[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym razie i tak było za późno.Amanda odpowiadała już Simonowi.–Dobrze – mówiła.– Tak czy inaczej, nie byłoby mnie obok ciebie, żeby cię powstrzymać, gdyby do tego przyszło.–A teraz, jeśli uważasz, że dowiedziałeś się wszystkiego, co chciałeś wiedzieć przed naszym odejściem, możesz rozpocząć manewr lądowania… – postukała w ekran w miejscu, gdzie na zbliżeniu widać było w jednym rogu nie tyle zamieszkałą willę, na jaką obiekt wyglądał z wyższego pułapu obserwacyjnego, co na poczerniałą od ognia ścianę zrujnowanego domostwa.–Już się robi, madame – powiedział Simon, siadając za sterami.–Hal – odezwała się Amanda.– Idź na tył i ubierz się.–Chciałaś powiedzieć: „przebierz się”? – spytał Mayne, idąc za nią do kabiny.– Mam coś na sobie.–W takim razie przebierz się, jeśli wolisz takie sformułowanie – rzekła Amanda, wręczając mu brązowy, workowaty, więzienny strój podobny do tego, jaki zostawiła na Kultis.Zaczęła wyślizgiwać się z kombinezonu i wkładać swój ubiór.–A ty? – ciągnęła.– Uważasz, że wiesz wszystko, co musisz wiedzieć? Nie zardzewiałeś fizycznie po trzech latach spędzonych za biurkiem ani nie zapomniałeś skrótowego języka i sygnalizowania?Nawiązywała do tego, co było zasadniczo tajemnym językiem stworzonym przez dwunastolatków i przekazywanym z jednego pokolenia na drugie.Dziedziczony przez kolejne generacje, język zyskiwał lub gubił słowa i różnił się nieco w różnych rodzinach.Ale dzieci sąsiadów tak sobie bliskich, jak Graemowie i Morganowie z Foralie, miały praktycznie wspólny język.Uwaga o sygnałach dotyczyła milczącej mowy ciała, obejmującej mniej czy bardziej wyraźne ruchy, jakie kultura odłamkowa Dorsajów przetworzyła w drugi język, którym – jako spętani więźniowie – mogli się posługiwać niezauważenie nawet dla oczu strażników.–Ani trochę – odparł Hal.–Zatem cokolwiek będziesz robił, uważaj, gdy krzyknę „court”.Ludzie zamieszkujący garnizony, które założyli tutaj Inni, cierpią na skutek akcji odwetowych.Nawiązywała do skutecznego, krótkiego, jednosylabowego wyrazu pochodzącego od starego okrzyku „quarter”, który zawodowi żołnierze Dorsai wprowadzili szybko do użytku, by powiadomić innych ogarniętych szałem walki, że powinni tylko unieszkodliwiać wrogów i, jeśli to możliwe, powstrzymać się od zabijania tych, z którymi właśnie walczyli.–Będę nadstawiał uszy – odparł Hal.– Nie martw się.–Nigdy się nie martwię – rzekła Amanda, a on miał na tyle rozsądku, by się z nią o to nie sprzeczać.Ubrani w wymięte stroje i niosąc związane od góry torby, w których mieściły się wszystkie ich ruchomości, dwadzieścia minut później opuścili statek, po czym otoczyło ich łagodnie aromatyczne i ciepłe powietrze nocnej strony Kultis.Amanda dobrze wybrała miejsce lądowania, choć nie w tym rzecz, żeby Simon miał postąpić źle, gdyby decyzja należała do niego.Grupa wysokich drzew zasłaniała ich od strony drogi, a poza tym wylądowali w mroku zapewnianym przez jeden z pozbawionych sufitów pokoi spalonej willi, którą widzieli na monitorze skanera.Ściany domostwa wznosiły się powyżej statku, kryjąc go w głębszym cieniu.–Powodzenia – usłyszeli głos Simona, dobiegający ze spowitej mrokiem śluzy.Jej zewnętrzny właz zamknął się i statek wzniósł się bezgłośnie, znikając z pola widzenia.Amanda chwyciła palcami skraj szaty Hala, przytrzymała ją i wyciągnęła go z cienia w relatywnie jasny blask, którego źródłem był przysłonięty przez chmury księżyc, a stamtąd poprowadziła Mayne’a przez zrujnowane drzwi i w kolejną mroczną przestrzeń…I nagle zostali zaatakowani.Odgłos stóp śpieszących po zaśmieconych podłogach i szelest ubrań stanowiły, wraz ze smrodem oddechów i niemytych ciał, wystarczające ostrzeżenia.Wołania, które rozległy się, gdy napastnicy otoczyli Amandę i Hala, były wyraźnie zamierzone jako okrzyki triumfu; i rzeczywiście, Hal przekonał się, że został pochwycony przez co najmniej trzech ludzi, z których dwóch atakowało jego tułów, a jeden nogi.Jednocześnie wysoko nastrojony, by zagłuszyć inne wołania, wzbił się ponad nie głos Amandy.–Court!Niezbyt fair, pomyślał Hal, mocno zirytowany, gdy wywinął się tym próbującym go przytrzymać, wyłamawszy palce jednemu z nich, który nie zwolnił uścisku i rzuciwszy drugiego tak, by szczepił się z trzecim, tym atakującym na wysokości nóg.Oto Hal był tutaj, niemal w całkowitej ciemności, zaledwie kilka godzin po spędzeniu trzech lat za biurkiem, o czym mówiła Amanda, zrzucony między napastników o nieznanej, ale z pewnością dużej liczbie; a zaledwie tuż po lądowaniu mówiła mu, by nie poturbował tych ludzi zbyt mocno.Tych, którzy uparcie starali się chwycić ich i przytrzymać, a którzy nie cuchnęli jak żołnierze garnizonu, szukający pretekstu, by wyżyć się w działaniach odwetowych…Początkowe zdziwienie zastąpił nagle gwałtowny napływ wewnętrznej radości.Radości z faktu, że ma do czynienia z czymś realnym i fizycznym, co po latach walk z rzeczami nieuchwytnymi i nieznanymi może chwycić w dłonie.Jego odruchy, wyszkolone podczas treningów z Dorsajem Malachim Nasuno, jednym z jego wychowawców, gdy był chłopcem, Halem Mayne’em, i jego daleko bardziej zaawansowane szkolenie gdy był młodym Donalem, dorastającym i pracującym jako zawodowy żołnierz – wszystkie te niemal pogrzebane wspomnienia wzięły go we władanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl