- W parku jest teraz dużo chłodniej niż po południu.- Urwała.Uznała, że nie będzie więcej wspominać o kobiecie z dzieckiem.- Chyba nie jest ci zimno? - Jack spojrzał na nią zatroskany.- Może otulićcię płaszczem, kochana?- Nie, dziękuję.Nie trzeba.Nagle Jack ją objął, przez chwilę tylko trzymał przy sobie, a potempocałował.Lucy rozchyliła wargi i poddała się doznaniu, które ogarniało ją zcoraz większą mocą.Czuła, jak bardzo pragnie Jacka.On tymczasem całował jejszyję i stopniowo przesuwał usta coraz niżej.Rozsunął cienki muślin sukni izaczął okrywać pieszczotami odsłoniętą część piersi.- Lucy, kochana - szepnął.Zachwyciło go, że tak ochoczo mu się poddaje.Zdawał sobie sprawę z tego, że jeśli posunie się za daleko, nie napotka oporu.-Musimy przerwać, bo inaczej nie będę w stanie doczekać nie tylko do ślubu, alenawet do jutra.- Och, Jack.Kiedy tak mnie dotykasz i całujesz, i ja nie chcę czekać.- Powoli, kochanie.Mam cię przecież po trochu wprowadzać w tajnikimiłości, żebyś nie obawiała się niczego po ślubie.Wydaje mi się jednak, żenieszczególnie potrzebujesz nauki, bo wszystko podpowiada ci instynkt.- Chyba tak.- Roześmiała się cicho.- Może wcale nie musimy z tymzwlekać?- Nie wiesz, o czym mówisz.To moja wina.Pragnę cię, Lucy, ale zabardzo kocham, żeby przekroczyć granicę.Poczekamy do ślubu, bo gdybytymczasem stało się coś złego.- Wolał nie rozwijać tego tematu.- Bardzo cię pragnę, lecz nie nadużyjętwojego zaufania, które niezwykle mi schlebia.Lucy spojrzała na niego z- 132 -SR zachwytem.Jak mogła podejrzewać go o odwiedzanie kochanki? Byłaby głupia,gdyby w niego wątpiła.Przecież już nieraz dowiódł swojej miłości.Przez następne dwa dni Lucy nieustannie znajdowała się w towarzystwieJacka.Architekt okazał się niedużym, kapryśnym człowieczkiem o oliwkowejkarnacji, z wielkim czarnym wąsem.Włoch wyjaśniał swoje poglądy, obszerniegestykulując, a gdy zapalał się do czegoś, jego ruchy stawały się nad wyrazgwałtowne.Przyniósł rysunki i próbki tkanin w tylu odcieniach, że wprawiłLucy w zakłopotanie.Jack zaprowadził ich do pokojów, które po ślubie miała dzielić młodapara.Salonik, wyjątkowo przyjemny, znajdował się we frontowej części domu,przylegały do niego dwie sypialnie, prawie tak duże jak w domu ciotki Berthy.Obie miały po trzy okna, dwa od tyłu i jedno od frontu, wpadało więc do nichdużo światła, co potęgowało wrażenie przestronności.- Zaczniemy, myślę, od fryzu, z którym pokój pani domu nie będziewyglądał pospolicie - uznał signor Manzarini.- Sufit damy jasnoniebieski,ściany okleimy pasiastą jedwabną tapetą w nieco intensywniejszym odcieniu, ameble niech będą kremowe ze złoceniami.- To dobry pomysł - przyznała Lucy, odczuwając potrzebę korzystania zeświatłych porad, lecz i wyrażenia własnego zdania.- Chciałabym jednak miećgdzieś trochę różu, bo to mój ulubiony kolor.- Proszę bardzo, róż dla pięknej młodej damy - potwierdził architekt,energicznie kiwając głową.- Myślę, że wykorzystamy go w zasłonach i kapie nałóżko, co państwo na to?- Może tak - zgodziła się Lucy.- Czy zostawi nam pan na jakieś dwa dnipróbki materiałów, signor Manzarini? Chciałabym się dobrze zastanowić.- Proszę bardzo.- Włoch wydawał się usatysfakcjonowany.- To bardzoosobiste decyzje, nie należy się z nimi spieszyć.Teraz zajmiemy się pokojemlorda Harcourta.- 133 -SR Szczegóły sypialni Jacka udało się ustalić szybciej.Wszyscy zgodzili sięna tonację granatowo-złoto-czerwoną, która była wytworna, lecz zarazembardziej męska w charakterze niż odcienie pastelowe.Po kilku godzinach rozmów o meblach i tkaninach signor Manzariniposzedł, obiecawszy wrócić za dwa dni.Po południu Jack wziął Lucy naprzejażdżkę.Tym razem powoził sam, a Lucy przyglądała się karoszom iprzyznawała w duchu, że wymagają męskiej ręki.Nie miało to zresztą zna-czenia, wiedziała bowiem, że zawsze kiedy zechce, może poprosić służbę oprzygotowanie kariolki i do woli jezdzić po majątku.Jednak dopiero trzy dni pózniej Lucy zdecydowała się skorzystać z tejmożliwości i wyruszyć na samotną przejażdżkę.Szczegóły odnawiania pokoi zostały ustalone, a prace rozpoczęły się zdnia na dzień.Jack z Drew pojechali sprawdzić coś związanego z nowymimetodami uprawy, które zyskiwały coraz większą popularność wśródwykształconych właścicieli ziemskich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl