[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To ja, Nick.Berry - dodał, jakbym mogła zapomnieć.Nick był gliną z Minneapolis.- O, hej.- Byłam rozczarowana, ale bardzo starałam się to ukryć.- Kto nie żyje tym razem? -zażartowałam.- Kilka osób, ale nie dlatego dzwonię.Słuchaj, nie miałem okazji zobaczyć twojej nowej chaty, awłaśnie skończyłem pracę.Pomyślałem, że może do was wpadnę.- Oo.Bardzo mi miło, że chcesz nas odwiedzić, Nick, ale czemu teraz?- Cóż.- Usłyszałam w tle dziwny odgłos i zrozumiałam, że przeżuwa milky way.Nick gardziłpączkami.-Może zabrzmi to trochę dziwnie, ale ostatnio wciąż mi chodzisz po głowie.Musiszprzyznać, że zeszłej wiosny, kiedy niemal umarłaś i zrobili ci sztuczny pogrzeb.- No, zeszłej wiosny można było boki zrywać.- A teraz latem te wszystkie trupy.Pewnie zabójca ruszył dalej, bo nie mieliśmy podobnychmorderstw od jakichś trzech miesięcy.ale w tamtą sprawę też byłaś zamieszana.i.Nie wiem.Pomyślałem, że byłoby miło wpaść i nadrobić zaległości.- No pewnie.- Wpadnij do nas na salony, glino.Tak naprawdę ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę,był policjant, który znał mnie za życia, węszący po moim domu po mojej śmierci, ale nie miałampojęcia, jak mu odmówić i nie wzbudzić podejrzeń.- Właśnie jadę do domu.Pewnie jak typowy facetnie zechcesz, żebym podała ci adres, co?- Do zobaczenia za dwadzieścia minut - potwierdził.Popędziłam do rezydencji, żeby ogarnąć bałagan, ale zdałam sobie sprawę, że zastępy pomocydomowych Jessiki (kucharz, ogrodnik, facet z garażu, facet od parteru, pani od piętra, pani od roślin)pewnie mnie uprzedzili.Dom był nieskazitelnie czysty i świeżo odkurzony.Nie było samochoduMarca, ale Jessiki stał w garażu, więc wbiegłam na schody i zapukałam do jej drzwi.- Jess? Detektyw Nick przychodzi pobawić się w Witaj Sąsiedzie.Nie najlepsza chwila na wizytęgliny, ale szczerze mówiąc, kiedy jest dobra pora na takie odwiedziny? - Kiedy nie jesteś wampirem,odpowiedziałam sobie.- W każdym razie, jeśli zechcesz zejść, będziemy w.- Gdzie? Gdzie byłastrefa wolna od wampirów? - W jednym z salonów.Chyba.Poszłam do piwnicy i znalazłam Tinę siedzącą w znacznej odległości od George'a.Robiła notatki,a on szydełkował niekończący się zwój żółtej przędzy.Wyprodukował jakieś dziesięć metrów i nawetnie oderwał wzroku, gdy krzyknęłam.- Dałaś mu haczyk?Usłyszałam parkujący samochód i nie poczekałam na odpowiedz Tiny.Przynajmniej George miałzajęcie.Nick czekał przed drzwiami, a ja zagrałam słodką idiotkę i zapomniałam" go oprowadzić.Skończyłosię na pogawędce w małym salonie tuż przy holu.- Niesamowite miejsce - zachwycał się, szeroko otwierając oczy.Jak zwykle dobrze wyglądał.Mojegowzrostu, blondyn, szerokie ramiona, opalony.Och, opalenizna! Miło było spojrzeć na kogoś zrumieńcami na twarzy.- Ty i Jessica niezle sobie radzicie.- Ha! - odrzekłam.- Jess płaci za wszystko.- No.tak.- Uśmiechnął się chłopięco.- Domyśliłem się.Znalazłaś już pracę? Nie żebyśpotrzebowała, jak sądzę.Wskazał ręką pokój.Nie potrzebowałam pracy, bo miałam już fuchę królowej, ale nie miałam zamiaru mu tego powiedzieć.Podobnie nie miałam odwagi podzielić się informacją o Scratch.Nie mogłam dowieść, że jestem jegopełnoprawną właścicielką.I zdecydowanie nie potrzebowałam węszących tam glin.Nick nie był pierwszym lepszym gliniarzem.Znał mnie za życia, ale co gorsza, dał się omamićmojemu wampirycznemu urokowi po śmierci.Sinclair sprawił, że Nick zapomniał sporą część zeszłejwiosny.Ale czasami mnie to martwiło.Nie miałam pojęcia, co Nick pamiętał ani czy czar Sinclaira zczasem nie pryśnie.- Zwietnie wyglądasz - rzuciłam, zmieniając temat.- Jesteś taki opalony! Gdzie byłeś?- Właśnie wróciłem z Wielkiego Kajmana.Oszczędzaliśmy z chłopakami przez półtora roku.Nie jesttak drogo, jak jedziesz w grupie.W sumie właśnie dlatego tu jestem.- Nie pojadę z tobą na Wielkiego Kajmana - zażartowałam.Jeszcze nie czas na pełne korzystanie ze słońca.- Nie, nie.- Oczywiście, że nie.Po co zdrowy, pełnokrwisty mężczyzna miałby umawiać się z trupemo brzydkich stopach? - Jeden z chłopaków szukał nowego klubu AA, a wiem od brata, że niezła grupadziała w Thunderbird.pod 494? W każdym razie.- Byłeś tam tamtej nocy, kiedy przyszłam - odgadłam ze złym przeczuciem.To naprawdę dziwne, jak Nick ciągle wracał do mojego życia.Wbrew rachunkowiprawdopodobieństwa.- No.tak.To nie moja sprawa.- Jedno z A oznacza anonimowi" - podkreśliłam.- No wiem.Mój brat przeszedł dwanaście kroków kilka lat temu.Po prostu.zdziwiłem się, że tamby-łaś - dokończył żałośnie.On był zaskoczony! Czy kiedykolwiek dopisze mi szczęście?- Nie lubię o tym mówić - ucięłam, niemal nie kłamiąc.- Jasne, jasne - zapewnił szybko.- Rozumiem.Chciałem tylko wiedzieć.czasami trudno o tymmówić.Jakby nikt inny nie mógł tego pojąć, nie?- No - przytaknęłam, czując się nieco pewniej.- Chciałem, żebyś wiedziała, że jakbyś kiedykolwiek chciała, no wiesz, pogadać.- Urwał iuśmiechnął się do mnie, przez co w kącikach jego oczu pojawiły się przyjazne zmarszczki.Niemal się rozpłakałam.To było tak cudowne, że ktoś jest dla mnie miły i się o mnie troszczy.Nodobrze, to nie fair.Laura była miła, a Jessica troszczyła się o mnie, zanim ją ugryzłam.To nie winaLaury, że Sinclair się w niej zabujał.Który facet by się oparł? I to nie wina Sinclaira, że doszedł downiosku, że dałam mu popalić o jeden raz za dużo.Biedny Nick nie miał o tym pojęcia, ale troszczył się o mnie.A to się liczyło.- To takie miłe z twojej strony.Naprawdę to doceniam.- Siedzieliśmy obok siebie na małej,brzoskwiniowej kanapie, a on powoli się do mnie przysuwał.Może coś go swędziało.- Obiecuję, żebędę o tym pamiętała.Ale naprawdę nie chcę teraz rozmawiać o moich głupich problemach.Moich żałosnych, durnowatych problemach.- Chciałem tylko.żebyś wiedziała - wziął oddech i mnie pocałował.O mamo! Nie, buuu.Nie, mamo! Pozwoliłam mu na kilka sekund pocałunku, delektując się ciepłemjego ust na moich zimnych wargach.Słyszałam jego puls dudniący w moich uszach.Pachniałczekoladą i bawełną.W sumie było miło.Podobałam mu się.Zawsze mu się podobałam.Oczywiście od kiedy umarłam,byłam dla niego bardziej atrakcyjna, ale starałam się tego nie wykorzystywać.Poza tym jednymrazem.Którego Nick nie pamiętał.Chyba nie pamiętał.Ale i tak.raczej nie wykorzystywałamniewinnych policjantów.Choć mogłabym bez trudu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]