[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Załóżmy, że jesteś gościemna obiedzie w domu kogoś, kogo nie bardzo lubisz.Podaje ci on smażonego konikapolnego i mówi, że bardzo chciałby, abyś tego spróbował.Wkładasz go do ust,przeżuwasz i połykasz.A teraz kluczowe pytanie: w której z tych dwóch sytuacjikonik polny bardziej będzie ci smakował? Zdrowy rozsądek mógłby podpowiadać, żekonik będzie bardziej smakował, gdy jest polecany przez przyjaciela.Zastanów sięjednak nad tym przez chwilę.W której sytuacji występuje mniejsze uzasadnieniezewnętrzne? Nie zważając na zdrowy rozsądek, teoria dysonansu formułujeprzeciwstawne przewidywania.W pierwszym przypadku, gdy pytasz siebie: Dlaczego zjadłem tego obrzydliwego owada?", dysponujesz wystarczającymuzasadnieniem: zjadłeś go, ponieważ prosiła cię o to twoja dobra przyjaciółka.Wdrugim przypadku brakuje ci tego rodzaju uzasadnienia.Dlatego musisz znalezćjakieś swoje własne wyjaśnienie.Musisz przekonać samego siebie, że było tosmaczniejsze niż się spodziewałeś, że prawdę powiedziawszy, to było nawet dobre.Chociaż może się wydawać, że to dość dziwaczny przykład redukcji dysonansu, niejest tak naciągany, jak mógłbyś sądzić.Philip Zimbardo i jego współpracownicy (1965) rzeczywiście przeprowadzili eksperyment analogiczny do naszego przykładu.W tym eksperymencie proszono rezerwistów o zjedzenie smażonego konika polnego iprzedstawiono to jako część badań nad pożywieniem, które daje szansę przeżycia.Rezerwiści, którzy zjedli owada na prośbę srogiego, nieprzyjemnego przełożonego,polubili koniki polne znacznie bardziej niż ci, którzy zjedli je, spełniając prośbępodziwianego i lubianego przełożonego, ponieważ mieli małe zewnętrzneuzasadnienie dla swoich działań.W konsekwencji przyjęli oni bardziej pozytywnąpostawę wobec spożycia koników polnych, aby usprawiedliwić swoje skądinąddziwne i wzbudzające dysonans zachowanie.Następstwa dobrych i złych uczynkówJak dochodzimy do lubienia tych, którym wyświadczyliśmy przysługę:manipulacja Bena Franklina.Jest oczywiste, że jeśli kogoś lubimy, to jesteśmyskłonni dobrze go traktować, uprzejmie się do niego zwracać, oddawać mu przysługii życzliwie się do niego uśmiechać.Jeśli kogoś nie lubimy traktujemy go mniejuprzejmie, unikamy go, mówimy o nim złe rzeczy i być może nawet zadajemy sobiespecjalny trud, aby utrzeć mu nosa.Ale co sie stanie, jeśli oddamy komuś przysługę?Konkretnie, co się stanie, jeśli zostaniemy subtelnie nakłonieni do wyświadczeniaprzysługi komuś, kogo nie lubimy? Czy będziemy lubić go mniej czy bardziej?Teoria dysonansu przewiduje, że będziemy taką osobę lubić bardziej po oddaniu jejprzysługi.Nie kochamy ludzi tak bardzo za dobro, którym oni nas obdarzyli, ale za dobro,którym my obdarzyliśmy ich. Lew Tołstoj, 1869To zjawisko zostało prawie pominięte przez teoretyków dysonansu; faktycznie jestono częścią wiedzy potocznej.W 1736 r.Benjamin Franklin przyznał się, żewykorzystał tę mądrość w swojej strategii politycznej.Gdy był członkiem stanowegociała ustawodawczego w Pensylwanii, utrudniała mu życie opozycja polityczna ianimozja jednego z członków legislatury.Tak oto zaczął zdobywać jego sympatię:Nie było moim celem zdobywanie jego przychylności poprzez okazywanie służalczegopoważania, ale  po pewnym czasie  posłużyłem się inną metodą.Wiedząc, że maw swojej bibliotece pewną bardzo rzadką i ciekawą książkę, napisałem do niego list,wyrażając pragnienie przeczytania jej i pytając, czy oddałby mi przysługę i pożyczyłją na kilka dni.Natychmiast przystał mi książkę, a ja zwróciłem ją mniej więcej potygodniu wraz z listem, w którym wyraziłem z naciskiem swoją wdzięczność.Gdyspotkaliśmy się w Izbie Reprezentantów, rozmawiał ze mną (chociaż nigdy przedtemtego nie robił) i to bardzo grzecznie; od tego czasu zawsze okazywał gotowość dosłużenia mi przy każdej nadarzającej się okazji; tak zostaliśmy wielkimi przyjaciółmi,a nasza przyjazń trwała aż do jego śmierci.Jest to jeszcze jeden przykład słusznościstarej zasady:  Ten, kto raz wyświadczył ci uprzejmość, będzie bardziej skłonny dooddania ci następnej przysługi niż ten, wobec którego ty sam jesteś zobowiązany".(BigeIow, s.216-217)Nie uświadamiając sobie tego, Benjamin Franklin być może był pierwszymteoretykiem dysonansu.Benjamin Franklin był wyraznie zadowolony z sukcesu swojej manipulacyjnejstrategii.Ta anegdota nie powinna jednak nas  sceptycznych naukowców  przekonać do końca.Nie jest całkowicie jasne, czy sukces Franklina byłspowodowany tym konkretnym posunięciem czy po prostu jego wdziękiem.Aby się otym przekonać, musimy zaplanować i przeprowadzić eksperyment, w którymkontroluje się takie cechy jak wdzięk.Interesujące nas badanie zostałoprzeprowadzone przez Jona Jeckera i Davida Landy'ego (1969), a więc ponad 230 latpo raczej przypadkowym eksperymencie Franklina.W eksperymencie Jeckera i Landy'ego (1969) studenci otrzymali zadanie tworzeniapojęć, co dawało im możliwość wygrania znacznej sumy pieniędzy.Po zakończonymćwiczeniu eksperymentator zwrócił się do jednej trzeciej uczestników zwyjaśnieniem, że przeznaczył na przeprowadzenie badania swoje własne fundusze,które właśnie się wyczerpały, co oznacza, że może być zmuszony do przedwczesnegozakończenia eksperymentu.Spytał:  Czy oddalibyście mi specjalną przysługę izgodzili się zwrócić wygrane przez was pieniądze?" Tę samą prośbę skierowano doinnej grupy uczestników  z tą różnicą, że tym razem uczynił to nieeksperymentator, ale sekretarz wydziału, który zapytał, czy zwróciliby pieniądze,przekazując je na skromny fundusz badań wydziału psychologii.Pozostałychuczestników nie proszono o zwrot wygranej.Na koniec wszyscy uczestnicy mieliwypełnić kwestionariusz, który dawał im możliwość dokonania ocenyeksperymentatora.Ci studenci, których udało się nakłonić pochlebstwami dowyświadczenia eksperymentatorowi specjalnej przysługi, uznali go za najbardziejatrakcyjnego.Pozostali ocenili go jako dość miłego faceta, ale nie tak wspaniałego,jak wynikało z ocen uczestników, których proszono o wyświadczenie mu przysługi.Rycina 3.8 przedstawia wyniki tego eksperymentu.RYCINA 3.8.Jeśli wyświadczyliśmy komuś przysługę, to jest bardziejprawdopodobne, że poczujemy więcej sympatii dla tej osoby (zaczerpnięto z; Jecker,Landy, 1969)Kiedy zaczynamy nienawidzić tych, których skrzywdziliśmy.Sporo lat temu, wczasie trwania wojny w Wietnamie, jeden z nas  Elliot Aronson  wynająłmłodego mężczyznę, aby mu pomógł malować dom.Oto jak.wspomina to Elliot:Malarz był łagodną i z natury przemiłą osobą.Ukończył szkołę średnią, zaciągnął siędo wojska i walczył w Wietnamie.Po opuszczeniu wojska zajął się malowaniemdomów i był dobrym i solidnym rzemieślnikiem oraz uczciwym biznesmenem.Lubiłemz nim pracować.Pewnego dnia, w czasie przerwy na kawę, zaczęliśmy rozmawiać owojnie i ostrej opozycjiprzeciwko niej, szczególnie na lokalnym uniwersytecie.Wkrótce okazało się, żemieliśmy zupełnie odmienne zdania na ten temat.On sądził, że interwencjaamerykańska była uzasadniona, sprawiedliwa i  uratowała na świecie demokrację" [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl