[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysoki, barczysty.Detektyw Jake Dilessio.Szybko cofnęła się w cień.Dilessio był tylko w szortach.Szeroka pierś połyskiwała w blasku księżyca.Z tejodległości, naturalnie, nie widać wszystkiego dokładnie, ale.Ashley i tak już wiedziała, że facet jest świetny.Zdecydowana,bardzo męska twarz, niski głos, piękne, pełne inteligencji oczy.- Hej, Ash - mruknęła do siebie.- Za dużo roboty, za małorozrywek.Zmusiła się do odwrotu.Zamknęła drzwi, wolnym krokiemruszyła w stronę łóżka.Jak to Karen powiedziała? Aha.Czy wynigdy nie macie ochoty na seks?Kiedy siedzieli razem z Jakiem w samochodzie, Ashley czuła, żejej dłonie, oparte o kierownicę, zrobiły się wilgotne.Jęknęła.Jużpózno, a budzik zadzwoni jeszcze przed szóstą.Zajęcia zaczynały sięo siódmej.Ułożyła się na łóżku i sięgnęła po pilota.Kanał muzyczny.Zagłośno.Gotowanie.Nie! Aligatory.Innym razem.A tutaj.Nonie.Od kiedy to na tym kanale nadają coś takiego? Porno, normalneporno.Patrzyła przez chwilę, w pokoju nagle zrobiło się jeszczecieplej.Bez sensu.Szybko przełączyła na inny kanał.O, stary serial,  Kocham Lucy".Wesolutki i niewinny.Bardzodobrze.Poprawiła poduszkę, ułożyła się wygodnie.Odpręży się, zachwilę na pewno zaśnie.Powiedzmy.Jake nie zawsze zamykał drzwi kajuty na  Gwendolyn" na klucz,tym razem jednak na pewno to zrobił.Dlaczego więc ta klamkaobróciła się sama, zanim on zdążył przekręcić klucz w zamku. Znieruchomiał na sekundę, starając się wyłowić uchem wszystkiedzwięki.Woda pluszcze cicho, z baru dochodzi przytłumiony gwar,poza tym spokój.Wyciągnął broń, drugą ręką ostrożnie pchnął drzwi iwsunął się do środka.Cisza.Szybko przemknął spojrzeniem po wielkiej kajucie.Wszędzie pusto.Przeszedł na rufę, wrócił, powędrował na dziób iznów wrócił, sprawdzając po drodze wszystkie zakamarki.Nikogo,wszystko wydaje się być w najlepszym porządku.Skąd więc touczucie, że ktoś jednak tu był.Podszedł do biurka.Było nieduże, ale funkcjonalne.Na blaciedosyć miejsca na laptop i małą drukarkę, poza tym sporo szuflad.Sprawdził każdą po kolei.Wyglądało na to, że nic nie zginęło.Komputer wyłączony.W porządku, przecież przed wyjściem gowyłączył.A jednak.Zrzucił ubranie, przebrał się w szorty.Pokręcił się chwilę,pomyślał i zasiadł przed komputerem.Sprawdził jeden plik, drugi,sprawdził wszystkie.Nikt niczego nie skasował, niczego nie dopisał,ale ktoś je przeglądał.Tego nie da się ukryć.Wyszedł na pokład i spojrzał na kanał, na długie rzędy lodzi.Cisza, spokój.Tylko u Nicka paliło się jeszcze światło.Wyskoczył na nabrzeże, tak jak stał, na bosaka i bez koszuli, iszybko pokonał krótką odległość, dzielącą go od baru.Nick stał zakontuarem, wycierając błyszczący blat.Przy stolikach siedziałojeszcze parę osób. - Ej, panie szanowny! Gdzie buty i koszula? - rzucił żartobliwieNick.- Nie zna pan praw stanu Floryda?- Biję się w piersi! Nick, chciałem tylko o coś zapytać.Chodzi oten zapasowy klucz.Prosiłem, żeby leżał u ciebie.Czy wchodziłeśdziś na moją łódz?- Nie, skąd! Przecież nie było żadnego powodu.- Nick, niezręcznie mi o to pytać, ale powiedz, czy ten klucznaprawdę leży w bezpiecznym miejscu? Nikt nic ma do niegodostępu?- Oczywiście! Jake, poczekaj chwilę.Nick, rozejrzawszy się po sali, rzucił mocnym głosem.- Mili państwo! Dziękuję, że nas odwiedziliście, ale godzina jużpózna i pora wracać do domu.Goście ruszyli się z miejsc.Kiedy ostatni z nich znikł za progiem,Nick starannie zamknął drzwi i skinąwszy na Jake'a, poprowadził gow głąb domu, do salonu oświetlonego tylko kilkoma lampkami.- Jake? Na łodzi coś nie tak?- Nie.Ktoś zaglądał do mojego komputera.Poza tym drzwi byłyotwarte, a ja na pewno je zamknąłem.Dlatego chciałem sprawdzić,czy ten zapasowy klucz jest na miejscu.- Zaraz zobaczymy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl