[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Młody człowiek potrząsnął nią szczerze, potem podszedł ku pani Zofii, skłonił się iucałował jej rękę.To samo czynił, podszedłszy do zalęknionej pani w żółtej sukni.Mąż wodziłza nim oczyma. - Panie! - rzekł do niego młody człowiek - przyszedłem tu z twarzą rozradowaną.Panuto zawdzięczam.Uczynił pan coś takiego, na co się ludzie dotąd zdobywali w bajkach.%7łonapańska&- Garson idzie!& - przerwał mąż.Zamilkli.Przyniesiono jedzenie, którego nikt nie tknął.Atmosfera była dziwna.Przyniesiono szampana.- Cóż moja żona? - zapytał mąż.- %7łona pańska - mówił dalej młody człowiek - pisała mi, że pan chce z oczu moichwyczytać, czy ją potrafię uczynić szczęśliwą.Więc niech pan spojrzy w moje oczy&- Już je widziałem&- I?- I ujrzałem to, czego nie widziałem nigdy& Pan jej da szczęście&- Boże! krzyknęła zduszonym krzykiem pani Zofia.- & Nie wiem, kto pan jest - mówił mąż - i nie pragnę tego wiedzieć.O ludziach mówitwarz, nie nazwisko& Chciałem tylko ujrzeć pana& Chciałem ujrzeć człowieka, któremumam oddać wszystko& Czy pan się nie lękał idąc tutaj?- Lękać się?& Ufam ludziom.- Ile pan ma lat?- Dwadzieścia siedem - odrzekł zdumiony młody człowiek.- W takim razie wierzę panu, że się pan nie lękał& Zresztą warto się było poświęcić&Niech pan spojrzy na moją żonę&Spojrzeli na nią wszyscy; siedziała blada, wzruszona, w tej chwili zakłopotana.- Jeszcze nigdy nie widziałem jej tak pięknej& To dla pana& Nigdy nie widziałem jejtak pięknej.Miłość czyni ludzi bogami& Och! I pan jest piękny& Ma pan czoło bohatera&Zdobył ją pan jak bohater& Pijmy!Ujęli wszyscy szklanki w ręce.Mąż wypił jednym haustem i szklankę precz odrzucił.Potem zbliżył się do młodego człowieka, za rękę go ujął i podprowadził do żony.Chwila była smutna.%7łal było patrzeć na tego człowieka, który tak straszną czyni ofiarę;wziął w ręce własne serce i ścisnął je kurczowo, gdyż twarz wykrzywiła mu się naglenieludzkim cierpieniem.- Muszę was pobłogosławić - wykrztusił - ja wam daję szczęście, ja was teżpobłogosławię& O!& Pobłogosławię&Młody człowiek ujął rękę pani Zosi i powoli, uroczyście do ust ją podniósł.Jej oczyzaszły mgłą i ukazały się w nich łzy szczęśliwe. A w tejże chwili chwycił mąż ze stołu ciężką butelkę szampańską i uderzył nią w czołomłodego człowieka.Krzyk nieludzki wydarł się z piersi obu kobiet.Bluznęła krew i trysnęła na białą suknię pani Zosi.Młody człowiek, chwytając rękomapowietrze, zwalił się ciężko na podłogę.Mąż wyskoczył przez otwarte okno i uciekł. BEZCZELNA FIGURANad olbrzymim biurkiem pochylił się poeta, jeden ze znakomitszych, znany tłumowipod nazwiskiem Tworowskiego.Jako żywo nazwisko to nic nie mówi, a mówić powinno,bowiem o człowieku obciążonym ciężką chorobą talentu zwykły mawiać niewiasty:  on już wsamym nazwisku ma coś niezwykłego.Sprawą tą martwił się długo przyjaciel mój, malarz,Szymon Chrząszcz, przezwany tak przez Boga z powodów bliżej nie znanych - bo i cóżniezwykłego jest w Chrząszczu? Toteż człowiek ten do niczego nie doszedł - rzecz prosta.AleTworowski doszedł.Siedzi tedy przy biurku i pisze.Może się to wydawać komu rzeczą nieco przesadzoną wobec tego, że polski poetazwykł pisać w kawiarni ze względu na ekonomię światła, opału i przyborów do pisania i z tegotakże, że kawiarnia jest terenem operacyjnym ludzi opasłych, zażywnych i chytrych, zwanychpospolicie redaktorami, co w wolnym przekładzie oznacza człowieka, który zawsze potrzebujesonetu i zawsze ma przy sobie tylko pół rubla, nigdy więcej.A Tworowski siedział we własnym gabinecie przy olbrzymim biurku, zarzuconym zniesłychanym artyzmem książkami o najwspanialszych tytułach i dziesiątkiem drobiazgów.Twarz miał wielce zmęczoną, różową od różowego światła nakrytych abażurami świec.Krótkim ruchem poprawiał od czasu do czasu binokle albo gwałtownie zapalał papierosa.Pisałcoś z wysiłkiem, nieco poirytowany.Potem cisnął pióro, oparł głowę na poręczy fotela imistrzowsko wił z dymu kółka, radując umęczoną duszę.I znowu pisał i kreślił omal wściekły,i znowu ciskał piórem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl