[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Skoro sięskupim w siebie, odetniem od ludzi, siebie czujemy, siebie pojmujemy tylko.Miłość! wielki i święty wyraz, lecz ubogi, lecz słaby na odmalowanie tego coznaczy.Miłość to świat  miłość to Bóg  miłość to życie, to wszystko.Cojest  jest nią; a z wysoka nic nie widać prócz niej.Natura żywa jest miłością samą, społeczeństwo klei te uczucie, jak klei i spajakamienie z atomów, chmury, z niewidocznych wyziewów.Wszystko co święte, co dobre, co prawdziwe, co piękne, jest miłością.A dwojgakochanków namiętne uczucie to tylko odłamek, to tylko gałązka ogromnegodrzewa, pod którego cieniem drzemią światy, i słońca, i gwiazdy, i błękity eteru.Jedna miłość jest złą, jest fałszem, jeśli śmiercią moralną  miłość samegosiebie.Wszystko co złego ma świat, co nazywa się złem, z samolubstwapochodzi.Ono roztacza, rozbija, morzy, unicestwia. Przez nie ginąspołeczeństwa i gasną światy w niebiosach.Niech chwilę ziemia zatrzyma się wmiłosnym biegu koło słońca,  umarła  niech chwilę człowiek zawrze sięsam w sobie  a nie żyje.Bo życie jest miłością.A miłość jest ofiarą  ; lecz ofiarą rozkoszną, dobrowolną  poświęceniem bezwejrzenia po za siebie.I nie ma miłości bez ofiary.Wszystkie miłości nią żyją.Wejrzyjcie na niebiosa  co tam światów wiecznie krążących około ogniska,które mu swój byt poświęciły; wejrzyjcie na społeczeństwa  jezli na nichzgasł duch ofiary, dach miłości,  ruiną są, popiołem, rumowiskiem.Tak myślał idąc Jan, i rozogniony własnem dumaniem, stanął już szarymwieczorem u krzyża, naprzeciw domku ojcowskiego.Pod krzyżem modlił się starzec siedząc, z wypogodzonem obliczemchrześcijanina. Co ci się stało Janie, rzekł gładząc wąsa  siwy powrócił bez ciebie.Wiedziałem, że cię z siodła wysadzić nie mógł, boćby to już do licha wstydbyło; musiałeś zsiąść i nieuważnie go puścić. Coś na kształt tego, odpowiedział całując rękę starca. I zyskałeś, że ci śliczną kulbakę podruzgotał bestia w kawałki, musiał sięgdzieś tarzać. Dobrze, że się nie okaleczył, alem go sam opatrzył, nic mu sięnie stało.Ale gdzieżeś był?Jan, który tajemnic mieć nie chciał, opowiedział staremu swoje pierwsze, drugiei trzecie na balu i dzisiejsze czwarte spotkanie z Julią i Marią, nie tając wcale, żejedna z nich mocno go zajęła.Darski potrząsał głową i brwi zachmurzył.  To coś szparko mości panie  rzekł wysłuchawszy, a w dodatku i na nic cisię nie zdało.Boć to pany, a my wcale nie  oni dumni jakby ich rodziłaBatorówna, z tego nic być nie może, tylko się daremnie zakrwawisz w sercu.Otlepiejbyś sobie ubogą jaką znalazł szlachcianeczkę, a piękną, a skromną; apoczciwą, a pracowitą; pobłogosławiłbym ci z duszy. Przecież jezli im o to chodzić może, jestem szlachcic. Tak, bo spodziewam się, że i w duszy szlachectwo nosisz jak wszyscyDarscy, bez czego kiep szlachcic  przerwał stary. A do tego jestem ci bogaty  dodał Jan. Bogactwo, dziecko moje, rzekł ojciec, dziś jest, jutro go nie ma.Z niem jak zsmaczną potrawą obchodzić się potrzeba, lepiej jej nie kosztować, żeby sobienałogu nie zrobić; a mając nawet bogactwo, niech ci serce do niego nieprzylega.Patrz jak dziś mnie mało kosztuje, żem zubożał.%7łal mi moich poczciwychludzi, nic więcej i też samę kaszę i krupnik jak dawniej zajadam, bom się dopulpetów nie nazwyczaił, żeby po nich stękać. Ani ja mój ojcze  wiesz jak mi mało potrzeba. I dlatego ci właśnie ani bogatej, ani wysoko urodzonej żonki nie życzę.Wiesz co to u nas dobre wychowanie, toć to tylko wypieszczenie i popsucie.Przy takiej żonie i ty się popsujesz, zmiękniesz, zbabiejesz.A mężczyzniezbabieć to już ostatnia rzecz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl