[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Diabelski miecz wysysał z niego krewniczym wampir.Recca skoczył na równe nogi.Sycząc triumfalnie, rzucił się na Justicara.Nagle upadł.Polk wypluł odgryzioną stopę potwora, akurat w chwili gdy Henry wyciągnął czerwonymiecz z boku Justicara i całym ciężarem swego ciała popchnął go do przenośnej dziury.Borsukpodbiegł, chwycił brzegi czarnej materii do pyska i pędem pomknął przez trawę.Biegnąc zespuszczoną głową, gnał tak szybko, jak tylko zdołały go unieść cztery łapy wyposażone wpazury.Rzucając się w kurzu za jego plecami, nieumarły potwór warczał wściekle.* * *Biegli w mroku - najpierw Polk, a potem Henry.Gnali przed siebie zamroczenizmęczeniem.Na karku Henry'ego wisiał Popiół, próbując prowadzić go pośród przeszkód idrzew.Luna, większy księżyc, jeszcze nie wzeszła, a jej służka, Celene, była tylkobladoniebieską poświatą na smoliście czarnym niebie.Polk zderzył się już z trzema drzewami ipokiereszował sobie pysk.Henry przewracał się o kamienie i wpadał w chaszcze, krwawił.Gdzieś za nimi został tropiący ich nieumarły potwór, a Tielle wpatrywała się w kryształowąkulę, obserwując każdy ich ruch.Szalejąc ze strachu, Polk i Henry biegli, póki nie wpadli doskalistego wąwozu.Henry zrobił, co mógł.Wnętrze przenośnej dziury było wysmarowane krwią.Ostrzeczerwonego miecza przeszyło Justicara na wylot, przechodząc pod żebrami z prawej strony.Przerażony chłopak obandażował ranę i próbował przypomnieć sobie wszystkie wiadomościdotyczące leczenia, które Jus cierpliwie wbijał mu do głowy w czasie spokojnych wieczorów.89 Ostrze ominęło płuco.Mężczyzna nie kaszlał krwią, ale oddychał płytko.Każdy oddechsprawiał mu ogromny ból.Poza tym był przerazliwie blady.Wydawało się, że straszliwyczerwony miecz wyssał z niego całą krew.Henry zmusił go do picia, ucisnął rany, a potemprzekazał opiekę nad rannym Polkowi i pognał jak szalony.Okryty skórą Popioła, która tworzyła gorącą, dymiącą pelerynę na jego plecach, wpadłdo wąwozu.Zdjął z siebie futro ogara i rozsznurował górne wiązania elfiej kolczugi,rozpaczliwie próbując złapać oddech.Przenośna dziura wylądowała na ziemi i po chwiliwygramolił się z niej Polk.- Wszystko w porządku, synu? - zapytał.- T-tak! - Płuca Henry'ego bolały tak bardzo, że czuł, że zaraz zwymiotuje.- Czy.wszyscy.żyją?- Mamy kłopoty.Enid zaczyna gorączkować z powodu rany, synu.Nic nie mogę zrobić.Polk usiłował wspiąć się na krawędz dziury, ale był zbyt wyczerpany, żeby to zrobić.Henry wyciągnął go na zewnątrz i legł na plecach, skręcając się w skurczach.Borsuk drżał,zbyt słaby, by się poruszyć.- W porządku, synu.Teraz ja pobiegnę.Potrzebuję tylko chwilki odpoczynkui.dobrego trunku.- Całą whisky zużyliśmy do odkażenia ran.Polk zmarszczył brwi, straszliwie rozczarowany.- To straszne, synu - mruknął.- W takim razie daj mi wody i już mogę biec.Leżeli razem, wyczerpani, w zupełnych ciemnościach.Noc była tak czarna, że niewidzieli nad sobą nieba.Ogon Popioła opadł w rozpaczy.- Popiół martwi się.Popiół boi się.- Wyzdrowieją.Wyleczymy ich.Justicar będzie wiedział, co zrobić.- Henry sięgnął pomanierkę i przekonał się, że jest pusta.- Wkrótce dojdzie do siebie i wtedy powie nam, corobić.Popiół trzymał straż na szczycie skały, a jego sylwetką była tylko ciemniejszympunktem pośród nocy.Henry leżał obok dyszącego borsuka, zdumiony i przerażony, aż wkońcu zamrugał, czując, że jego umysł się oczyścił.- Wszyscy umrą.Jeżeli ich nie uratujemy, to wszyscy umrą.Polk milczał.Wziął się do obgryzania pazurów i próbował myśleć rozsądnie.Henrywytężył wzrok, wpatrując się w ciemność.- Znał go - rzucił nagle.- Justicar znał tego potwora.- Zdarza się, synu.90 - Nie.To nie przypadek.Walczyli w ten sam sposób, nie zauważyłeś? Mieli niemalidentyczny styl walki! Nigdy nawet nie słyszałam o kimś, kto potrafiłby używać miecza tak jakJusticar.Wyczerpany Polk ledwo miał siłę, by się sprzeczać.- Jus to bohater, synu.Nie zadaje się z potworami.- Ale ten stwór ruszył prosto na niego.Tylko na niego.-W jednej chwili Henryzrozumiał wszystko.Aż usiadł z wrażenia.- Nie sądzisz, że tego potwora ktoś nasłał naJusticara, tak jak Tielle na Escallę?- Ale kto, synu? Kto?- Lolth.- Lolth jest półboginią, synu.- Zdumiony Polk obrócił się na bok.- Dlaczego miałabyzawracać sobie nami głowę?Henry podniósł się, szukając w pamięci i po chwili wolno powiedział:- Wysadziliśmy jej ciało i.mogła wtedy spłonąć cała świątynia drowów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl