[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Te jednak nieustępowały.Były zbyt silne, sprawiały że kierował nim instynkt.Majaczył zprzyjemności jej krwi i bólu, który płoną w jego wnętrzu. Przesuwając palcami po jej klatce piersiowej, opuścił jej top niżej aż materiałledwo przykrywał sutek.Pocałował wzniesienie jej piersi, wchłaniając jej miękkość izapach.Oddychała szybciej.Liznął najgłębszą ranę, łapiąc zbłąkane krople krwi które wydostały się napowierzchnię, po czym podążył za nimi do jej szyi.Jego całe ciało płonęło z pragnienia.Wysuwając język, chłeptał krew która pozostała w zgłębieniu pomiędzy jej obojczykami.Poruszyła się i czuł jak go obserwuje.Odsunął się i spojrzał na nią.Jej oczy były na wpół otwarte, skupione na nim.Uniosła dłoń i dotknęła jegowarg.Przeszyło go drżenie, sprawiając że chciał zamruczeć od doznań jakie rozbudziłotakie prawie nieistniejące dotknięcie.Milczała.Nie potrzebowała słów by powiedzieć mu co myślała i czuła.Towszystko było w jej oczach.Wyczuwała łączącą ich więz tak wyraznie jak i on.Przyciąganie było obopólne.Serce ścisnęło mu się w piersi i przymknął oczy.Jego warga mrowiła gdy nieprzestawała jej dotykać, palce opierały się o nią delikatnie.Pomimo krwi plamiącej ją irzeczy jakie zrobił dzisiejszej nocy, patrzyła na niego oczami które wyrażały cośniewiarygodnego, coś co zawrzało mu krew w żyłach bardziej niż cokolwiek innego.Spojrzał w jej oczy, jego umysł cichy i skupiony, jego myśli całkowicie na niej.- Esto perpetua. wyszeptał, ochryple i nisko.- Na zawsze. powiedziała i zamknęła oczy.Przewrócił się na bok, obok niej, zmęczony, ospały przez ból i szum od smaku jejkrwi.Jego oczy odmawiały skupienia na suficie znajdującym sie nad nimi.Tracił ostrośćgdy jego głowa zaczęła pulsować i boleć.Jego powieki były ciężkie, zbyt ciężkie bytrzymać je otwarte.Skupił swoje zmysły na niej, upewniając się że wszystko z niądobrze, po czym usnął. ROZDZIAA 9Ciało Lincolna było kłębkiem bólu, tępe pulsowanie od którego bolały zęby.Zmarszczył brwi, oczy zamknięte, czekał aż ktoś wyłączy młot pneumatyczny w jegogłowie.Lilith go obserwowała.Czuł na sobie jej oczy, wwiercające się w sposób w jakitylko jej potrafiły.Leżąc nieruchomo, próbował przypomnieć sobie co się zdarzyłoostatniej nocy.Pamiętał ich kłótnie, po której wyszedł oraz zabicie tamtej kobiety.Jednak w pewnym momencie musiał zostać zraniony.Otworzył oczy i spojrzał na Lilith.Dotykała ran na swojej klatce piersiowej,delikatny, niepewny dotyk gdy marszczyła brwi w koncentracji.Podparł się na łokciachz wielkim wysiłkiem.Dziki ból palił jego bok.- Nie ruszaj się  powiedziała i skierowała swoje spojrzenie na niego. Jesteśranny.Widok nacięć na jej piersi zaskoczył go.Już zaczynały się goić, znacznie szybciejniż się spodziewał.Przypomniał sobie pieczętowanie jej ran.Wszystko powoli do niegowracało.Jej krew była silna i tak odmienna od ludzkiej.Smakowała bardziej jakwampirza.Czyżby ktoś bawił się w boga jej kosztem? Słyszał o nowych eksperymentachna łowcach.Spojrzał na nią.Może się mylił.Wydawała się normalna, choć jej zmysły byłyznacznie lepsze od większości łowców.- Nie mam żadnych leczniczych mocy jak ty.Nie mogę oczyścić językiem twoichran i magicznie sprawić, że zniknął. posłała mu cichy uśmiech.W momencie gdy pochyliła się do przodu i go dotknęła, wszystko sobieprzypomniał, tak nagle i szybko jak uderzenie pomiędzy nogi.Cofnął się do tyłu, jegoumysł pracował szybko, próbując nadać wszystkiemu sens.Została ranna.Uzdrowił ją.Powiedział te słowa.Do Diabła, czemu odpowiedziała&Panika postawiła go na nogi i odsunął się od niej o dobre parę stóp, przemierzająckryptę jak zamknięta w klatce pantera, próbując zrozumieć co zrobił i dlaczego. Odwracając się przeszył go dreszcz i posłała mu spojrzenie świadczące o tym, żewidziała.Nie mógł zaprzeczyć, że był ranny.Przyciskając dłoń do boku, zmarszczył brwii spojrzał na nią, wdzięczny że zapięła kurtkę.Co on sobie myślał?Czy jej krew był tak silna, tak pociągająca i obezwładniająca, że oszalał na tyle bywypowiedzieć te słowa?Dziękował Diabłu, że nie była nieśmiertelna.Nie mają więc nad nią żadnejwładzy, nawet jeżeli odpowiedziała.Uniosła głowę w jego stronę z miejsca gdzie siedziała na podłodze, jej oczy miaływ sobie ślad urazy, jak gdyby zmartwił ją tym, że nie pozwolił jej na zbadanie swoichobrażeń.Sięgnął odrobinę swoimi zmysłami by sprawdzić więz pomiędzy nimi.Nic.Westchnął z ulgi.Nie była ona jednak długa.Wstała z trudem i wyczuł przebłysk jej bólu, słaby ślad we własnym sercu.Przeklął i odsunął się na dystans, nie chcąc stawić czoła faktom.To nie było możliwe.Tonie mogła być ona.Była człowiekiem.- Robi się ciemno. powiedziała, ruszając w jego stronę, przechodząc obok niego izmierzając do drzwi.Patrzył na jej plecy, nie będąc w stanie zebrać własnych porozrzucanych myśli bynadać im sens.To nie było możliwe.Zmarszczył brwi, spojrzał na podłogę zmuszając się do przypomnienia smaku jejkrwi.Nie było w nich żadnych wspomnień.Więc jednak był człowiekiem.Był zbytprzewrażliwiony, wyobrażając sobie rzeczy które nie były możliwe.Ból sprawiał żebredził. Otworzyła drzwi.- Ostrożnie!  krzyknął nim zdążył pomyśleć.Ogarnął go okropny strach,ściskając mu wnętrzności i zmuszając do działania.Spojrzała na niego ponad ramieniem, skąpana w ostatnich promieniachumierającego słońca.Nie była wampirem.- Nie dosięgnęłoby cię. powiedziała, trzymając otwarte drzwi i patrząc na niegojak gdyby postradał rozum.Sądziła, że martwił się o własne bezpieczeństwo.Dlaczego on martwił się o jej?Ból w jego głowie pogorszył się.Pytania kłębiły się w jego czaszce, a on pozwalałna to, pozwalał by wypełniły jego umysł aż nie mógł myśleć ani mówić.Pragnął uciec odtego co zrobił.Coś mu mówiło, że to nie będzie możliwe.Powiedział te słowa, te które sądził nie powie nikomu, a już na pewno nieczłowiekowi.Teraz musi dowiedzieć się o niej czegoś więcej.Jej wyczulone zmysły jużwcześniej były podejrzane, intrygujące.Gdy połączył to z wyjątkowym smakiem jej krwi,odkrył że desperacko pragnie poznać jej dziedzictwo.Miała siostrę która zginęła z rąkVehemens.Nigdy nie wspomniała o innej rodzinie.Obserwował jak ostatnie promienie słońca opuszczają świat.Musi sprowadzić ją z powrotem do rezydencji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl