[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Budowanie barykad oraz kopanie rowów strzeleckich na trzech cmentarzach -kalwińskim, ewangelickim i żydowskim - posuwało się szybko.Pracowała przy nichochotniczo ludność Woli.Chłopcy  Parasola i  Zośki , którzy pełnili służbę kołowznoszonych barykad, z podziwem obserwowali tempo roboty, jakie dyktowały łopaty,kilofy, kubły i taczki wolskie.Częstowali się wzajemnie.Aączniczki i sanitariuszki wspólniez dziewczętami wolskimi, nie zważając na siąpiący deszcz, rozpalały niewielkie ogniska i cośtam pitrasiły w kociołkach.Czuli się jedną polską gromadą.Dobrze im było razem pracować ipogadywać o różnych różnościach.Maryna (sanitariuszka z kompanii Giewonta, która dopiero dziś dołączyła dokompanii) mówi o zdobyciu przez naszych elektrowni na Powiślu.A Maryna - córka PaniJaniny - mieszka na Dobrej, najlepiej więc o tym wie.Można już podobno chodzić przez całemiasto, tylko trzeba patrzeć bystro.Tam, gdzie nie ma barykad, Niemcy jeżdżą jeszczeautami i strzelają.No to wtedy - w bramę.- A co na Pradze i na Ochocie? - pyta jakiś tramwajarz.Nie wiedzą.Nikt nic nie słyszał ani o Pradze, ani o Ochocie.Ale słyszeli i wiedzą owielu innych sprawach.%7łe PPS organizuje milicję i że do tej milicji stoją ogonki.Każdy chciałby miećkarabin, ale z karabinami na razie krewa.No, ale nie ma dziś - będą jutro.%7łe fabryki nie idą.%7łe Sowieci zajęli Wołomin, Zielonkę i Palenicę, bo teraz tyle sięnie wiadomo skąd poznajdowało aparatów radiowych, że można samemu i bez strachu słuchać komunikatów byle skąd: z Londynu, z Moskwy, każdy tam teraz po polsku gada.Tylko te okropne opowiadania uchodzców z Koła i ściskający serce widok ich nędzy.I ci paniką ogarnięci powstańcy, którzy wczoraj wracali po nieudanym ataku na Fort Wolski.Jedni chłopcy pełnią służbę na placówkach i czujkach wśród ruin po dawnym getcieoraz na cmentarzach.Inni likwidują drobne gniazda oporu, wykrywane tu i ówdzie w ichrejonach.Ambicja obydwu batalionów szaroszeregowych zmierza ku temu, aby cały ich rejonWoli byt na sto procent czysty.Z daleka, jak już kilka razy od początku powstania, słychać narastający warkotmotorów, połączony z charakterystycznym chrzęstem: czołgi.Nikt nie przerywa robót i zajęć.Zgadują tylko, jakimi ulicami przesuwa się kolumna czołgów.Zdaje się Wolską.Ale i odstrony Kercelaka dolatuje podobny głos, i od dalekiej Powązkowskiej, i od pobliskiejOkopowej.Ale oto coś nowego: szum pełznących czołgów przerywa mocny wybuch,rozchodzący się echem po ulicach.Po nim - drugi, trzeci.To nie granaty ręczne, to cośpoważniejszego.Działa? Działka?Po kilku minutach już wszyscy wiedzą: czołgi strzelają z dział.Od strony Wolskiej iOkopowej szybko nadchodzą ludzie.Niektórzy biegną.Przechodnie i gapie znikają z uliczek, placów, ulic.Kryją się do bram i wyglądająostrożnie.Na Wolskiej i Chłodnej nawet tych ostrożnych nie widać: bramy są tu pozamykane,poryglowane, a jezdnie i chodniki wyglądałyby jak wymarłe, gdyby nie dwa czołgi w jednymmiejscu ulicy i dwa inne w drugim.Czołgi przesuwają się łomocąc o bruk.Ukryci za ichpancerzami czołgiści co pewien czas biją z dział w domy, w bramy.Czasem echa strzałówdziałowych dopełniają szybkie, seryjne trzaski ciężkich karabinów maszynowych, którychlufy wyglądają z otworów pancerza czołgowego.Gdzie tylko zauważyć się da jakikolwiekruch, tam natychmiast kierowany jest ogień.Niekiedy któryś z czołgów skręca ku upatrzonejbramie i zasypując ją gradem pocisków miażdży taranem swego potwornego łba.Za niektórymi czołgami widać czasem wielkie samochody wojskowe wypełnioneżandarmerią, SS-manami, żołnierzami piechoty.Ich broń maszynowa nie milknie, skierowanalufami ku oknom wszystkich pięter, ku witrynom sklepów, ku bramom.Tu i ówdziezeskakują z wozów.Wpadają w wywalone bramy, w podwórza, w klatki schodowe.Dzikiewrzaski, strzały r głosy przerazliwej rozpaczy olewają się wówczas w jeden niesamowitychór.Irka nie miała na razie określonej roboty.Dowiedziała się, że trzy dziewczyny z  Dysku wychodzą do Zródmieścia po kilkanaście pozostawionych w skrytce pistoletów.Uzyskała zezwolenie na przyłączenie się do nich.Szybko przesunęły się pod murem cmentarnym ulicy Karolkowej, wymijającwznoszoną tu barykadę.Przeskoczyły niebezpieczną Chłodną.%7łyczliwi gapie w bramachzapewnili, ze czołgów nie widać.Zresztą ludzie w bramach wzdłuż całej trasy nie szczędzilirad, ostrzeżeń, informacji.W jednej z bram na Siennej poczęstowano je nawet kanapkami icukierkami: jedząc patrzyła z podziwem na ustawione tu stoliki i piętrzące się na nichsmaczności.Najwidoczniej czołgi omijały dotąd tę ulicę.Ledwo wychyliły się w Marszałkowską, musiały wpaść do bramy i przeczekać.Znówszły czołgi.Skąd i gdzie szły - nie wiadomo.Energiczny komendant opl zaryglował bramę izapędził wszystkich w korytarze klatek schodowych.Dopiero gdy ucichł zupełnie łomotmaszyn, bramę otworzono.Wprawdzie i teraz energiczny komendant chciał wstrzymaćczwórkę dziewcząt od  skoku przez niebezpieczną Marszałkowską, ale Irka ostro zażądała,aby przestano się nimi zajmować.Pochylone kolejno przebiegły jezdnię i chodnikiMarszałkowskiej.Pistolety w skrytce na Złotej znalazły w porządku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl