[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Muszę o tym porozmawiać z Geof-fem, bo to teraz jegodziałka.- Obrzuciła wzrokiem stołówkę.- Nie wiesz czasem, gdzie on jest?- Nie widziałem go od obiadu.- Derrick rozejrzał się.-Powiedział, że jedzie nagrań, żeby coś sprawdzić.Karin zmarszczyła brwi.- Nic tam nie ma do sprawdzania.- Czy znów coś przesadziła z Geoffem?Chyba nie, ale wyszedł bez słowa.Coś go najwyrazniej nurtowało.- Już jest, popatrz.- Derrick odwrócił się do drzwi, przez które wchodziliwłaśnie Geoff i Paddy.Oczy Geoffa błyszczały, nos i uszy były czerwone.Pił, pomyślała Karin.Podeszła do niego, odciągnęła go na bok.- Musimy porozmawiać.Jutro robotnicy zaczynają instalację.- No to zaczekajmy do jutra.- Geoff spojrzał na nią powiększonymi zrenicami.- Aeb mi pęka.Karin pociągnęła nosem.- To dżin, tak?- O czym ty mówisz?- Piłeś dżin.I nie patrz tak na mnie.Myślisz, że jak Rowan nie poczuje, to sięnie domyśli.Ale ja wiem, jaki jesteś na trzezwo, a w tej chwili na pewno trzezwyniejesteś.- Dotknęła jego ramienia.- Geoff, wez się w garść.Robisz sobie tylkokrzywdę.- Pilnuj własnego nosa - warknął.- Czepiasz się o byle co.Przesadzasz zewszystkim.Ruszył w stronę drzwi, omal nie spadł ze schodków.Karin poszła za nim z bijącym sercem.Był kompletnie pijany.Zatrzymał się przy sosnach przed swoją przyczepą, ramiona zwisały mubezwładnie.- Geoff - powiedziała Karin stanowczym tonem.- Nie możesz jednocześnie pići pracować.Gra idzie o wielką stawkę.Pomyśl o swojej przyszłości.- Dobry Boże,pomóż mu się ocknąć, nim będzie za pózno.Geoff oparł się o wątłą sosenkę.- Wiesz, kim ty jesteś? Cholerną, wścibską samicą.Nikt cię nie prosi, żebyś miAnula & ponausoladanscurządzała życie.Albo pracę.- Usta mu się zwęziły.- Rowan mi ufa.To mnie przy-dzielił główną platformę, nie tak? To znaczy, że nie potrzebuję twojej pomocy.Rzucił jej spojrzenie pełne pogardy.- Zupełnie jak Alicja.Zawsze musicie się w coś wpieprzać - wymamrotał.Odwrócił się od niej i odszedł w noc.Karin westchnęła.Geoff pozostawał Geoffem.Już tego doświadczyła.Jeśli samnie widział problemu, ona nic nie mogła zrobić.Ale jeśli spartoli robotę - jej robotę -będzie musiała o wszystkim powiedzieć Leonardowi.Zawróciła w stronę stołówki.Rowan stał w drzwiach.- Coś nie tak? - zapytał.Patrzył to na Karin, to na przyczepę Geoffa.-Słyszałem, że rozmawiałaś z Ellisem.Zawahała się.- Nie, nic złego się nie dzieje.Geoff po prostu nie najlepiej się czuje, boli gogłowa.Powiedział, że nie będzie jadł kolacji.- Karin skrzywiła się przy kłamstwie.Weszła po schodkach, ocierając się o Rowana.- Wchodzisz? - spytała.Spojrzał kuciemnym drzewom, skinął głową i wszedł za nią.Usiadła naprzeciwko niego.W chwilępózniej Thorny wniósł parujący półmisek z plastrami jagnięciny i smażonymiziemniakami.Nałożyła sobie na talerz, wbiła widelec w kartofel i odegnała od siebiezmartwienia.W jednym punkcie zgadzała się z Geoffem - nie mogła decydować o jegożyciu.Tym niemniej.Przestań o tym myśleć, odezwał się w niej głos.Westchnęła i powróciłamyślami do stołówkowej konwersacji.Podniosła głowę i napotkała płonące spojrzenie Rowana.Oczy mężczyznyprzemknęły po jej ciele, rozbierając ją potajemnie.Coś zapulsowało jej w brzuchu,popłynęło ku piersiom.Zalała ją fala gorąca.Odsunęła od siebie talerz i podniosła doust filiżankę z herbatą.Po drugiej stronie stołu Rowan słuchał uprzejmie wywodów swego przyjacielaJacka, ale uśmiech, jakim obdarzył Karin, i błyski w srebrnych oczach zagotowały wniej krew.Zgodziła się zagrać w szachy z Derrickiem, ale nie była w stanie skupić się nagrze.Zamiast pomyśleć o strategii, przywoływała w myślach palce Rowana błądzącepo jej ciele.Zastanawiała się jednocześnie nad tym, co ich łączyło.Czy miała pójść na ryzyko? A jeśli Rowan nigdy nie przyzna się, że jest mubliska? Czy tak bardzo bał się zaangażować, że pozwoli jej wrócić do Kalifornii,pozwoli jej zniknąć ze swego życia? Spróbowała się skoncentrować.- Szach i mat - zaśmiał się Derrick, podnosząc do góry jej króla.- Trudno - powiedziała.- Wygląda na to, że nie nadaję się dziś do walki.-Wstała i ruszyła w stronę drzwi.-Dobranoc panom.W pokoju oparła się o drzwi.Robiło się coraz ciemniej, a ona zdała sobiesprawę, że cały wieczór czekała na Rowana, na to, by ją otoczył ramionami, całowałjej ciało.Twarz zrobiła się jej gorąca, poczuła, jak drżą jej i słabną uda.Rozebrała się i złożyła ubranie na krześle.Nie chcia-ła już więcej myśleć,chciała tylko, żeby to się stało.Pozbyła się wątpliwości.Wzięła prysznic, wtarła w ciało lawendę i nałożyła nową koszulę nocną.Spływała gładką falą od kibici ku stopom.Prężące się piersi napinały materiał iuwidaczniały rządek maleńkich perłowych guzików.Leniwymi ruchami przeciągnęłaszczotkę przez włosy, a potem uperfumowała kark i przeguby shalimarem.Nie miałaochoty na lekturę.Wyciągnęła kartkę z biurka i zaczęła pisać list do Ateny.Przynajmniej miała jakieś zajęcie.Nim zdążyła napisać trzy linijki, usłyszała, jak otwierają się i zamykają drzwi poAnula & ponausoladanscstronie Rowana.W minutę pózniej strumienie wody zaczęły bić o metalową ścianękabiny.Zmusiła się do pisania, póki nie otworzyły się drzwi.Zobaczyła Rowana w spodniach od piżamy i ciemnoczerwonym szlafrokuluzno ściągniętym paskiem.Na jego wciąż wilgotnej piersi błyszczało czarneowłosienie.Zaciął się przy goleniu - na szczęce miał mały plasterek.Zapach piżmarozszedł się po pokoju.Poczuła, jak ogarnia ją podniecenie.Podszedł blisko, wyciągnął ręce i pociągnął ją ku sobie.- Gotowa do łóżka? Otoczyła ramieniem jego kibić.- Myślałam, że nigdy o to nie spytasz.- Ależ jesteś niecierpliwa.- Zmiech zadudnił mu w piersi.- Pamiętaj, że siedzęz chłopakami do końca i nie mogę za tobą pobiec, nie wzbudzając podejrzeń.- Spuściłwzrok.- Włożyłaś to dla mnie?- Może.Podoba ci się? - Opuściła ręce, cofnęła się o krok i obróciła naczubkach palców.Wziął ją w ramiona, wyrażając uznanie gardłowym pomrukiem.Potem uniósłjej podbródek i nachylił się ku ustom.Językiem objechał jej miękką dolną wargę.Podłożył dłonie pod jej piersi i uniósł je, aż poczuł ich pełnię.- Pragnąłem tego przezcały dzień.Boże, nie mogłem o niczym innym myśleć.Nagle poderwał ją z ziemi, przeniósł przez próg i złożył na swoim łóżku.Odrazu zabrał się za rozpinanie guziczków.- Czarująco w tym wyglądasz, ale lepiej ci bez tego.-Udało mu się rozpiąćtrzy guziki, zatrzymał się przy czwartym.- Do diabła.- Zniecierpliwiony, ściągnął jejkoszulę przez głowę i cisnął w kąt pokoju.Rozbawił ją ten pośpiech, poczuła nagle słodycz władzy w obliczu głodumężczyzny.Koniuszki piersi zdrętwiały jej od zimnego powietrza, ale już po chwilipoczuła na nich język Rowana i przepłynęło przez nią pożądanie.Chwyciła za pasekod szlafroka.- Nie ruszaj się.Poły rozwarły się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]