[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozważywszy to wszystko,uznałam, że mogę się tym zająć.Ponieważ Fran miała tego dnia wol-ne, zadzwoniłam do niej zaraz po przybyciu do pracy.- Cześć, to ja.Słuchaj, pamiętasz, jak mówiłaś, że jesteś kom-pletnie spłukana?- Och, nie przypominaj mi o tym - zazgrzytała Fran.- Zaczynampoważnie myśleć o włamaniu się do przedszkola, by ukraść maluchomfarby.Masz pojęcie, ile teraz kosztują przybory malarskie?- Dobra, na razie się nie włamuj.Masz czas dziś wieczorem?- Tak sądzę, ale dlaczego?- Będziemy szukać kota.- Czyjego kota?- Takiej jednej Beverley.Myślę, że to jedna z tych zwariowanychbogatych bab, która urządza dobroczynne imprezy na rzecz ubogich uPrądy.- A dlaczego mamy szukać jej kota?- Bo nagroda wynosi 600 dolarów.SR Nastąpiła chwila ciszy, podczas której Fran przetrawiała tę infor-mację.- Tyle bym nie dała - powiedziała w końcu.- No, gdyby to byłpies, mogłabym zrozumieć.- Taa, rozumiem i popieram.Ja też bym tyle nie dała.Nie sądzę,by moi rodzice chcieli wyłożyć tyle nawet za mnie.Ponarzekałyśmy jeszcze trochę, kiwając smętnie głowami nadwypaczonymi priorytetami zwariowanych milionerów, z drugiej jed-nak strony uznałyśmy za wspaniałe to, że są na tym świecie takieBeverley Barking-Mad, na których bziku możemy skorzystać, i umó-wiłyśmy się po pracy.A ponieważ, choć nadchodziła wiosna, pogodawciąż sprawiała niespodzianki, a zmierzch zapadał dość wcześnie,Fran obiecała, że przyniesie latarki, coś-co-koty-lubią najbardziej(gdyby trzeba było przywabić Hamisha) i wszystko, co mogłoby sięprzydać w naszej akcji.Wieczorem, gdy Fran przyszła do mnie, pokazałam jej notatkę oHamishu (którą dyskretnie wyciągnęłam z plastikowej koperty pod-czas przerwy na lunch).Fran jednak najwyrazniej nie była pod wraże-niem ewentualnych złotych gór w takim stopniu jak ja.- Belle, nie powiedziałaś, że ten Hamish zaginął ponad pięć mie-sięcy temu! Jeśli nie jest teraz w Ameryce Południowej, to mogę sięzałożyć, że po prostu przejechał go samochód.- Nie mów takich okropności.- Wprawdzie, podobnie jak Fran,nie lubiłam kotów, lecz mimo to czułam jakieś dziwne przywiązaniedo Hamisha, mające swe zródło zapewne w tym, że podejmując po-szukiwanie go, zaczęłam czuć się jak nie przymierzając bernardynBarry, Bohaterski Ratownik.- A właściwie, jak zamierzasz go szukać? W tym kretyńskimogłoszeniu nie ma nawet zdjęcia tego po trzykroć kretyńskiego kota.Nie napisali, jaką nosi obróżkę, jakiej jest maści i tak dalej.- Wysadzana diamentami - powiedziałam potulnie.- Co?SR - No, po prostu jestem pewna, właściwie przeczuwam, że Hamishpewnie nosi obroże wysadzane diamentami - odpowiedziałam jeszczebardziej potulnie.- Hamish nie może zostać znaleziony martwy (ups!)w jednej z tych masowo produkowanych imitacji ze skóry.Fran trochę dziwnie na mnie spojrzała, po czym westchnęła.- Nodobra.Myślę, że możemy to zrobić, zważywszy, że już zadałam sobietyle trudu.Nieco uraziło mnie to ostatnie zdanie.W końcu to ja zerwałamogłoszenie i w ogóle, ale nic nie powiedziałam.- Co przyniosłaś? - zapytałam nadąsana.Rozchmurzyła się i poda-ła mi torbę.- To nasz ekwipunekdo szukania kota.- Oprócz wielu innych rzeczy, w torbie znajdo-wały się dwie latarki.Jedna miała baterie na wymarciu, druga zaś byłato dziecięca latarenka, której światło przypominało raczej migotaniegasnącej kadzielnicy.Prosząc Fran, by przyniosła coś-co-koty-lubią-najbardziej, mia-łam na myśli otwartą już puszkę kociej karmy, ewentualnie kłębekwłóczki, no może jeszcze mleko i miseczki (które można by poroz-stawiać).Fran natomiast uznała, że bardziej przydatne będą: broszurana temat wycieczek na Wielką Rafę Koralową, pełna błyszczącychfotografii ryb tropikalnych i kaseta video z filmem Mouse Hunt.- Brr, ale robi się zimno.- Obie wzdrygnęłyśmy się pod nagłympodmuchem lodowatego wiatru.- Właściwie, dlaczego by nie wpaśćdo pubu na małego drinka, by rozgrzać się przed akcją?Rozsiadłyśmy się w zacisznym cieple pubu, z drinkami w zasięguręki [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl