[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak zwykle, ubraniajuż po chwili były porozrzucane po małej sypialni.- Poczekaj - powiedziała, kiedy wszedł w nią.Roześmiał się i zmienił pozycję, tak że teraz Caroline była nagórze.- Aatwiej czekać - powiedział.- Powiesz mi, kiedy.Boże, jakmiło.Patrzyła na niego z miłością, krzyżując ramiona na piersiach.- Tak? Chciałbym, żebyśmy mieli więcej czasu.- Ja też.Muszę go wytrzasnąć.Takie życie jest nie do znie-sienia- jestem pędzony z miejsca na miejsce.- Podoba ci się to - powiedziała ostro, poruszając się na nim.- To podoba mi się jeszcze bardziej.- Zmienił pozycję nieodrywając wzroku od jej twarzy.- A jeśli będę dalej tak robił.- O, tak.Tym razem ja zrobię herbatę.- Nie, ja.Za chwilę.- Nie chciałam się ruszać, ale pomyślałam, że powinnam sięzgłosić na ochotnika.- Leżała na jego ramieniu, zadowolona iwcale nie śpiąca, z przyjemnością czując jego mięśnie.- Terazmam apetyt.- Co, znowu?302 - Na coś do zjedzenia, bęcwale.- Pogładziła go po policzku.Zauważyła głębokie zmarszczki wokół oczu.- Ciekawa jestem,czyby ci tak świetnie szło, gdybyś nie był taki przystojny?Uśmiechnął się zadowolony i nie zawstydzony i poczuła roz-bawienie zmieszane z niechęcią.Znała ten uśmiech, widziała gou Lucy, która z racji swojej urody uważała się za upoważnionądo przyjmowania wszelkich oznak podziwu i każdej pomocy.- No, to chodz - powiedział rzeczowo, odrzucając kołdrę.-Zróbmy coś do jedzenia.Tym też mnie oczarował - pomyślała.Jesteśmy tacy podobni.Porusza się tak szybko, reaguje tak szybko i tak jak w moimprzypadku - dokładnie wiadomo, czego chce.Zajęła się kolacją.Siedział obok niej przy stole, pomagał,jakby robili to przez połowę swojego życia.- Pewnie nasze kłótnie byłyby straszne - stwierdził nagle.- Też coś takiego chodziło mi po głowie - powiedziała trzez-wo.- Prawdę mówiąc, jesteśmy bardzo podobni - nasz programdnia jest na czterdzieści osiem godzin.- Ostrożnie rozbiła jajka.- I nie wyobrażam nas sobie jako małżeństwa, nawet gdybyśmysię przedtem znali.- Nie byłabyś zachwycona losem żony żołnierza - przytak-nął.- To dla mnie niewyobrażalne.I nie jestem przyzwyczajonado wleczenia się za czyimś rydwanem, a tak pewnie wyglądażycie twojej żony.- Miał lodowaty wyraz twarzy.- To nie kryty-ka, to komentarz.- Pomyślałem sobie, że jedna z rzeczy, które tak straszniemnie do ciebie przyciągają, to fakt, że zawsze jesteś równo zemną albo krok dalej.Trudno ci wskazywać drogę.- Zamęczylibyśmy się wzajemnie - zasugerowała tonem naj-lżejszym z możliwych, myśląc ze zgrozą o nieodpartej, niewy-słowionej przyjemności wypełniania jednoznacznych poleceń wmiejsce ciągłego podejmowania wielu ważnych i błahych decyzji,z których składało się jej życie.Zdecydowanie odepchnęła odsiebie tę wizję.- Być może - powiedział niecierpliwie, otwierając lodówkę.303 Położyła omlet na talerzu.- Trochę za bardzo przysmażony, przepraszam - powiedzia-ła, kiedy jadł z wilczym apetytem.- Czy opowiadałam ci kiedyś okwestorze z mojego starego college'u, który był żołnierzem jakty? Kiedyś miałam okazję pogratulować mu z okazji bankietu nauczelni, a on odparł z melancholią, że gratulacje należą się niejemu, lecz kucharzowi; jemu nigdy nic nie smakowało, jeśli niejadł na stojąco z menażki.Gerry przełknął ostatni kęs i wybuchnął śmiechem.- Och, zupełnie zgadzam się z tym facetem! To musiał byćjeden z nas.Przepraszam, kochanie, wiem, że jem za szybko.Zrobię kawę.Postawił czajnik na kuchence, a ona nie przejmując się sty-gnącym omletem, oparła głowę na ramieniu Gerry'ego.Gładziłją po policzku.Zadzwonił telefon i Gerry drgnął całym ciałem.- Nie odbieraj!Czekał napięty.Telefon dzwonił, przestał i znowu się ode-zwał.- Muszę - powiedział i bez wahania podniósł słuchawkę.-Tak.Nie, w porządku.O Jezu! Ile ofiar? Nie.Mam tu swój wóz.Będę za dziesięć minut.Powiedz pani premier, że mnie znala-złeś.Tak.- Cisnął słuchawkę na widełki.Odwrócił się do Caroli-ne kipiąc nerwową energią.- Kochanie, muszę jechać.Zdarzyłosię nieszczęście - cysterna wypadła z zakrętu na M1 i zapaliła się.Nie znają nawet liczby ofiar.Muszę wpaść do ministerstwa.David jest w Portugalii na konferencji, więc to na mnie spada.Poczuła okropny zawód.- Naturalnie, że musisz.- Odezwało się w niej poczucie dys-cypliny.- Zbierz się.Ja zmyję naczynia.Znikł i przełknęła pospiesznie omlet nie czując smaku, umyłanaczynia i odłożyła na suszarkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl