[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Słyszysz te kroki? - Twarz awatar stężała.- To jeden z wyznawców bestii.Jeśli nasdogoni, będziesz musiała go zabić.- Zabić? - spytała Francesca.- Nie mogę.Jestem kleryczką.- Będziesz musiała go zabić, zanim on zabije nas- wysyczała Deirdre.- A przynajmniej go ogłuszyć.Właściwie to już możesz zacząćszykować czar ogłuszający.Deirdre ucichła, a kroki za nimi stawały się coraz głośniejsze.Chwilowe opanowanieFranceski zaczęło znikać.Spróbowała szybciej przebierać nogami, jednocześnie komponującw ramionach siatkowy czar ogłuszający.Większość swojego życia uczyła się pisać czary wsytuacjach zagrożenia śmiercią, tylko że zazwyczaj chodziło o śmierć pacjenta, a nie jej.- Skończyłam - wydyszała, gdy dotarły na kolejne piętro.Deirdre kiwnęła głową.- Mam nadzieję, że zdołamy mu uciec.Ale bądz w gotowości.- Czemu właściwie kierujemy się na dach? - zapytała Francesca, czując, że zaczynająją boleć nogi.- Nie znam języka hierofantów.Nie zdołam użyć lotni.- Nie sądziłam, że bestia dotrze tu aż tak szybko.Rozstawiłam swoich ludzi na ulicy,ale teraz weszli w afazję lub zostali wyznawcami potwora.Do czasu, aż poznam jegoprawdziwe imię, nie odważę się na spotkanie z nim.Nie możemy też pozwolić, by odkrył, żezdjęłam z twojej nogi ten łańcuszek.Zdajemy się więc na plan awaryjny: musimy znalezćnowego strażnika powietrza.W tej chwili jest w górze.Jest naszą jedyną nadzieją.Francesca wskoczyła na kilka ostatnich stopni i wypadła z budynku.Szczelina międzydeszczowymi chmurami odsłoniła szeroki pas jaskrawo błękitnego spiryjskiego nieba.Podmuch wiatru niemal zerwał z ramion Franceski czerwoną klerycką stułę.Dach szpitalapokryty był płowym piaskowcem.Wznosiło się z niego pięć potężnych, siedmiometrowychminaretów.Jeszcze większe wrażenie robiły grube łańcuchy wznoszące się z pomieszczeń naszczytach wież.Pięły się niemal siedemdziesiąt metrów w górę, gdzie kończyły się przypotężnych lotniach.- Co teraz? - spytała Francesca.- Lotnia strażnika będzie się znajdowała najbliżej tego.- Deirdre wskazała środkowyminaret.- Nie widzę już tych pomarańczowych błysków - powiedziała Francesca, ruszając wstronę wieży.- Oddaliłyśmy się od drugiego niewolnika - potwierdziła Deirdre.- Im bliżej niego,tym silniejsza afazja i gorszy wzrok.- Urocze - mruknęła Francesca, schylając się, by wejść do minaretu.W środku byłopusto, tylko na ścianie wisiała metalowa drabina.- Postaw mnie - poleciła Deirdre.- Czuję się już silniejsza.Stając na ziemi, zachwiała się nieco, ale gdy chwyciła drabinę, bez trudu zaczęławspinać się po grubych szczeblach.- Czym właściwie jest ten drugi sługa demona, który nas ściga? - zapytała Francesca,również chwytając szczebel drabiny.- Tak naprawdę nie mogę ci powiedzieć - odpowiedziała Deirdre, wspinając się.- Nieda się pomyśleć o tym, czym on naprawdę jest, bez specjalnego czaru rzuconego na umysł.- Mówisz o poznaniu czwartorzędowym? - domyśliła się Francesca.- O myśleniuprzez magiczny tekst?- Tak sądzę.Słyszałam różne opowieści o tym słudze.Mieszkańcy miasta nazywajągo Sawannowym Potworem.- Co? - Francesca miała wrażenie, że się przesłyszała.- Sawannowy Potwór -
[ Pobierz całość w formacie PDF ]