[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ezra roześmiał się cicho. Hm.Szeryf posłużył się swego rodzaju hiperbolą  oświadczył i wyciągnął szczupłątwardą dłoń. Jestem jedynym prawnikiem w La Viście i zazwyczaj mam pod swoją piecząwyłącznie drzewa. Ezra posiada jedyny w swoim rodzaju sad owocowy tuż za miastem  wyjaśnił Houten.Twierdzi, że przeszedł już na emeryturę, ale od czasu do czasu udaje nam się go namówić, byzajął się prawem. Sprawy spadkowe i ustalanie prawa własności to nic trudnego  zauważył Maimon. Jeślijednak trzeba będzie bronić przestępcy, musicie zatrudnić fachowca. Jasne. Szeryf podkręcił wąsa. Ale to nie jest sprawa kryminalna.Przynajmniej do tejpory.Po prostu mamy mały problem.Mówiłem ci przez telefon.Maimon skinął głową. Podaj mi kilka szczegółów  powiedział.Słuchał w milczeniu i beznamiętnie.Jedynie raz czy dwa odwrócił się do mnie i uśmiechnął.Kiedy Houten skończył, prawnik zapatrzył się w sufit, jakby dokonywał w myślach jakichśobliczeń.A potem oznajmił: Chciałbym się teraz spotkać z moim klientem. Spędził w celi pół godziny.Próbowałem zabić czas, czytając magazyn dla patrolującychautostrady policjantów, szybko jednak odkryłem, że pisemko specjalizuje się w fotoreportażach zmiejsc śmiertelnych wypadków drogowych.Zdjęciom doszczętnie rozbitych wraków towarzyszyły szczegółowe opisy obrażeń ofiar.Okropność.Nie potrafiłem sobie wyobrazić, co atrakcyjnego mogły znalezć w tych zdjęciachosoby będące bardzo często (z racji codziennych obowiązków zawodowych) naocznymiświadkami takiej masakry.Może magazyn uczył dystansu do rzeczywistości.Odłożyłem pismo iobserwowałem W.Bragdona, który czytał o uprawie roślin, jednocześnie dłubiąc przypaznokciach.W końcu rozległ się brzęczyk. Idz go wyciągnąć, Walt  polecił Houten.Bragdon mruknął  tak jest, szefie , wyszedł i wrócił z Maimonem. Sądzę  stwierdził prawnik  że chyba udało nam się osiągnąć kompromis. Streść mi waszą rozmowę, Ezro.W trójkę usiedliśmy wokół jednego z biurek. Doktor Melendez-Lynch jest bardzo inteligentnym człowiekiem  zaczął Maimon. Możetrochę za bardzo upartym, lecz.według mojej opinii, bynajmniej nie złośliwym. Mnie się ten facet wydaje równie upierdliwy, jak gwózdz w bucie. Jest tylko nieco nadgorliwy w spełnianiu swoich lekarskich obowiązków.Jednakże, jakwszyscy wiemy, Woody Swope jest śmiertelnie chory.Doktor Melendez-Lynch uważa, że jegokuracja może wyleczyć dziecko, mało tego.sądzi, że próbuje ocalić chłopcu życie.Maimon mówił cicho stanowczym tonem.Mógł wziąć stronę Houtena, ale wolał zachowaćsię jak prawdziwy adwokat.Naprawdę byłem pod wrażeniem.Twarz szeryfa pociemniała z gniewu. Tego dziecka tutaj nie ma.Wiesz o tym równie dobrze, jak ja. Mój klient nie uwierzy, dopóki się osobiście nie przekona. Nie ma mowy, aby się zbliżył do Ustronia! Zgadzam się z tobą.Lepiej nie kusić losu.Na szczęście doktor Melendez-Lynch zgodziłsię, żeby przeszukania siedziby Dotknięcia dokonał doktor Delaware.Obiecał zapłacić grzywnę iwyjechać bez dalszych awantur.Rozwiązanie wydawało się niezwykle proste, a jednak ani szeryfowi, ani mnie nie przyszłoono od głowy.Nic dziwnego.Houtenowi wcale nie zależało na poprawie sytuacji, po prostuchciał się pozbyć niewygodnego aresztanta.Ja zaś w wyniku takiego zachowania się Raoulaprzestałem myśleć logicznie.Szeryf przemyślał słowa adwokata. Nie mogę zmusić Matthiasa do otwarcia bram jego posesji. Oczywiście, że nie.Ma prawo odmówić.A zatem.Jeśli się nie zgodzi na naszą wizytę,zastanowimy się ponownie nad tą sprawą.Cóż za logika.Byłem pełen podziwu dla tego człowieka.Houten zwrócił się do mnie.  No więc jak? Zrobi pan to? Jasne.Zrobię wszystko, co może pomóc w tej sytuacji.Szeryf wszedł do swojego biura i wrócił z informacją, że Matthias wyraził zgodę na nasząwizytę.Maimon odbył kolejną rozmowę z Raoulem, a kiedy dał znać, że skończył, Bragdon gowypuścił.Na pożegnanie prawnik powiedział szeryfowi, żeby zadzwonił do niego, jeśli jeszczebędzie potrzebny.Houten nałożył kapelusz i roztargnionym gestem dotknął kabury kolta.Zeszliśmy po schodach i opuściliśmy budynek, udając się w kierunku białego chevroleta elcamino z gwiazdą szeryfa na drzwiach.Houten zapalił silnik, który ryknął niczym wyścigówka.Musiał być podrasowany.Przed ratuszem szeryf skręcił w prawo.Pół kilometra za miastem droga się rozgałęziała.Houten znowu skierował się na prawo.Jechał szybko i gładko, dodając gazu na zakrętach.Droga stopniowo się zwężała, widocznośćbyła coraz gorsza z powodu rzucających cień przydrożnych drzew iglastych.Opony wznosiłytumany kurzu.Nagle na naszej ścieżce pojawił się wielki królik.Zamarł na sekundę, a potem wostatniej chwili zdołał umknąć na bok.Szeryf, nie zwalniając, wyciągnął chesterfielda i go zapalił.Przejechał jeszcze trzy kilometry,zaciągając się dymem i oceniając okolicę bystrym policyjnym spojrzeniem.Na szczycie wzgórzanagle skręcił, przejechał trzydzieści metrów i zatrzymał się przed pomalowaną na czarnołukowatą żelazną bramą.Wjazd do Ustronia nie był oznakowany.Po obu stronach bramy rosły cierniste kopcekaktusów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl