[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spojrzał na licznik. Wygląda na to, żeprzejechała niecałe sto pięćdziesiąt kilometrów.Nie jezdziła zbyt dużo, jak na to, że wynajęłasamochód na sześć dni. Przyjechała tu na konferencję lekarzy  tłumaczyła Jane. I zatrzymała się w tym hotelu.Prawdopodobnie nie miała zbyt wielu okazji do zwiedzania. Zajrzała przez okno, uważając, by niedotknąć szyby.Poza złożoną gazetą  USA Today" leżącą na fotelu pasażera wnętrze wyglądałonieskazitelnie.Oczywiście, że tak właśnie powinno wyglądać.Maura ma bzika na punkcie porządku,a Jane nigdy nie wypatrzyła niczego poza upuszczoną chusteczką higieniczną w jej lexusie. Jakajest data na gazecie?  zapytała.Queenan rozłożył dziennik. Z minionego wtorku. Z dnia, w którym tu przyleciała  stwierdził Brophy. Musiała wziąć ją z lotniska.Queenan wyprostował plecy. Zajrzyjmy do bagażnika  zaproponował.Obszedł samochód, odgarnął śnieg z karoserii i nacisnąłguzik na pilocie. Wszyscy podeszli bliżej.Jane zauważyła, że Queenan zawahał się, zanim ręką w rękawiczce otworzyłbagażnik.Prawdopodobnie ta sama myśl zagościła w głowach ich wszystkich.Zaginiona kobieta.Porzucony samochód.Zbyt dużo niespodzianek znaleziono w bagażnikach samochodów, zbyt dużoprzerażających zwłok ułożonych niczym embriony kryły stalowe łona.Przy tym na takim mrozieżaden zapach nie byłby wyczuwalny, nie było więc węchowych wskazówek dotyczących tego, comoże być w środku.Kiedy Queenan otwierał bagażnik, Jane poczuła, że brakuje jej powietrza. Pusty i czysty jak łza  oznajmił Queenan.Jane usłyszała w jego głosie ulgę.Policjant popatrzyłna Gabriela. Mamy zatem wynajęty samochód, który jest w idealnym stanie, i żadnego bagażu.Dokądkolwiek udała się wasza przyjaciółka, zabrała ze sobą rzeczy.Dla mnie wygląda to nazaplanowane działanie. No to gdzie ona jest?  zapytała Jane. Dlaczego nie odbiera komórki?Queenan spojrzał na nią, jakby była irytującym dzieckiem. Nie znam waszej przyjaciółki.To chyba wy możecie odpowiedzieć na to pytanie, nie ja. Kiedy możemy zabrać samochód?  spytała kobieta z Hertza. Jest na stanie agencji. Będziemy musieli zatrzymać go na jakiś czas  odrzekł Queenan. Na jak długo? Aż ustalimy, czy rzeczywiście popełniono jakieś przestępstwo.W tej chwili nie wiem, jak długo tomoże potrwać. To jak wyjaśniłby pan jej zniknięcie?  spytała Jane.Po twarzy Queenana znów przemknęłairytacja.  Powiedziałem, że nie jestem pewny.Usiłuję myśleć, proszę pani.A może wszyscy byśmy tegospróbowali?* * * Nie mogę powiedzieć, żebym jakoś szczególnie zapamiętała tego gościa hotelu  powiedziałaMichelle, recepcjonistka w Mountain Lodge. Mieliśmy wtedy dwustu lekarzy plus ich rodziny.Byli u nas w zeszłym tygodniu.Nie ma sposobu, żebym pamiętała ich wszystkich.Zapełnili pokój dyrektora, tak mały, że ledwie ich pomieścił.Dyrektor stał przy drzwiach z ramionamiskrzyżowanymi na piersiach i przysłuchiwał się rozmowie.To najwyrazniej z powodu jego obecności,a nie z powodu pytań, Michelle była zdenerwowana i bez przerwy na niego zerkała, jakby się bała, żejej odpowiedzi spotkają się z jego dezaprobatą. Więc nie poznaje jej pani na tym zdjęciu?  zapytał Oueenan, pukając palcem w legitymacyjnezdjęcie, które Jane wydrukowała ze strony internetowej lekarzy sądowych z Massachusetts.Widać nanim było trzezwo myślącą profesjonalistkę.Maura patrzyła prosto w obiektyw, nie uśmiechała się,miała obojętny wyraz twarzy  pasujący do zawodu, który wykonywała.Jeśli ktoś zajmuje siękrojeniem zwłok, szeroki uśmiech może być niepokojący.Michelle wpatrywała się w fotografię z należytą uwagą.Była młoda, trochę po dwudziestce.Każdy najej miejscu miałby problem ze skupieniem się, gdy patrzy tyle osób.Zwłaszcza że jedną z tych osóbjest szef. Czy mógłby pan nas zostawić?  Jane zwróciła się do dyrektora. To mój gabinet.  Potrzebujemy go tylko na krótko. Ponieważ ta sprawa dotyczy mojego hotelu, myślę, że powinienem dokładnie wiedzieć, co siędzieje. Spojrzał na recepcjonistkę. Pamiętasz ją czy nie, Michelle?Młoda kobieta wzruszyła bezradnie ramionami. Nie jestem pewna.Czy macie państwo jakieś inne zdjęcia?Po krótkim milczeniu odezwał się Brophy: Mam jedno. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął zdjęcie.Była to fotografia Maurysiedzącej w kuchni przy stole, przed nią stał kieliszek czerwonego wina.W porównaniu z oficjalnymzdjęciem ze strony lekarzy patologów wyglądała na zupełnie inną kobietę, twarz miała zarumienionąod śmiechu i alkoholu.Zdjęcie było poszarpane na krawędziach od częstego wyjmowania z kieszeni.Prawdopodobnie Daniel nosił je przy sobie i wyjmował, żeby na nie popatrzeć, gdy czuł się samotny.Ojciec Brophy często musiał przeżywać takie chwile, gdy był rozdarty między obowiązkiem atęsknotą, między Bogiem a Maurą. Czy wygląda znajomo?  zapytał Queenan Michelle.Młoda kobieta zmarszczyła czoło. To ta sama osoba? Na tym zdjęciu wygląda zupełnie inaczej.Na szczęśliwszą.Zakochaną.Michelle podniosła wzrok. Wiecie, chyba ją pamiętam.Czy była tu z mężem? Nie jest zamężna  odpowiedziała Jane. Och, może w takim razie pomyliłam ją z inną kobietą. Proszę nam opowiedzieć o tej kobiecie, którą pani pamięta.  Była z facetem.Naprawdę przystojnym facetem, jasnym blondynem.Jane unikała patrzenia na Brophy'ego.Nie chciała widzieć jego reakcji. Co jeszcze pani zapamiętała? Wybierali się razem na obiad.Pamiętam, że zatrzymali się przy recepcji, a on poprosił owskazówki, jak dotrzeć do restauracji.Przyjęłam, że są małżeństwem. Dlaczego? Bo on się śmiał i powiedział coś w rodzaju:  Widzisz? Nauczyłem się pytać o drogę".Tak facetmówi do żony, prawda? Kiedy widziała pani tę parę? To musiało być w czwartek wieczorem, bo w piątek miałam wolne. A w sobotę, w dniu, w którym się wymeldowała? Pracowała pani wtedy? Tak, ale tamtego dnia było nas sporo na zmianie.Kończyła się konferencja i wszyscy gościewyjeżdżali.Nie przypominam sobie, żebym ich wtedy widziała. Ktoś w recepcji musiał ją jednak obsłużyć. Prawdę mówiąc, nie  wtrącił się dyrektor.Trzymał wydruk komputerowy. Powiedział pan, żebędzie potrzebny rachunek za jej pokój, więc zrobiłem kopię.Wygląda na to, że wymeldowała sięprzez system działający przez telewizor.Nie musiała schodzić do recepcji, kiedy wyjeżdżała.Queenan wziął wydruk.Przerzucając strony, czytał na głos wyliczenia. Podatek za pokój.Restauracja.Internet.Restauracja.Nie widzę tu niczego szczególnego.  Jeśli wymeldowała się przez system w pokoju, skąd pewność, że zrobiła to sama?  spytała Jane.Queenan nawet nie starał się stłumić prychnięcia. Sugeruje pani, że ktoś włamał się do jej pokoju? Zapakował jej rzeczy i wymeldował się za nią? Zwracam tylko uwagę, że nie mamy dowodu, iż naprawdę była tu w sobotę rano, w dniu, w którymprawdopodobnie wyjechała. Jakiego dowodu pani potrzebuje? Jane odwróciła się do dyrektora. Macie państwo kamerę ochrony zamontowaną nad recepcją.Jak długo przechowujecie nagrania? Nadal mamy wszystko z zeszłego tygodnia.Ale mówimy tu o całych godzinach nagrań.Przezlobby przewinęły się setki ludzi.Spędzi pani cały tydzień na oglądaniu tego. O której się wymeldowała, zgodnie z rachunkiem? Queenan spojrzał na wydruk. O siódmej pięćdziesiąt cztery rano. To zacznijmy od tej godziny.Jeśli wyszła z hotelu na własnych nogach, powinniśmy ją wypatrzyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl