[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeśli chce pani zdjąć płaszcz, chętnie go potrzymam. No pewnie, że chcę  odrzekła Lula  ale to by nie był dobry pomysł.Jesteśmyłowcami nagród i pod tym płaszczem mam broń. Aowcy nagród?  sprzedawczynię zatkało.Termin wydał jej się chyba jedno-znaczny z określeniem  truciciel karaluchów.Zdjęłam Luli torebkę z ramienia i odłożyłam ją na kontuar.Chwyciłam swoją asy-stentkę za łokieć i powlokłam za sobą. Chyba nie masz pod tym płaszczem broni, co?  syknęłam. Kobieta musi się bronić.Bałam się zapytać, jaki to rodzaj broni.Pewnie karabin albo pancerfaust. Musimy kupić lakier dla Connie  zarządziłam. Czerwony.Lula zatrzymała się przy stoisku z perfumami i popsikała się czymś z testera. Jak sądzisz? Jeśli to nie wywietrzeje, zanim wrócimy do samochodu, pojedziesz do domu au-tobusem.Psiknęła się czymś innym. A to? Koniec z perfumami! Nos mi odpadnie!30  Jeju, ani torebek, ani perfum.Nie znasz się na robieniu zakupów, co? Co sądzisz o tych?  Wybrałam dwa kolory i postawiłam przed nią. Ten z lewej to przyzwoita czerwień.Jakby ktoś zabutelkował krew prosto z tętni-cy.Dracula by oszalał ze szczęścia.Uznałam, że skoro lakier jest dobry dla Draculi, spodoba się też Connie.Dokonałam zakupu i zajęłyśmy się szminkami.Pomazałyśmy się kilkoma, wypróbo-wując je na wierzchu dłoni, ale żadna nie wydała się nam warta grzechu.Przeszłyśmy przez dom towarowy w poszukiwaniu stoiska z hot dogami.Dzięki po-godzie i porze dnia było dość pusto.To dobrze.Zrobimy z siebie mniejszy cyrk.Nikt niekupował hot dogów.Przy ladzie stała jedna osoba.Tą osobą był Stuart Baggett, jeśli wie-rzyć plastikowej tabliczce, która miał przypiętą do koszuli.Do szczęścia potrzebny był mi skinhead z gębą pełną pryszczy.Albo wielki tępy osi-łek.Potrzebowałam jasno określonej sytuacji.Nie chciałam kolejnego fiaska, jak z Mo.Chciałam spotkania czarnego charakteru z dobrym łowcą nagród.A dostałam Stuarta Baggetta, metr siedemdziesiąt, z krótko ostrzyżonymi jasnymiwłoskami i oczami cocker spaniela.W duchu skrzywiłam się bardzo brzydko.Znowuwyjdę na idiotkę. Pamiętaj  upomniałam Lulę. Ja gadam.I przede wszystkim, nie strzelaj doniego. Chyba, że zacznie coś knuć. On nie będzie knuć! A nawet jeśli, MASZ NIE STRZELA! Ha  obraziła się Lula. Ani torebki, ani perfum, ani strzelania.Jesteś straszniezasadnicza, wiesz?Oparłam obie dłonie na ladzie. Stuart Baggett? Tak jest  powiedział grzecznie i sympatycznie. Co podać? Hot doga z chili?Paróweczkę? Cheesburgera?Pokazałam mu identyfikator i powiedziałam, że reprezentuję firmę poręczycielską.Zamrugał powiekami. Firmę poręczycielską? Taa  odezwała się Lula. Tego włoskiego zboczeńca, co wyciągnął twoją bia-łą dupcię z kicia.Stuart nadal wyglądał tak, jakby nie rozumiał. Nie zjawił się pan na rozprawie  podpowiedziałam.Twarz rozjaśniła się mu, jakby ktoś zapalił światło. A! Rozprawa! Bardzo przepraszam, ale musiałem pracować.Mój szef, Eddie Ro-senberg, nie znalazł zastępstwa. Czy poinformował pan sąd o tym fakcie i poprosił o przełożenie daty rozprawy?31 Na jego twarzy znów odbił się doskonały brak myśli. A powinienem? Oż ty w życiu  mruknęła Lula. Musi pan zgłosić się do sądu  wyjaśniłam. Podwiozę pana do miasta. Nie mogę tak po prostu odejść.Tylko ja tu dzisiaj pracuję.Muszę pracować dodziewiątej. Może zadzwoni pan do szefa, żeby znalazł kogoś na zastępstwo. Jutro mam wolne.Mogę przyjść jutro.Z pozoru wydawało się to całkiem rozsądnym pomysłem.Jednak moje doświadcze-nie, choć skromne, podpowiadało mi, że jest inaczej.Gdybym zjawiła się jutro, Stuartmógłby mieć nie cierpiące zwłoki sprawy, które wykluczałyby wizytę w pudle. Lepiej, żeby pojechał pan już teraz  oznajmiłam. To by było nieodpowiedzialne  powiedział Stuart z błyskiem paniki w oku. Teraz nie mogę.Lula stęknęła. Nie zrobisz tu majątku.Na dworze szaleje burza śniegowa.Nie bądz dzieckiem,Stuart. Czy ona też pracuje dla firmy poręczycielskiej?  upewnił się Stuart z obawą. Jasne, pysiu  zapewniła Lula.Rozejrzałam się po domu towarowym, a potem spojrzałam na Stuarta i jego stra-gan. Ona ma rację  powiedziałam. Tu nie ma ludzi. No tak, ale kiełbaski już się smażą.Sięgnęłam do portmonetki i wyciągnęłam dwudziestaka. Masz, to wystarczy za wszystkie.Wywal kiełbaski do kosza i zamykaj interes. No, nie wiem  zawahał się Stuart. To dobre kiełbaski.Nie można ich wyrzu-cać.W duchu zaczęłam zgrzytać zębami. Dobra, zapakuj je.Zabierzemy je ze sobą. Ja chcę dwa hot dogi z chili  zareagowała natychmiast Lula. A potem dwieparówki z musztardą.Macie takie pozwijane frytki?Stuart spojrzał na mnie. A pani? Jak podać resztę hot dogów? Bez niczego. Ha  wtrąciła Lula. Lepiej kupić parę hot dogów z chili dla Connie.Będziecholernie zawiedziona, kiedy ja zacznę zajadać hot doga z chili, a dla niej zostaną te su-che buły. Dobra, dobra! Jeszcze dwa hot dogi z chili  rzuciłam. Resztę wrzuć luzem dotorby.32  A picie?  spytała Lula. Nie przełknę tych hot dogów na sucho.Zamówiłam jeszcze trzy średnie porcje frytek i trzy duże piwa korzenne.Wysupła-łam kolejnego dwudziestaka.Stuart zadzwonił do szefa i sprzedał mu smutną opowieść o tym, jak to strasznieczuje się chory i jak zarzyguje cały stragan, i że sprzedał wszystkie hot dogi, a w domutowarowym i tak nikogo nie ma z powodu pogody, i że idzie do domu.Zamknęliśmy kiosk i wyszliśmy, uginając się pod ciężarem toreb [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl