[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OczywiÅ›cie sam siÄ™ oszukuje.W rzeczywistoÅ›cichodzi o jego urażonÄ… dumÄ™.Brat Fadiego wywaliÅ‚ go z IVT pod faÅ‚szywymi zarzutami.Amój mąż jest pracoholikiem.To jego sÅ‚abość.OdchyliÅ‚a siÄ™ na siedzÄ…co do tyÅ‚u i zÅ‚ożyÅ‚a rÄ™ce na kolanach.- I co teraz?- Zawsze istnieje jakieÅ› rozwiÄ…zanie.Tylko trzeba je dostrzec.- Lindros zerknÄ…Å‚ nadwóch strażników tuż za progiem izby chorych.Rozmawiali ze sobÄ… przyciszonymi gÅ‚osami.- Nie chcesz siÄ™ stÄ…d wydostać?- A co z Costinem?- ZakoÅ„czyÅ‚ swojÄ… pracÄ™ dla Fadiego.Taka inteligentna kobieta jak ty powinnawiedzieć, że staÅ‚ siÄ™ zbÄ™dny.- To nieprawda! - krzyknęła.- Katiu, wszyscy mamy skÅ‚onność do oszukiwania siÄ™.Dlatego wpadamy w tarapaty.Nie myÅ›lisz perspektywicznie.SiedziaÅ‚a nieruchomo i patrzyÅ‚a na niego z dziwnym wzrokiem.- Wszyscy potrafimy siÄ™ też zmieniać - dodaÅ‚.- A nawet musimy, żeby żyć dalej, żebyprzetrwać. OdwróciÅ‚a na chwilÄ™ wzrok, jak to robiÄ… ludzie, kiedy siÄ™ bojÄ… podjąć decyzjÄ™ ipotrzebujÄ… otuchy.- Kto ci to zrobiÅ‚, Katiu? - zapytaÅ‚ Å‚agodnie Lindros.SpojrzaÅ‚a z powrotem na niego zlÄ™kiem w oczach.- Fadi.I jego ludzie.NakÅ‚onili Costina, żeby skoÅ„czyÅ‚ urzÄ…dzenie jÄ…drowe.- To nie ma sensu - skwitowaÅ‚ Lindros.- JeÅ›li Veintrop wiedziaÅ‚, że jesteÅ› w rÄ™kachFadiego, to mu powinno wystarczyć, nie sÄ…dzisz?Kobieta zagryzÅ‚a wargi i skoncentrowaÅ‚a siÄ™ na swoim zajÄ™ciu.Po chwili wstaÅ‚a.- Katiu, dlaczego mi nie odpowiedziaÅ‚aÅ›? WyszÅ‚a z izby chorych.Nie obejrzaÅ‚a siÄ™.AnnÄ™ Held staÅ‚a w chÅ‚odnym deszczu na rogu Ósmej ulicy i L Street w Northeast.MiaÅ‚a wrażenie, że kompaktowy pistolet Smith&Wesson w prawej kieszeni jej trencza tojakaÅ› straszliwa deformacja, którÄ… wÅ‚aÅ›nie u niej zdiagnozowano.WiedziaÅ‚a, że zaryzykuje wszystko, byle tylko nie czuÅ‚a siÄ™ odtrÄ…cona.Jedyne, comogÅ‚a zrobić, to udowodnić, że znów jest coÅ› warta.JeÅ›li zastrzeli SorajÄ™, Dżamil na pewnoprzyjmie jÄ… z powrotem.PostawiÅ‚a koÅ‚nierz, żeby siÄ™ ochronić przed zacinajÄ…cym deszczem, i zaczęła iść.Powinna siÄ™ bać tej okolicy, którÄ… policja wolaÅ‚a omijać, ale byÅ‚a dziwnie spokojna.Choćmoże to wcale nie dziwne.Nie miaÅ‚a nic do stracenia.SkrÄ™ciÅ‚a za róg w SiódmÄ… ulicÄ™.Czego szuka? Jakie wskazówki powiedzÄ… jej, czysÅ‚usznie wydedukowaÅ‚a, że Soraja zaszyÅ‚a siÄ™ wÅ‚aÅ›nie tutaj? PrzejechaÅ‚ samochód, potemdrugi.Twarze - czarne, latynoskie, wrogie, obce - patrzyÅ‚y na niÄ… zÅ‚ym wzrokiem.Jedenkierowca wyszczerzyÅ‚ do niej zÄ™by i obscenicznie poruszyÅ‚ jÄ™zykiem.WÅ‚ożyÅ‚a prawÄ… rÄ™kÄ™ dokieszeni i zacisnęła palce na chwycie broni.SzÅ‚a i patrzyÅ‚a na mijane domy - zaniedbane, zniszczone, naznaczone ubóstwem,obojÄ™tnoÅ›ciÄ… i pÅ‚omieniami.MaleÅ„kie podwórka od frontu wypeÅ‚niaÅ‚ gruz i zawalaÅ‚y rupiecie,jakby na tej ulicy mieszkali handlarze starzyznÄ…, wystawiajÄ…cy na sprzedaż swoje nÄ™dznetowary.Powietrze cuchnęło gnijÄ…cymi odpadkami i moczem, klÄ™skÄ… i rozpaczÄ….Tu i tambiegaÅ‚y wychudÅ‚e psy i szczerzyÅ‚y na AnnÄ™ żółte zÄ™by.CzuÅ‚a siÄ™ jak tonÄ…cy, który kurczowo trzyma siÄ™ jedynej rzeczy, aby nie pójść na dno.Od Å›ciskania chwytu broni spociÅ‚a jej siÄ™ dÅ‚oÅ„.PomyÅ›laÅ‚a przelotnie, że wreszcie nadszedÅ‚dzieÅ„, kiedy wykorzysta umiejÄ™tnoÅ›ci nabyte podczas wielogodzinnych ćwiczeÅ„ na strzelnicy.UsÅ‚yszaÅ‚a gruby, rzeczowy gÅ‚os instruktora, korygowaÅ‚ jej postawÄ™ lub sposób trzymaniabroni, gdy przeÅ‚adowywaÅ‚a sÅ‚użbowego smith&wessona.PomyÅ›laÅ‚a o swojej siostrze Joyce.PrzypomniaÅ‚a sobie smutek ich wspólnego dzieciÅ„stwa.Ale przecież byÅ‚y też radoÅ›ci, gdy sypiaÅ‚y w jednym łóżku, opowiadaÅ‚y sobiehistorie o duchach i czekaÅ‚y, która pierwsza wrzaÅ›nie ze strachu.AnnÄ™ czuÅ‚a siÄ™ teraz jakduch sunÄ…cy przez Å›wiat, gdzie dawniej żyÅ‚a.Przecięła jezdniÄ™ i minęła plac zaroÅ›niÄ™ty, mimozimy, chwastami do pasa.Opony, zniszczone jak twarz starego czÅ‚owieka, puste plastikowebutelki, strzykawki, zużyte prezerwatywy, wyrzucone telefony komórkowe, jedna czerwonaskarpetka z dziurÄ… w miejscu na duży palec.I odciÄ™ta koÅ„czyna.AnnÄ™ aż podskoczyÅ‚a z walÄ…cym sercem.To tylko rÄ™ka lalki.Ale tÄ™tno nie spadÅ‚o.PatrzyÅ‚a z ponurÄ… fascynacjÄ… na odciÄ™te ramiÄ™, leżące wÅ›ród zwiÄ™dÅ‚ych chwastów.ByÅ‚o jakprzerwana przyszÅ‚ość Joyce.AnnÄ™ zadaÅ‚a sobie pytanie, jaka jest wÅ‚aÅ›ciwie różnica miÄ™dzyprzyszÅ‚oÅ›ciÄ… Joyce a jej wÅ‚asnÄ… terazniejszoÅ›ciÄ…? Dawno nie pÅ‚akaÅ‚a.Teraz miaÅ‚a wrażenie, żejuż zapomniaÅ‚a, jak to siÄ™ robi.DzieÅ„ zamieniÅ‚ siÄ™ w ciemnÄ… noc, lodowaty deszcz w mokrÄ… mgłę.Wilgoć zastygaÅ‚ana wÅ‚osach i dÅ‚oniach.Od czasu do czasu rozlegaÅ‚o siÄ™ wycie syreny, potem milkÅ‚o wniespokojnej ciszy.UsÅ‚yszaÅ‚a za sobÄ… warkot silnika.Przystanęła z walÄ…cym sercem i czekaÅ‚a, ażsamochód jÄ… minie.Nie przejechaÅ‚ obok.RuszyÅ‚a dalej, tym razem szybszym krokiem.AutowyÅ‚oniÅ‚o siÄ™ z mgÅ‚y i dostosowaÅ‚o prÄ™dkość do jej tempa.Natychmiast zmieniÅ‚a kierunek i z rÄ™kÄ… zaciÅ›niÄ™tÄ… na chwycie smith&wessonazawróciÅ‚a w stronÄ™ samochodu.ZatrzymaÅ‚ siÄ™.Szyba kierowcy opuÅ›ciÅ‚a siÄ™ i odsÅ‚oniÅ‚apociÄ…głą, zniszczonÄ… twarz koloru starego skórzanego buta.BrodÄ™ pokrywaÅ‚ siwy zarost.- Chyba siÄ™ pani zgubiÅ‚a - zagadnÄ…Å‚ kierowca gÅ‚osem zachrypniÄ™tym od nikotyny.-Kursy bez taksometru.UchyliÅ‚ czapki baseballowej.- Może pani potrzebuje transportu? BojakaÅ› banda przy nastÄ™pnej przecznicy już siÄ™ oblizuje na myÅ›l o takiej piÄ™knej kobiecie.- PoradzÄ™ sobie - odparÅ‚a AnnÄ™, ale nagÅ‚y strach sprawiÅ‚, że zabrzmiaÅ‚o to niepewnie.Taksiarz popatrzyÅ‚ na niÄ… z powÄ…tpiewaniem.- Jak pani uważa.Kiedy wrzuciÅ‚ bieg, AnnÄ™ zawoÅ‚aÅ‚a:- Niech pan zaczeka! - Przesunęła dÅ‚oniÄ… po wilgotnym czole.CzuÅ‚a siÄ™ tak, jakbymiaÅ‚a wysokÄ… gorÄ…czkÄ™.Kogo chciaÅ‚a oszukać? Nie potrafiÅ‚aby strzelić do Sorai, a tymbardziej jej zabić.ChwyciÅ‚a za klamkÄ™ tylnych drzwi, wÅ›liznęła siÄ™ do taksówki i podaÅ‚a kierowcy adres.ZdecydowaÅ‚a nie wracać do kwatery głównej CIA.Nie chciaÅ‚a spotkać ani Dżamila, aniStarego.ZastanawiaÅ‚a siÄ™, czy jeszcze kiedykolwiek bÄ™dzie w stanie spojrzeć im w oczy.Taksiarz przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ jej przez ramiÄ™. - O co chodzi? - zapytaÅ‚a trochÄ™ zbyt defensywnie.Mężczyzna odchrzÄ…knÄ…Å‚.- Cholernie fajna z pani babka.PostanowiÅ‚a być wyrozumiaÅ‚a, wyjęła plik banknotów i pomachaÅ‚a mu pieniÄ™dzmiprzed nosem.- Zawiezie mnie pan, czy nie? Taksiarz oblizaÅ‚ wargi i wrzuciÅ‚ bieg [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl