[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewne zdarzenia,pewne chwile mogą - jak wierzył - świadomie wpłynąć na czyjeś\ycie, całkiem jakby kierowała nimi niewidzialna ręka, ale tylko odniego samego zale\ało teraz, co zrobi z tymi zdarzeniami ichwilami.Albo i nie.141 Przez cały ranek padało, lecz wczesnym popołudniem deszczustał, chmury się rozwiały, zaświeciło słońce, a ście\ki i brukiwyschły.- Idealne popołudnie na spacer - upierała się Alice, podcho-dząc do okna bawialni, chcąc samej sobie dowieść, \e ma rację.-Umówiłyśmy się, Cassie, \e pójdziemy do Green Parku.Nie matam takich tłumów, jak w Hyde Parku.- Kiedy wróciłaś na lunch - przypomniała jej Cassandra -oświadczyłaś, \e nogi ci odpadną, jeśli zrobisz dziś choć jeden krokwięcej.Alice przez całe rano usiłowała odszukać pominięte przez niąwczoraj agencje i odwiedzić te, gdzie zostawia swoje nazwisko, wzłudnej nadziei, \e sytuacja zmieniła się w ciągu doby.Powiedziała o swoim zmęczeniu, nim jeszcze Cassandra zdo-była się na odwagę, \eby niby to przypadkiem napomknąć o wi-zycie lorda Mertona.Przyjdzie tylko na herbatę, a nie na rozmowęo.interesach.- Zdumiewające, jak lunch, fili\anka herbaty i półgodzinnapogawędka mogą człowiekowi przywrócić energię - odparła \ywoAlice.- Zaraz będę mogła znowu wyjść, a dziś po południu nawetnie zmoknę.- Zgodziłam się, \e tu będę, kiedy on przyjdzie - powiedziałaCassandra.- Okazałybyśmy złe maniery, wychodząc akurat wtedy.Przecie\ mnie uczyłaś, \ebym nigdy nie była nieuprzejma.Pozatym.- Co poza tym? - spytała z irytacją Alice, odwracając się odokna z cierpką miną.Cassandra nie pracowała nad robótką.Nie potrafiła się w tychdniach na niczym skupić, nie miała więc pretekstu, \eby nie spoj-rzeć w oczy guwernantce.142 - Myślę, \e.w pewnym sensie nasza znajomość się skoń-czyła, Alice.Uznał ją za naganną, chyba dlatego, \e mieszka z namiBelinda.Mówił coś o zbrukaniu niewinności, choć nie tylko o to muchodziło.Prawdziwy z niego anioł.Chciałam, \eby sobie poszedł, aon poczuł się winny i zaczął się usprawiedliwiać.Mówi, \e chciałbywszystko zacząć od nowa.I \ebyśmy zostali przyjaciółmi.Słyszałaścoś równie głupiego? Chce jednak płacić mi nadal, a ja sama niewiem, co mu powiedzieć, choć oczywiście coś powiedziećpowinnam.Nie mogę się przecie\ godzić na branie od niegoniebagatelnych sum wyłącznie z tytułu przyjazni.- Chodzmy na spacer - powiedziała Alice stanowczym tonem.-Wystarczy, \e wło\ysz kapelusz.Nie musisz wcale zmieniać sukni.Cassandra pokręciła głową i utkwiła wzrok w dłoniach na po-dołku.Obejrzała uwa\nie paznokcie.Wymagały skrócenia.Miałana sobie muślinową suknię w kwiatki, wło\oną specjalnie z tejokazji.Aadne suknie były jedynym dobrem, które jej zostało.Nigelzawsze nalegał, \eby się dobrze ubierała.- Nie chcę na niego patrzeć! - sarkała Alice.- Ani pić razem znim herbaty! Nie lubię go, Cassie, i nie chcę go tu widzieć, bo i takwiem swoje.On cię skrzywdził.- Nie.- Cassandra patrzyła gdzieś przed siebie, jakby z nie-pokojem.- Jeśli ktoś tu kogoś skrzywdził, to nie on.A w ka\dymrazie nie mnie.On jest.cudowny, Alice.Cudowny i zarazem strasznie kłopotliwy.Przez cały ranek, a tak\e resztę nocy po jego odejściu rozmy-ślała o tym, jak się z nią kochał, i o bolesnych pragnieniach, które wniej rozbudził.O bólu, który nie był bólem, lecz po\ądaniem.Musiała to w końcu przyznać.Nawet nie wiedziała, \e kobiety te\mogą je odczuwać.143 Przez cały ranek rozmyślała te\ o ich ostatniej rozmowie. Chyba to był jakiś znak, \e dostrzegłem panią wtedy w HydeParku." Jeśli tak, to dlaczego ona spotkała kiedyś akurat Nigela?Merton znalazł sposób, \eby pogodzić fatum i wolną wolę.Jakie\to sprytne z jego strony. Pozwól sobie poznać mnie.Pozwól mi cię poznać".Czy\ nieczuje, \e wie ju\ o niej dosyć? Dwa razy powiedziała mu, \e zabiłaNigela [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl