[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakże po jej bardziejszczegółowych badaniach Hawking przyznał, iż było to z jego strony błędem. Ciągła kreacja materiiThomas Gold opowiadał, jak pewnego wieczoru pod koniec lat czterdziestych wracałwraz z Hermannem Bondim z kina po obejrzeniu filmu Dead of Night [Najgłębsza noc], któregotematem były sny zawierające się wewnątrz innych snów, tworząc w ten sposób nieskończonyciąg.W drodze do domu nagle przyszło im do głowy, że film ten mógłby być alegoriąWszechświata.Niewykluczone, że Wszechświat nie miał początku i żadnego WielkiegoWybuchu nigdy nie było.Być może istnieje jakiś mechanizm nieustannego odradzania sięWszechświata, tak że jest on w stanie istnieć wiecznie.W ciągu następnych miesięcy Bondi i Gold przyoblekli swój pomysł w kształt konkretnejhipotezy naukowej.Jej zasadniczym założeniem było to, iż Wszechświat nie miał jednorazowegopoczątku w rodzaju Wielkiego Wybuchu, w którym powstała cała zawarta w nim materia, lecz wmiarę rozszerzania się Wszechświata rodzą się w nim nowe cząstki, wskutek czego średniagęstość materii nie ulega zmianie.Każda z galaktyk przechodziłaby swój cykl ewolucyjny, umierając po wypaleniu się gwiazd wchodzących w jej skład, lecz z nowo stworzonej materiipowstawałyby następne galaktyki.W danym momencie można by obserwować galaktyki wróżnym wieku, z tym że najstarsze z nich byłyby rozmieszczone z najmniejszą gęstością, gdyżWszechświat zdążył się już znacznie rozszerzyć od czasu ich powstania.Bondi i Goldutrzymywali, że Wszechświat rozszerza się z niezmienną szybkością, a tempo kreacji materii jesttakie, iż zapewnia zachowanie jego gęstości średniej.Jest to tak, jak w przypadku rzeki, którawygląda stale tak samo, mimo iż woda, którą widzimy, jest za każdym razem inna.Rzeka nie jesttworem statycznym, lecz stacjonarnym.Dlatego hipoteza Bondiego i Golda stała się znana jakomodel  stanu stacjonarnego Wszechświata.W modelu stanu stacjonarnego Wszechświat nie ma ani początku, ani końca i wyglądaśrednio stale tak samo, pomimo iż nieustannie się rozszerza.Model ten unika problemu śmiercicieplnej, gdyż kreacja nowej materii stanowi jednocześnie zastrzyk ujemnej entropii; powracającdo analogii z zegarkiem - w tym przypadku zegarek jest nakręcany przez cały czas.Bondi i Goldnie podali żadnego konkretnego sposobu, w jaki miałaby być stwarzana materia; problem tenzostał natomiast podjęty przez współpracującego z nimi Freda Hoyle'a.Hoyle wprowadziłpojęcie  pola kreacyjnego , które posiadałoby zdolność wytwarzania nowych cząstek materii.Ponieważ materia jest pewną formą energii, można by sądzić, że mechanizm podany przez Hoyle'a stanowi naruszenie prawa zachowania energii, ale niekoniecznie musi tak być.Polekreacyjne niosłoby ze sobą energię ujemną i przy starannym doborze parametrów można uzyskaćsytuację, że dodatnia energia wytworzonej materii odpowiadałaby dokładnie wzrostowi ujemnejenergii pola kreacyjnego.Po przeprowadzeniu dokładnych matematycznych wyliczeń Hoyleodkrył, że jego model kosmologiczny zawierający pole kreacyjne sam z siebie dąży doosiągnięcia stanu stacjonarnego przewidzianego przez teorię Bondiego i Golda, a następnie wtym stanie pozostaje.Prace Hoyle'a dostarczyły podbudowy teoretycznej niezbędnej do tego, aby teoria stanustacjonarnego była traktowana poważnie; przez ponad dziesięć lat była ona uznawana zarównorzędną teorię konkurującą z teorią Wielkiego Wybuchu.Wielu naukowców, w tym samitwórcy teorii stanu stacjonarnego, uważało, że poprzez pozbycie się Wielkiego Wybuchu raz nazawsze usunięta została potrzeba doszukiwania się jakichś nadnaturalnych przyczynWszechświata.Zwiat, który nie ma początku, nie potrzebuje ani stworzenia, ani Stwórcy, awskutek tego, iż się sam  nakręca za pośrednictwem pola kreacyjnego czysto fizycznej natury,nie wymaga żadnych boskich interwencji, by utrzymać go w istnieniu.W istocie konkluzja ta jest całkowicie nieuprawniona.Fakt, że Wszechświat nie miałpoczątku w czasie, w żadnej mierze nie uzasadnia, dlaczego on istnieje, i to w tej właśnie postaci.Nie wyjaśnia również, skąd miałyby pochodzić pola (takie jak pole kreacji) i prawa fizyki, dziękiktórym możliwe było zaistnienie stanu stacjonarnego.Jak na ironię, niektórzy teologowie byliwręcz zachwyceni teorią stanu stacjonarnego, uważając, że dostarczyła ona modus operandi dlaBoga w jego dziele stworzenia.Ostatecznie, istniejący wiecznie Wszechświat, któremu niezagraża śmierć cieplna, jest koncepcją bardzo atrakcyjną dla teologa.Na przełomie wiekówangielski matematyk i filozof Alfred North Whitehead sformułował tak zwaną teologię procesu.Zwolennicy tego kierunku odrzucali zakorzenioną w tradycji chrześcijańskiej koncepcjęstworzenia z nicości na rzecz Wszechświata, który nie miał w ogóle początku.Działanie Bogajako Stwórcy ma w tym przypadku charakter nieustającego procesu, stwórczej interwencji w biegprzyrody.Do tematu kosmologii kreacyjnej powrócę jeszcze w rozdziale 7.Ostatecznie, teoria stanu stacjonarnego popadła w niełaskę nie z racji filozoficznych, leczdlatego, że sfalsyfikowały ją dane obserwacyjne.Z teorii tej wynikała bardzo konkretnaprognoza, że Wszechświat powinien wyglądać średnio tak samo we wszystkich epokach, apojawienie się olbrzymich radioteleskopów umożliwiło przetestowanie tego przewidywania.Gdy astronomowie obserwują bardzo odległe obiekty, widzą je nie takimi, jakimi są one teraz, leczjakimi były w odległej przeszłości, kiedy to wyemitowane z nich światło lub fale radiowerozpoczęły swą długą podróż ku Ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl