[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podczaszy będzie trzymał ją w ustach, upiHojność, przecież wszyscy wiedzą, dńęki komu chłopi w Omelorze nieje lyk wina z pucharu Yallisa i szybko wypluje ją do środka.Truciznagłodują, dała ci miłość ludu.Budowa świątyń Błogosławionej Matki,ta zaczyna działać dopiero po kilku godzinach i nawet królewski mektórych w twej marchii jest dwakroć więcej niż w reszcie Gordoru.dyk nie potrafi uratować Vallisa.My w tym czasie cofniemy sięsprawiła, że wdzięczni ci są kapłani.Cały Gordor wzywa cię.grafie! Daz Weerdengard i staniemy na czele wojsk idących z Mermondu i Orne-je ci to, co ma najlepszego: koronę.Przyjmij ją.loru.Korzystając z paniki zdobędziemy Weerdengard i zostaniesz koOdpędziwszy niewolników, którzy chcieli poprowadzić swego pana doronowany w Złotej Zwiątyni, i namaszczony przez patriarchę.W ciągusypialnej komnaty, zataczając się lekko Gardzek zszedł schodami, idącykilku dni Gordor będzie nasz.mi po zewnętrznej stronie murów, aż na sam taras, zawieszony na skrajuprzepaści, nad okiem skalnego jeziora.Oparł się o kamienne bariery, A co z tym dzieckiem, które urodzi królowa? spytał Gardzek.wpatrując się w lustro wody z odbitą w nim złotą tarczą księżyca. Zawsze to królewska krew mruknął Lerri.Chmury wolno przesuwały się po niebie, ale nie przesłaniały silnego Gdy osiągnie wiek męski, jeśli to będzie chłopiec, może otrzyblasku.Ta noc wywołała z zakamarków pamięci odległe wspomnienia.mać posiadłości Vallisa.Jednocześnie mówił dalej Alfeez rycerzePrzed wyprawą w obronie Permuza, piętnaście lal temu, też stał na tymode mnie z Khomindenu i Barreńczycy pod wodzą syna Mardhiw-tarasie i wtedy też księżyc był tak wielki i tak złoty jak teraz.-Ardha uderzą na Ohgaden i Leutenree.aby zmusić grafów tych marchiido posłuszeństwa.Otrząsnął się.Nie był to odpowiedni moment na wspominanie odległych czasów.Tamto przedsięwzięcie zakończyło się klęską, a więc żle A władca Pesterhardu? spytał Gardzek. Sądzę, że możemyzrobił połączywszy obie chwile: tę sprzed piętnastu lat i terazniejszą.spodziewać się napaści.Zaczął modlić się cicho, prosząc Błogosławioną Matkę p łaskę. Tak odparł AUeez też tak myślimy.Ale wojska Pesterhar-*du walczą teraz na północnych i wschodnich granicach, na granicy Nie dla mnie, Matko szeptał nie dla mnie, ale dla potęgii chwały Gordoru.Zlituj się nad mym krajem.Jestem gotów umrzeć,i Gordorem stoją jedynie małe strażnicze oddziały.Nim zostaną ściąjeżeli przysporzy to szczęścia Gordorowi.gnięte wojska z północy i wschodu, będzie po wszystkim.Gardzek uśmiechnął się.Nagle poczuł lekki dotyk na swym ramieniu.Odwrócił się i ujrzałstojącą tuż obok szarą, zakapturżoną postać. Wypada tylko chwalić waszą przenikliwość, graf o wie.Przewidzieliście wszystko. Witaj, samozwańczy królu Gordoru odezwał się przybysz. Miejmy nadzieję westchnął Lerri że wszystko.W Weerden- Kim jesteś? spytał wzdrygnąwszy się Gardzek.gaard jest mało wojska.Powinien paść po pierwszym szturmie.Zresz Nie poznajesz? Odchylił lekko kaptur i blask księżyca padł naodsłoniętą twarz.tą, aby tylko z całej stolicy ocalała Złota Zwiątynia.To wystarczy roześmiał się. Ardin? Tak, to ja. Przed szturmem obiecamy żołnierzom, że miasto jest ich rzekł-" Czego chcesz ode mnie?Gardzek. Mogą je spustoszyć i uwieżć bogate łupy.Dobrze! - powiedział Alfeez. Będą walczyli z wściekłością, Odwieść cię od szaleńczych planów, grafie.Zrezygnuj z wieljaką przywołuje żądza bogactwa.kości i sławy, zwycięż swą pychę. Głupcze rzekł twardo Gardzek ja poświęcam się dla Gor Lecz wara od pałacu.Ogłosicie wśród swych wojsk, że kto tkniedoru.choć jedną rzecz stamtąd, zapłaci głową.Vallis zgromadził cenne skarby, w tym wiele kosztowności i pamiątek zrabowanych w Omelorze. Jakżeś biedny, grafie zaśmiał się cicho Ardin musisz zostać królem.Czy uważać cię należy za męczennika?- I w Barren dodał Mardhiw-Ardh.Alfeez uśmiechnął się gorzko. Dość tego! zrzucił dłoń Arriina ze swego ramienia. Wracaj,'skąd przybyłeś odwrócił się, ale dłoń gościa zatrzymała go w pół Pół khomindeńskiego zamku przeniesiono do Weerdengard.ruchu.Zapanowało milczenie.- Za tydzień ruszamy przerwał je Gardzek. Roześlijcie goń Nie przyszedłem spierać się z tobą.Patrz tam nachylił głowęców do swych marchii.Niech wszystko będzie gotowe.A teraz pod grafa i zmusił go do spojrzenia w toń jeziora.niósł puchar wina, wina! krzyknął do nadbiegających sług.Z ust Omelorczyka wydarł się cichy okrzyk zdumienia.PowierzchniaWśród poruszenia i hałasu nikt nie dostrzegł wypełzającego z kom wody zbliżyła się gwałtownie do jego oczu, ale nie była to już spokojnai czysta granatowa toń, lecz feeria krwawych i złotych błysków, którenaty smoka.zniknęły nagle, ukazując obraz zrujnowanego miasta.Wśród gruzów bielały na słońcu ludzkie kości i najmniejszy nawet ruch nie zakłócał Panie, cóż się stało? Panie! graf uniósł głowę i zobaczył nadmartwego spokoju.Ani jeden ptak nie przelatywał nad ruinami, żadensobą sługę. Wstań, panie, poprowadzę cię do komnaty.dzwięk nie mącił ciszy.Bezruch.Obumieranie.Oparty na ramieniu sługi, stanął chwiejąc się na nogach. Oto twoje dzieło, grafie. Widziałeś tu kogoś? -spytał. To Ottin wyszeptał Gardzek, poznając wzgórze", o które niegdyś Nie, panie usłyszał strach w głosie niewolnika^opierała się twierdza, a obecnie otaczały je jedynie szczątki murów. Nikogo tu nic było? To Ottin odparł jak echo Ardin za sio lat. Nie, panie.Gardzek zasłonił oczy dłońmi, ale upiór oderwał mu palce od twarzy Czy mówiłem coś?i mocno przytrzymał ręce. Tak, panie. Patrz szepnął. Co?Graf próbował wyrwać się z krępującego go uścisku, ale nagle po Wzywałeś kogoś, panie.Ale nikt tędy nie przechodził.Jedynie,czuł straszną słabość i oparł się o balustradę, wtapiając wzrok w przegdy zbliżałem się.czarny ptak poderwał się ze fikały i pofrunął w stronędziwny obraz.jeziora. Któż to uczyni? spytał słabym głosem. Czarny ptak, mówisz? W twej mocy jest jeszcze powstrzymać zły los. Tak, panie.Gardzek szarpnął się potężnie i odwrócił od jeziora.Zatoczył się Dobrze - graf zaczerpnął głęboko powietrza przywołaj doi upadł twarzą na kamienie.mnie szlachetnego ilirdana i szlachetnego Merrila.Niech przyjdą na Precz stąd! krzyknął. Odejdz! Zostaw mnie w spokoju!tychmiast, Powstrzymaj się, grafie.Rutteh natchnął cię złą myślą.Zlam ową Stanie się, jak rozkazałeś, panie rzekł sługa cofając się w głępychę.Pokonaj samego siebie!bokim ukłonie.Gardzek uniósł ciężko ciało z kamiennych płyt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]