[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czuła to w całym ciele, odpowiedziała gardłowymjękiem i pocałowała go, musnęła zębami jego język.I poczuła kolejny przypływ mocy i pożądania.Przyjęła je i oddała mu; powróciły po chwili falą, której nie mogła się oprzeć, mogła jedynie pozwolić,by obmyła ją i zabrała resztki zdrowego rozsądku.Resztki wątpliwości.Pozwoliła, by jej dłonie błądziły po jego klatce piersiowej, by czuły rytm jego serca.Dotykała jegożeber, przesunęła je niżej, znalazła wypukłość w dżinsach i potarła tak mocno, że gwałtowniewstrzymał oddech.- Do cholery, Megan.Spódnica krępowała ją w talii, dłonie Nicka mocowały się z nią niecierpliwie, jego usta zsuwały sięcoraz niżej wzdłuż szyi, do piersi.Krew dudniła jej w uszach.Była miękka, bezwładna, przepełnionamrocznym pożądaniem.Dotknęła suwaka jego spodni.Pieścił jej uda palcem, ledwie muskał skraj jejmajteczek i zaraz uciekał, powracał i uciekał, aż złapała się na tym, że porusza biodrami, szuka jegopalców, zła, że nie ma ich tam, gdzie tego pragnie.W pierwszej chwili myślała, że pukanie do drzwi to tylko gra wyobrazni, tym bardziej że rozległ sięmęski głos wołający jej imię.Ale nie ustępował, był coraz bardziej natarczywy.Tak głośny, że niemogła go dłużej ignorować.Greyson stał pod jej drzwiami.Rozdział 22Nick zdał sobie z tego sprawę chwilę pózniej.Odskoczyli szybko do siebie, jakby wpadł między nichzdechły kot.- Megan, otwórz, proszę.Musimy porozmawiać.W lustrze nad toaletką widziała rozpaloną kobietę; włosy, upięte na czubku głowy, opadałykosmykami na twarz, zsunęło się ramiączko sukni.Miała opuchnięte usta i rozmazany tusz.Wyglądała, jakby przed chwilą robiła.dokładnie to, co robiła.Nick patrzył na nią wzrokiem pełnym zażenowania.- Cholera, wiedziałem, że tak będzie, cholera.- Uspokój się, dobrze?Megan wsunęła włosy za uszy, rozpuściła je, przeczesała palcami.- Nie zrobiliśmy nic złego.Znowu głos Greysona zza drzwi:- Meg, proszę.Zdaję sobie sprawę, że pewnie nie chcesz ze mną rozmawiać, ale.proszę cię, docholery.- Nie zrobiliśmy nic złego.- Nick staczał walkę ze swoją koszulą; wsadził ją w spodnie, uznał, że niewygląda to najlepiej, więc ją wyciągnął i powtórzył wszytko od początku.- To znaczy.cholera,jestem pijany.Zrobiliśmy.Zrobiliśmy.- Wcale nie.Tylko trochę się całowaliśmy.To nic takiego.- Nie według niego - sapnął Nick.Megan była skłonna przyznać mu rację i bardzo ją to złościło.Niby dlaczego martwi się tym, żeGreyson się dowie? Przecież zerwali ze sobą, prawda? Co go, do cholery, obchodzi, z kim ona sięcałuje? Albo troszeczkę pieści? Nie, nie będzie miała wyrzutów sumienia z tego powodu; nie posunęlisię dalej niż licealiści pod nieobecność rodziców, którzy pojechali po pizzę.Co to było? Pierwszabaza? No, może druga.Nie miała pojęcia, ale trzecia to zdaje się naga skóra, więc.nieważne.Nie po-sunęli się za daleko, w tym rzecz.- Bryaela, wiem, że nie śpisz, widzę, że pali się światło.Proszę, nie zmuszaj mnie, żebym to wszystkomusiał ci powiedzieć przez drzwi.Jeszcze tylko szybkie zerknięcie w lustro.Przetarła oczy i usta, żeby wyglądać normalnie.Zacisnęładłoń na zimnej gałce w drzwiach.%7łołądek podszedł jej do gardła.Nie było to najprzyjemniejszeuczucie, wzmocnione dodatkowo zdenerwowaniem, strachem i rozpaczą.I podnieceniem nadalbuzującym w jej krwi.- Błagam cię.Opierał się o framugę, równie pijany jak przedtem, ale już mniej elegancki.Miał ciemne kręgi podoczami, rozpiętą koszulę, poplamioną, jeśli się nie myliła, rozlaną whisky.Spowijał go zapachszkockiej i dymu tytoniowego; nie przykry, lecz niepokojący; demony ognia czasami palą, czerpią ztego energię.Greyson jednak robił to rzadko i nigdy nie w takich ilościach, by czuła od niego zapachdymu.Widok Greysona w takim stanie zabolał ją jak cios w samo serce.Stali tak, mierząc się wzrokiem, może przez minutę, a może godzinę.Megan nie umiała tego ocenić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]