[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlatego dzwonię.– Cóż, mnie się to wszystko przestaje podobać.Możepowinienem wyjechać na parę tygodni na Barbados.Jak panisądzi, warto się schować do dziury?– To nie leży w pana naturze.Wychyli pan głowę z dziury wnieodpowiednim momencie, a wtedy i tak.–.szlag mnie trafi? Cholera, ma pani rację.I chyba torzeczywiście pani.– Mówiłam.– Zwykle nie rozmawiam przez telefon.– Klejn wyraźnie sięwahał.Może i miał niechęć do telefonicznych dyskusji, alechyba też nie chciał zapraszać Marty do siebie.– No dobrze, zczym pani dzwoni?– Pamięta pan naszą ostatnią rozmowę? Mówił pan, że znajedną z tajemnic, która doprowadziła do konfliktu Witolda zSzarawarskim.– zablefowała, gdyż w rzeczywistości brzmiałoto nieco inaczej.– Tak mówiłem? Nie pamiętam.– Tak pan mówił – podkreśliła.– Twierdził pan, że mi jej niewyjawi, bo musi zachować coś dla siebie.Czy chodziło o żonęSzarawarskiego? A dokładniej: czy dotyczyło to romansuWitolda z żoną ministra?Klejn nie odpowiedział.Zastanawiał się za długo, Marta więcpodjęła: – Panie Klejn, to dla mnie ważne.Myślę, że wtedykłamał pan na temat Szarawarskiego i Anki.Niczego takiegonie było.Szarawarski za to podejrzewał Witolda o romans zjego żoną, prawda? To dlatego się poróżnili.– Poróżnili.to łagodnie powiedziane – szepnął Klejn.– Więc mam rację?– Gdzie dwóch samców walczy o kobietę, musi polać siękrew.– Witold panu o tym opowiedział?– Witold? Przecież mówiłem pani, że był dżentelmenem.Nierozmawiał o takich sprawach.– Ale już o Szarawarskim mógł rozmawiać.– Nie.To znaczy było inaczej.Witold nie chciał mipowiedzieć, dlaczego minister się na niego uwziął, ale miałemcały czas wrażenie, że on wie.Postanowiłem sam siędowiedzieć i.odniosłem sukces w tej grze, tak mi sięprzynajmniej wydaje.Tego dnia, dwudziestego trzeciegogrudnia, gdy czekałem na niego w klubie, właśnie miałemodtrąbić ów sukces i omówić go z Witoldem.Bo w gruncierzeczy nie mogłem być pewien, czy to wszystko prawda.– Nie rozumiem, proszę jaśniej.– Witold utrzymywał, że Szarawarski napadł na niego bezpowodu, że była to niczym nieuzasadniona agresja, gdyż onsam nie dał mu pretekstu, nie wywołał wojny.A jednakSzarawarski był mocno zdeterminowany.Coś takiego nie dziejesię bez przyczyny.Witold mógł jej nie znać, jeśli leżała pozanim.Może na przykład coś się Szarawarskiemu wydawało, anie było prawdą.– Ubzdurał sobie, że Witold ma romans z jego żoną, tak? Tochce pan powiedzieć?– Bingo.No i tego dnia zamierzałem o tym porozmawiać zeswoim nieprzyjacielem Witoldem, bo choć jako dżentelmen nieobnosił się z miłosnymi podbojami, to w tym wypadku sprawazaszła na tyle daleko, że warto było ją obgadać.Marta zamyśliła się, przygryzając dolną wargę.Coś jej niegrało, jednak nie wiedziała, o co jeszcze mogłaby zapytaćmaklera.Milik uszczypnął ją w ramię.– Zapytaj, skąd było info o tym.romansie.Zapytała.– Kto pani podpowiada, pani major? Dobrze zapamiętałemstopień?– Dobrze.To mój partner.– Z ABW? A może ten dziennikarz, co pisze teksty w„Expressie”?Marta nie była zaskoczona, ale postanowiła odczekać kilkasekund, żeby Klejn nasycił się własną wielkością.– Błyskotliwy ma pan umysł – pochwaliła.– Od tego jest umysł.– Dziennikarze też czasem pracują w ABW.– A ponoć nie wolno ich werbować, ha!– No więc powie nam pan?Klejn chrząknął i odparł jak dziennikarz:– Nie wolno mi ujawniać swoich źródeł, szczególniezaufanych, ale w sumie mogę wam to powiedzieć.OtóżSzarawarski prowadził jakieś ważne negocjacje w sprawiepołączenia pozostających pod kontrolą Skarbu Państwaaktywów, chyba spółek zajmujących się wytwarzaniem energiiodnawialnej.Chciał zrobić z nich holding i komuś je sprzedać.Negocjacje toczyły się gdzieś na Mazurach, może w hotelu wMikołajkach.I wyobraźcie sobie, podjeżdżają tam swoimilimuzynami, a tu niespodzianka: na parkingu stoi prywatnysamochód żony Szarawarskiego, zaparkowany przy wozieWitolda.Wie pani, jaką Witold miał opinię.Jego samochódobok wozu żony szefa to wymarzony wręcz temat do plotek.Noi ktoś tę plotkę zaczął rozpowszechniać, robiąc z ministrarogacza.– Samochody zaparkowane jeden przy drugim nie oznaczająjeszcze romansu.– Cóż.– Klejn był przygotowany na to pytanie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl