[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na odchodnym rzuciła Gidyonowi ostatnie spojrzenie, lecz ten wiedział, że w tejchwili jest to zakazane terytorium.- Co się tam dzieje? - zapytał oberżystę.- Och, Pokaz Dziwadeł w miasteczku.To Londry Siłacz.Płaci każdemu, kto zdołapokonać go na rękę.- Nie wygląda na zbyt silnego.- Nie da się go pokonać - odparł mężczyzna, uśmiechając się szelmowsko.- Ile?- Daj sobie spokój.On nigdy nie przegrał nawet jednej rundy, a przychodzi tutaj odlat.Za każdym razem zjawia się świeża krew, która uważa, że da mu radę, zawsze jednakkończy się na ucieczce z podkulonym ogonem.Nie chciałbym, żebyś stracił pieniądze -powiedział oberżysta, lecz Gidyon miał wątpliwości, czy zostało to powiedziane szczerze.Skinął głową.- Co to jest, ten Pokaz Dziwadeł?- Wędrowny cyrk.Twój przyjaciel, ten krasnolud, powinien raczej na siebie uważać, bo mogą go zabrać na swój pokaz.- Najpierw będą musieli go złapać - odparł Gidyon, szczerząc zęby.- Dzięki zaostrzeżenie.Oberżysta zabrał monetę, a Gidyon swoje kufle.Wrócił do Figgisa i opowiedział mu,czego się zdołał dowiedzieć.Mały człowiek wzruszył ramionami.- On oszukuje - stwierdził.Gidyon odstawił kufel.- Kto?- Ten Siłacz.Używa czegoś, co go wzmacnia.- Też mi się tak wydaje, zważywszy na jego chudą posturę.Skąd o tym wiesz?- Wyczuwam jego magię.Kiedy rozpoczęły się okrzyki, poczułem ją, ale była słaba.Obaj pewnie za dużo wypiliśmy, by to zauważyć.- Nie możemy pozwolić, by wygrywał przez całą noc, co? - rzucił Gidyon, pociągającz kufla z entuzjazmem.- Zobaczmy, czy uda się nam odebrać mu trochę pieniędzy.Figgis był wciąż na tyle trzezwy, by ostrzec przyjaciela.- Chodzmy stąd.Musimy się dobrze wyspać, a nadal nie wiemy, gdzie będziemynocować.- Tylko jedna runda, Figgis - odparł Gidyon, chwytając go za rękę i ciągnąc za sobąmiędzy nogami ludzi w stronę tłumu zgromadzonego wokół jednego ze stołów.Wzrost Gidyona umożliwiał mu oglądanie widowiska ponad ramionami mężczyznobserwujących zmagania Londry ego Siłacza, którego szczupłe ramię splecione było zramieniem przeciwnika - młodego, spoconego farmera o czerwonej z wysiłku twarzy,starającego się za wszelką cenę uniknąć zbliżenia pięści do czerwonej wstążki, co oznaczałoprzegraną.Był to wielki i krzepki gość, zdolny pokonać większość przeciwników w siłowaniusię na rękę, lecz nawet jego siła nie mogła równać się z magią.Oczywiście nie mógł o tymwiedzieć i starał się pokonać słynne dziwadło, Londry ego.A ten naciskał, korzystając zeswojej prostej siły, i krzepki farmer skapitulował na dzwięk potężnego ryku aprobaty zestrony gapiów, którzy zaczęli poklepywać go po plecach, mówiąc, że był już blisko wygranej.Farmer odszedł, zawiedziony samym sobą.Daj spokój, Gidyon.Teraz nam to niepotrzebne.Wykonujemy misję.Nie znoszę oszukiwania - odparł Gidyon, przepychając się do przodu.Usłyszał w głowie westchnienie towarzysza, lecz zignorował je.- Kto tutaj przyjmuje zakłady? - zawołał, przekrzykując zgromadzenie.Kiedy tłum zorientował się, że pojawił się nowy pretendent, podniesiono wielką wrzawę.Londry zmierzył wzrokiem przeciwnika.- Przyjmuję zakład - powiedział.- Moneta za jedną próbę.Zwycięzca zgarniawszystko.- Widzę, że wygrywałeś przez cały wieczór - powiedział Gidyon, wskazując głowąstosik monet ułożonych przy łokciu Londry ego.- Tak, zgadza się.Nigdy nie przegrywam - odparł Londry.- Coś ci powiem, chłopcze.Wygląda, że masz wszystko na swoim miejscu.Niech nasz zakład będzie nieco bardziejinteresujący - zaoferował.- Mianowicie?- Potroimy zakład, co myślisz?- Może być - powiedział Gidyon, udając, że się odrobinę waha, i sprawiając wrażenie,że piwo na tyle go otępiło, iż nie wie, na co się zgadza.- Pokaż mi swoją monetę, chłopcze - powiedział mężczyzna.Gidyon pogrzebał w kieszeni, wydobył garść monet, które dała mu matka i rzucił je nablat.Ponownie usłyszał w głowie pełne niezadowolenia cmoknięcie Figgisa.To tylko odrobina zabawy.Od wielu lat zabiera im pieniądze, oszukując.I sądzisz, że powinieneś dać mu nauczkę, co?Coś w tym rodzaju.Londry przeliczył swoje wygrane do tej pory pieniądze.- Mam za mało, żeby wejść w zakład - oznajmił.- Ja mam! - rzucił oberżysta, który zmaterializował się w pobliżu, rzucając łapczywespojrzenia na migoczące monety.Ach, więc nasz skąpy oberżysta wchodzi do gry.No i co z tego? - zapytał Figgis.To oszuści.Daj spokój, Figgis, gdzie twoje poczucie sprawiedliwości?Na górze, w łóżku, okryte prześcieradłem.Gidyon roześmiał się przez łącze, zanim zwrócił się do tłumu.- Coś wam powiem, dobrzy ludzie.Jestem przekonany, że zdołam pokonać tegogościa.Może otworzymy zakłady, żebyście i wy mogli się dorzucić?Oberżysta wyraznie się nastroszył.- Ach, tak nie można - mruknął.- Czego się boisz, oberżysto? Sam powiedziałeś, że Londry nigdy nie przegrywa.Dlaczego nie chcesz więc zaryzykować i pozwolić mu wygrać po raz kolejny?Oberżysta oblizał wargi i ponownie spojrzał na stos monet na stole. - Skąd masz tyle pieniędzy? Jesteś złodziejem, panie?- Moi rodzice zaoszczędzili trochę dla mnie.To wszystko, co mam, i jestem gotów tozaryzykować.- A ty? - Gidyon miał nadzieję, że nic więcej nie zostanie już powiedziane natemat kwoty pieniędzy, którą dysponował, gdyż coraz trudniej byłoby mu się z tegotłumaczyć.Nie wyobrażał sobie nawet reakcji tego prostego tłumu na wieść, że jest synembyłej królowej Tallinoru.Londry spojrzał na swojego partnera i skinął głową.Gidyon wychwycił ten ruch irównież popatrzył na oberżystę.Wszyscy zgromadzeni niecierpliwie oczekiwali naodpowiedz.W końcu zwyciężyła chciwość.- W porządku.Przyjmiemy zakłady.Ja je pokryję.Rozległ się pełen aprobaty ryk i wszyscy zaczęli się poruszać, grzebiąc w kieszeniachw poszukiwaniu ostatnich monet.Połowa sali opowiedziała się za buńczucznym, wysokimchłopakiem i postawiła na niego.Wiedzieli, że czeka ich przegrana, ale spodobał im się fakt,że ktoś zmusił chciwego oberżystę do wzięcia udziału w tym dorocznym wydarzeniu.Zawszesię wycofywał, lecz dziś wyszło na jaw, że jest w zmowie z Londrym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl