[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przygotuję dokładne zestawienie,w którym będę zapisywał, które krowy skrzyżujemy z którymibuhajami, kiedy się ocielą i tak dalej, i do końca tygodnia panuprzyślę.- Bardzo dobrze.- Witfeld spojrzał na ryby.- Jeżeli cię tointeresuje, chłopcze, myślę, że ona się trochę waha.A nawet bardziejniż trochę.- Nie, to nie ma znaczenia.Zachary rzucił ostatnie spojrzenie na piękny widok i poszedł dodomu.Nie chciał tu pozostać i być świadkiem wyjazdu Caroline.410RS Serce rozpadłoby mu się na kawałki, gdyby zobaczył ją, odjeżdżającądaleko.Jedyne, co mógł zrobić, by to znieść, to wcześniej wyjechać.* * *Na podjezdzie stały dwa powozy, oba wielkie i czarne i obaozdobione na drzwiczkach czerwonym herbem Griffinów.Jeden miałodjechać do Bath, a drugi do Londynu.Caroline patrzyła z okien pracowni na rodzinę tłoczącą się wokółtrzech wysokich mężczyzn w modnych ubraniach i kapeluszach,których wzrok był władczy i pewny siebie.Nie przejmowała się ichwyjazdem.A już szczególnie nie obchodziło jej, czy wyjedzieZachary.- Szczęśliwej podróży! - mruknęła pod nosem, kiedy podał rękęciotce Tremaine i pomógł jej wsiąść do pierwszego powozu, po czymwsiadł za nią.Przez chwilę myślała, że Joanna i Grace rzucą się za nim, alesłużba zdołała jakoś zamknąć drzwiczki i odsunąć siostry z drogi.Pokilku sekundach powóz odjechał z hurkotem.Musiał wiedzieć, że będzie patrzeć z okna pracowni, ani razujednak nie spojrzał w jej kierunku.W porządku.Pogodzi się z tym.W ogóle jej to nie obchodzi.Jedyną osobą, której cokolwiek zawdzięcza, jest książę Melbourne, ajego działanie powodowane było tylko chęcią rozdzielenia ich.Ichociaż okazało się to dla niej niesłychanie korzystne, nie byłokonieczne.Przez krótką, ulotną chwilę mogła pomyśleć o tym, jak byto mogło być, gdyby wyszła za Zachary'ego, ale przecież nigdy by411RS tego nie uczyniła.A teraz była z tego niezwykle zadowolona.Arogancki człowiek, nie do zniesienia.Przyglądała się, jak Melbourne i Charlemagne wchodzą dodrugiego powozu i jak książę musi wprost wyrwać rękę z żelaznegouścisku dłoni jej matki.O tak, wszyscy Witfeldowie byli muniewypowiedzianie wprost wdzięczni.Ich głupia pierworodna córkaciągnęłaby swoje dziwactwa nie wiadomo jak długo, gdyby niewkroczył i nie podarował jej tak cudownej szansy.Caroline odwróciła się od okna, kiedy drugi powóz wytoczył sięz podjazdu.Musi zapakować pędzle i płótna.Sir Thomas będzie napewno chciał zobaczyć jej prace, bez względu na to, co pochlebnegousłyszał o niej od księcia Melbourne.Musi przestać myśleć i o nim, i o reszcie Griffinów.Zachary wogóle nie miał pojęcia, o czym mówi, kiedy powiedział, żeurzeczywistnić jedno marzenie to za mało.Zupełnie jakbypotrzebowała mężczyzny w życiu, żeby poczuć się spełniona iszczęśliwa.Zostanie portrecistką w najlepszej pracowni w Anglii.Niczego więcej nie potrzebuje.Niczego ani nikogo.Było jednak zupełnie niezrozumiałe, dlaczego wraz z kilkomaportretami, które zamierzała pokazać swojemu pracodawcy,zapakowała też portretZachary'ego.Tannberg zarzucił dziełu, że jest za bardzowyidealizowane, pewnie więc nie należało go pokazywaćLawrence'owi.Niemniej nie chciała się z nim rozstawać.- Caro?412RS Caroline wytarła twarz i schowała portret, zanim otworzyładrzwi Anne.- Co się dzieje?- Pojechali.- Wiem.Patrzyłam przez okno.Anne przechyliła głowę.- Spodobał mi się książę.Jest bardzo pewny siebie.- Tak, rzeczywiście.- A lord Charlemagne powiedział, że kiedy następnym razembędzie w Wiltshire, na pewno nas odwiedzi.Akurat.Szczerze w to wątpiła.- Jakże miło z jego strony.Ramiona siostry podniosły się iopadły.- A Zachary przyjedzie na pewno.Powiedział, że za trzymiesiące, ale myślę, że zjawi się tutaj wcześniej.A teraz, skoroznalazł sobie zajęcie, z pewnością skieruje myśli ku zorganizowaniusobie życia osobistego.Ręce Caroline zadrżały i pochwyciła pelisę do zapakowania.- Nie byłabym zaskoczona [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl