[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mogę.Wezmę tylko flet - no! - odrzekł rejent.- No! - powtórzył, przedrzezniając go, Szremski.- Aha! Flet! -To w Jastrzębiu będzieserenada, a tu socjaliści zrabują tymczasem kancelarię.Rejent, który już szedł po flet, zawrócił nagle i zapalczywie rzekł:- Przysłali mi dziś wyrok śmierci.Ba! Ja już ich mam dwa - odpowiedział wesołoSzremski.I kwadrans pózniej ruszyli do Jastrzębia, przyczem Groński i doktor zbliżyli się do siebiewielce i gadali tak po drodze, że, jak sam Groński pózniej mówił, nie byłoby gdzie szpilkiwetknąć.ROZDZIAA XI.Odległość między miastem a Jastrzębiem nie wynosiła więcej nad półtorej mili drogi.Ztego powodu Groński, rejent i Szremski byli już około czwartej na miejscu.Czekano ich zobiadem, ale tymczasem Władysław poprowadził panie do tartaka, więc doktor udał się dopani Krzyckiej, a Groński kazał rozpakować siodło i zanieść je do pokoju panienki.Poupływie pół godziny młode towarzystwo wróciło i, przywitawszy rejenta, zebrało się wsalonie w oczekiwaniu na obiad.Rejent na widok panny Maryni zapomniał o wyrokachśmierci, o wypadkach w mieście, o socjalizmie i o całym świecie - i po ucałowaniu jej rąk,78zagarnął ją wyłącznie dla siebie.Groński począł wtajemniczać panią Otocką w powody swejwyprawy do miasta, a Krzycki rozmawiał z panną Anney i zajmował się nią tak, jakby wsalonie nie było nikogo więcej.Znać było, że jego poranny okrzyk:,, można głowę stracić"był tylko stwierdzeniem objawu, który potęgował się z każdą chwilą.Nadzwyczaj urodziwa,młoda jego twarz jaśniała jakby od zorzy, gdyż istotnie miał w piersiach zorzę nowego,radosnego uczucia, która promieniowała przez oczy, przez uśmiech ust, przez każdy ruch iprzez słowa, z jakiemi zwracał się do panny Anney.Czar obejmował go coraz, większy,tajemniczy magnes ciągnął go z coraz większą siłą do tej jasnowłosej dziewczyny, patrzącejniebieską smugą, młodej, hożej, ponętnej.Nie próbował już nawet opierać się tej sile.Grońskizauważył nawet, że okazuje swój zachwyt zbyt wyraznie - i że przy matce miarkowałby sięzapewne staranniej.Czuła to i panna Anney, gdyż od czasu do czasu rumieńce przebiegałyprzez jej twarz i cofała cokolwiek krzesło, spoglądając przytem, jakby z pewną obawą, naobecnych, czy zbytnia uprzejmość dla niej młodego gospodarza domu, nie zwraca zanadtouwagi.Ale rzecz była jej jednak widocznie miła - bo i w jej oczach paliła się jakaś cicharadość.Zresztą patrzył na nią tylko od czasu do czasu tylko Dołhański.Inni byli zajęci sobąnawzajem.Przybycie doktora przerwało rozmowy.Krzycki po przedstawieniu go paniom, począł wrazz niemi wypytywać go o zdrowie chorej, lecz doktor widocznie nie miał ochoty doobszerniejszej rozmowy, odpowiedział bowiem kilkoma słowy, mówiąc przytem wedleswego zwyczaju, tak głośno, że Dołhański nałożył ze zdziwienia monokl na oko:- Nic złego! Monsummano! Monsummano! Albo coś podobnego! Zapiszę wszystko! Niczłego! - nic.- Ale co to jest Monsummano? - zapytał Władysław.- To taka ciepła dziura we Włoszech, w której wypacają się reumatyzmy.Rodzaj czyśćca,po którym następuje zbawienie! Przytem Włochy! Piękna podróż.wypiszę wszystkoszczegółowo.Groński, który dużo jezdził po Włoszech, znał jednak i tę miejscowość, począł, więcrozpowiadać o niej zaciekawionym paniom.Tymczasem Krzycki rozmawiał o zdrowiu matkiz doktorem, który wszelako słuchał go z roztargnieniem, powtarzając: "wszystko wypiszę",kręcąc głową i spoglądając jakby z pewnym zaciekawieniem to na niego, to kolejno na panie.Nagle uderzył się dłonią w kolano aż, się rozległo i zakrzyknął:- Co za bajeczne twarze w tym Jastrzębiu i jakie czaszki! Ha! Dołhański wypuścił monokl,panie spojrzały ze zdziwieniem, a Krzycki począł się śmiać: Doktor ma zwyczaj głośnomyśleć - rzekł.A jeszcze głośniej wrzeszczeć - burknął rejent.Jak pański flet! - odpowiedział, śmiejąc się doktor.Lecz w tej chwili służący oznajmił, iż obiad gotów, co usłyszawszy, pani Otocka, zwróciłasię z jakimś szczególnym uśmiechem do siostry i rzekła:79 - Maryniu tak jesteś roztargana, że musisz się przygładzić.Panienka zaś podniosła ręce dogłowy, ale że w salonie nie było żadnego zwierciadła, więc trochę stropiona rzekła:- Przepraszam zaraz wrócę.I pobiegła do swego pokoju, ale niebawem wróciła jeszcze bardziej roztargana zrumieńcami i z rozpromienioną twarzą:- Siodło damskie! - poczęła wołać - prześliczne siodło damskie!I wodząc oczyma po obecnych, ukazała na Grońskiego:- To pan?- Muszę się przyznać - rzekł, rozkładając ręce i pochylając głowę, Groński.Ona zaś miała taką chęć pocałować go w rękę, że gdyby nie obecność doktora i rejenta,byłaby to zapewne uczyniła.Tymczasem poczęła mu dziękować z ogromną i zupełniedziecinną radością.- Pani ma, widzę, wielką ochotę na konną jazdę? - rzekł Szremski.A ona odpowiedziała mu i nadzwyczajnym zapałem:- Ja mam na wszystko ochotę.- Masz tobie! - zawolał rozbawiony doktor.- Byle się znalazł spokojny koń, inaczej o wypadek nie trudno! - zauważył rejent.Pokazało się jednak, że się znajdzie, gdyż w oszczędnym gospodarstwie jastrzębskiemkonie stanowiły jedyny dział, leżący poza rachunkiem.Krzycki utrzymywał wprawdzie, zehodowlą ich się opłaca, ale hodował je jednak nie dla zysku, lecz przez tą tradycyjną miłośćdo nich, której nadmiar już ksiądz Skarga wyrzucał przed kilkuset laty jego przodkom wwymownych słowach:"milszy wam syn kobyli, niż syn Boski" - koni więc nie brakło w Jastrzębiu i rozmowa onich, jak również o konnej jezdzie trwała, ku wielkiemu niezadowoleniu rejenta, przez całyobiad.Obecni dowiedzieli się, że panna Marynia nie była zupełną nowicjuszką, gdyż wZalesiu u siostry jezdziła latem prawie codziennie w towarzystwie starego rządcy, nagrubopłaskim kucu, który się nazywał Pióro".Siostra nic pozwalała jej jezdzić na żadnyminnym koniu.a cóż to jest za przyjemność siedzieć na Pierogu?." Opowiadała też, że tenPieróg miał taki brzydki zwyczaj, że wracał do domu nic wtedy, kiedy ona chciała, ale wtedy,kiedy sam chciał, i żadne próby ani grozby nie mogły go od raz zrobionego postanowieniaodwrócić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]