[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stratton zajrzał do najbliższej kadzi.Pośrodku dało się zauważyć pewne zniekształcenie, jakby płyn częściowo zamienił się w galaretę.Niepodobna było odróżnić zgęstniałej masy wśród chybotliwych cieni, padających na dno zbiornika, toteż zbliżył się do okienka z drugiej strony i nisko się pochylił, aby przyjrzeć się zjawisku w świetle lampy gazowej.Dopiero wtedy koagulat przeistoczył się w upiorną postać człowieka zwiniętego w pozycji embrionalnej.–Niewiarygodne – wyszeptał Stratton.–Megapłód, tak to nazywamy – wyjaśnił Fieldhurst.–Wyrósł z plemnika? To musiało trwać kilkadziesiąt lat.–Otóż nie, co dziwniejsze.Parę lat temu dwóch paryskich przyrodników, Dubuisson i Gille, opracowało metodę pobudzania płodu nasiennego do hipertroficznego rozwoju.Intensywne podawanie składników odżywczych zmusza płód do osiągnięcia tej wielkości w ciągu dwóch tygodni.Ruszając głową w przód i tył, Stratton dostrzegał drobne różnice w grze świateł i cieni, dające wyobrażenie o umiejscowieniu narządów wewnętrznych megapłodu.–Czy to stworzenie… jest żywe?–Owszem, lecz pozbawione świadomości jak plemnik.Żadna sztuczna metoda nie zastąpi naturalnej ciąży.W komórce jajowej znajduje się pryncypium życia, które zmusza zarodek do dojrzewania, natomiast wpływ matki przeistacza go w myślącą osobę.Dzięki nam jedynie urasta do większych rozmiarów.– Fieldhurst wskazał kadź.– Pod wpływem matki płód uzyskuje też charakterystyczne cechy fizyczne.Nasze megapłody nie różnią się od siebie niczym szczególnym prócz płci.Każdy męski osobnik ma wygląd identyczny jak ten tutaj, podobnie jak osobniki żeńskie są do siebie podobne.Żadna metoda badawcza nie pozwoli odróżnić ich w obrębie jednej płci, choćby ojcowie byli krańcowo odmienni.Jedynie prowadzenie starannych notatek umożliwia identyfikację poszczególnych megapłodów.Stratton się wyprostował.–Jaki jest zatem cel eksperymentu, jeśli nie stworzenie sztucznego łona?–Badanie ciągłości gatunkowej.– Uprzytomniwszy sobie, że Stratton nie jest zoologiem, earl pośpieszył z wyjaśnieniem: – Gdyby szlifierze soczewek byli w stanie zbudować mikroskop dający nieograniczone powiększenie, biologowie mogliby badać przyszłe pokolenia, zagnieżdżone w plemnikach osobnika dowolnego gatunku, i przekonać się, czy ich wygląd pozostanie niezmieniony, czy też zachodzące zmiany przyczynią się do powstania nowego gatunku.W tym drugim przypadku mogliby również ustalić, czy zmiany nastąpią nagle, czy stopniowo.Niestety, aberracja chromatyczna wyznacza górną granicę powiększenia przyrządów optycznych.Panowie Dubuisson i Gille wpadli na pomysł sztucznego zwiększenia rozmiarów samych płodów.Kiedy taki dostatecznie urośnie, można z niego pobrać plemnik i tą samą metodą powiększyć płód przedstawiciela następnego pokolenia.– Fieldhurst podszedł do sąsiedniego stołu i wskazał na zbiornik.– Powtarzanie całej procedury pozwala zbadać nienarodzone pokolenia dowolnego gatunku.Stratton rozejrzał się po piwnicy.Rzędy kadzi nabrały nowego znaczenia.–A więc zmniejszyli odstęp czasowy pomiędzy kolejnymi „narodzinami”, żeby zawczasu poznać naszą genealogiczną przyszłość?–Otóż to!–Co za tupet! I do jakich wniosków doszli?–Przebadali wiele gatunków zwierząt, lecz nie zaobserwowali zmiany kształtów.Dopiero prace nad płodami nasiennymi człowieka przyniosły zaskakujący rezultat.Już w piątym pokoleniu męskie płody nie posiadały plemników, a żeńskie komórek jajowych.Linia gatunku zakończyła się na pokoleniu niezdolnym do rozrodu.–Myślę, że to nie powinno aż tak bardzo dziwić.– Stratton zerknął na stwora w galarecie.– Z każdym powieleniem ulega rozwodnieniu pewna esencjonalna treść organizmu.Rzecz jasna, w końcu osłabiony potomek nie będzie już mógł się rozmnażać.–Dubuisson i Gille na początku też przyjęli takie założenie – zgodził się Fieldhurst.– Próbowali więc udoskonalić technikę.Nie zdołali jednak odnaleźć różnic między następującymi po sobie megapłodami pod względem rozmiarów i witalności.Nie zaobserwowali też stopniowego spadku liczby komórek jajowych i plemników.Przedostatnie pokolenie było nie mniej płodne niż pierwsze.Utrata płodności odbyła się gwałtownie.Uczeni zauważyli jeszcze jeden zastanawiający fakt.Plemniki miały przed sobą do czterech pokoleń, owszem, lecz zróżnicowanie nie występowało w obrębie jednej gałęzi.Zbadano próbki wzięte od ojca i syna.Plemniki ojca miały przed sobą zawsze o jedno pokolenie więcej.A jeśli dobrze zrozumiałem, niektórzy dawcy byli już w sędziwym wieku.Wprawdzie ich próbki zawierały małą liczbę plemników, te jednak niezmiennie miały przed sobą jedno pokolenie więcej niż plemniki synów w kwiecie wieku.Potencjał nasienia nie wykazywał powiązania ze zdrowiem czy wigorem dawcy.Wszelako był powiązany z potencjałem pokolenia, do którego dawca należał.– Fieldhurst przerwał i wbił w Strattona ponure spojrzenie.– Na tym etapie Akademia Nauk skontaktowała się ze mną, bo chciałaby wiedzieć, jakie byłyby wyniki analogicznych badań Towarzystwa Królewskiego.Potwierdziliśmy je, wykorzystując próbki wzięte od osobników należących do tak odmiennych grup, jak Lapończycy i Hotentoci.Zgadzamy się w kwestii implikacji wypływających z tego odkrycia.Gatunek ludzki został zaprojektowany na ściśle określoną liczbę pokoleń.W ciągu pięciu pokoleń pojawi się ostatnie.Stratton odwrócił się do Ashbourne’a, jakby spodziewał się po nim przyznania do wielkiego matactwa, jednakże leciwy nomenklator zachował niewzruszoną powagę.Stratton spojrzał więc raz jeszcze na megapłód i z nachmurzonym czołem rozważał w duchu nowiny.–Jeśli wasz tok rozumowania jest słuszny, to inne gatunki muszą podlegać podobnym ograniczeniom.Ale z tego, co mi wiadomo, nie stwierdzono w przyrodzie nagłego, samoistnego wymierania gatunków.Fieldhurst pokiwał głową.–To prawda, lecz szczątki kopalne pozwalają przypuszczać, że gatunki nie ulegają przeobrażeniom w ciągu długiego czasu i nagle zostają zastąpione nowymi formami.Katastrofiści obarczają odpowiedzialnością za zagładę gatunków wielkie kataklizmy.Zważywszy na to, co już wiemy na temat preformacji, wydaje się prawdopodobne, że wymieranie następuje wtedy, gdy gatunek osiąga kres swego istnienia.Mamy do czynienia nie ze śmiercią tragiczną, że się tak wyrażę, ale naturalną.– Wskazał drzwi, którymi tu weszli.– Wrócimy na górę?Idąc z tyłu, Stratton zapytał:–A co z początkami gatunków? Jeśli nie oddzielają się od tych już istniejących, to czy powstają samorzutnie?–Tego jeszcze nie ustalono.Teoretycznie tylko najprostsze zwierzęta rodzą się w drodze samorództwa, glisty i inne obleńce zazwyczaj pod wpływem ciepła.Zdarzenia przytaczane przez katastrofistów: potopy, wybuchy wulkanów, upadki komet uwalniają wielkie energie, które mogą mieć tak duży wpływ na materię, że samorodnie powstają całe zespoły organizmów, wywodzące się od kilku przodków.Jeśli tak, kataklizmy nie są odpowiedzialne za masowe wymarcia zwierząt; mało tego, przyczyniają się do powstania nowych gatunków.W laboratorium obaj starsi mężczyźni usiedli na krzesłach.Stratton ciągle stał, zaabsorbowany własnymi przemyśleniami.–Jeżeli jakiś gatunek fauny zaistniał za sprawą tego samego kataklizmu co ludzkość, to i on powinien być bliski wyginięcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl