[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod żadnym pozorem jednak nikt nie może nas ze sobÄ… poÅ‚Ä…czyć.ZapamiÄ™taÅ‚eÅ›?"  ZapamiÄ™taÅ‚em  mruknÄ…Å‚ Jeremy i natychmiast odwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™.W tej samej chwili coÅ›ciemnego musnęło jego twarz.Zaintrygowany spojrzaÅ‚ w bok i ujrzaÅ‚ mÅ‚odÄ… kobietÄ™ desperacko próbujÄ…cÄ… zawiÄ…zaćciemnÄ… jedwabnÄ… chustÄ™ wokół gÅ‚owy.Dokuczliwy wiatr wydymaÅ‚ jednak tkaninÄ™ i porywaÅ‚splecione w warkocz wÅ‚osy, tak wiÄ™c dziewczyna szamotaÅ‚a siÄ™ i klęła pod nosem, lecz efektjej staraÅ„ wciąż pozostawaÅ‚ mizerny.Naraz chusta uciekÅ‚a jej spomiÄ™dzy palców i niczymwielki nietoperz pofrunęła ku niebu, lecz wtedy zÅ‚apaÅ‚ jÄ… Jeremy.UniósÅ‚ brwi zaskoczonywÅ‚asnym refleksem i podaÅ‚ zgubÄ™ dziewczynie. Go raibh maith agat [dziÄ™kujÄ™]  powiedziaÅ‚a zarumieniona. Przykro mi, ale nie znam irlandzkiego  odparÅ‚ dziennikarz. Mówi pani po angielsku? Jestem IrlandkÄ…, tak wiÄ™c nie mam wyboru  stwierdziÅ‚a dziewczyna z przekÄ…sem.MówiÅ‚a niemalże bez akcentu. Ma pan niezÅ‚y refleks.Ani chybi grywa pan w tenisa zprzyjaciółmi z uniwersytetu, co? Nie, nie mam na to czasu  uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ Jeremy. Jestem dość zajÄ™tym czÅ‚owiekiem. Ach, rozumiem! Polowanie na lisy, przyjÄ™cia popoÅ‚udniowe, wyÅ›cigi konne, upijanie siÄ™w klubach dla dżentelmenów.Jakie to wszystko czasochÅ‚onne, nieprawdaż?Dopiero teraz Baldwin przypomniaÅ‚ sobie o charakteryzacji, której poddaÅ‚ go Cillian zarazpo przybyciu do Holyhead.RzedniejÄ…ce jasne wÅ‚osy dziennikarza zostaÅ‚y pofarbowane naczarno, a nastÄ™pnie sczesane na bok.Agent nakazaÅ‚ mu siÄ™ również dokÅ‚adnie ogolić, wrÄ™czyÅ‚okulary ze srebrnÄ… oprawkÄ… oraz niewielki sygnet ze sfaÅ‚szowanym rubinem, a na koÅ„cupoinstruowaÅ‚, jak ma trzymać gÅ‚owÄ™ i chodzić.Wszystkie te zabiegi, Å‚Ä…cznie z przebraniemsiÄ™ w modny, elegancki garnitur (aczkolwiek podrobiony, jak przyznaÅ‚ Cillian) oraznarzuceniem dÅ‚ugiego pÅ‚aszcza z weÅ‚ny, zamieniÅ‚y Jeremy'ego z zaniedbanego,niespokojnego korespondenta wojennego w archetyp bywalca londyÅ„skich krÄ™gówtowarzyskich.Dziennikarz poczÄ…tkowo protestowaÅ‚ przeciwko tak maÅ‚o dyskretnemuprzebraniu, lecz wtedy Cillian wrÄ™czyÅ‚ mu faÅ‚szywy paszport na nazwisko Alberta Vandruffa,obywatela Lyonesse. Pewnie dobrze wiesz, co sÄ…dzÄ… o nas nasi kuzyni zza oceanu  przypomniaÅ‚ sobie sÅ‚owaCilliana. MiÄ™dzy sobÄ… obÅ›miewajÄ… nas niemiÅ‚osiernie, ale za każdym razem, gdy któryÅ›znajdzie siÄ™ w Starym Kraju, staje siÄ™ bardziej angielski od nieboszczyka Churchilla.Samposiadasz sporo cech typowych dla LyonesseÅ„czyków, jak choćby niewyparzonÄ… gÄ™bÄ™,wrodzonÄ… niezdarność oraz brak perspektywicznego myÅ›lenia, tak wiÄ™c takie przebranie niepowinno wzbudzić żadnych podejrzeÅ„.PamiÄ™taj tylko, by zmienić akcent na bardziejgardÅ‚owy, co drugie sÅ‚owo powtarzać »miÅ‚y panie« i oburzać siÄ™ za każdym razem, gdy ktoÅ›skrytykuje republikÄ™ jako ustrój".Tymczasem w oczach dziewczyny wyczytaÅ‚ niechęć, co jednoczeÅ›nie dodaÅ‚o mu otuchy,jak i mocno go zirytowaÅ‚o.CieszyÅ‚ siÄ™, że kamuflaż jest przekonujÄ…cy, ale z drugiej stronywolaÅ‚by nie budzić uprzedzeÅ„ samym tylko wyglÄ…dem. Tym bardziej że  co przyznaÅ‚ z narastajÄ…cym zdumieniem  Irlandka byÅ‚a naprawdÄ™piÄ™knÄ… dziewczynÄ….WÅ›ciekÅ‚e podmuchy wiatru wreszcie rozsupÅ‚aÅ‚y jej warkocz i dÅ‚ugiekruczoczarne wÅ‚osy uniosÅ‚y siÄ™ wraz z powiewem, przysÅ‚aniajÄ…c drobnÄ…, elfiÄ… twarz.Gdy wkoÅ„cu je zebraÅ‚a i kilkoma gwaÅ‚townymi szarpniÄ™ciami zwiÄ…zaÅ‚a w gruby supeÅ‚, BaldwinujrzaÅ‚ gÅ‚Ä™bokie ciemnozielone oczy, drobny, lekko piegowaty nosek oraz usta, mocnozaciÅ›niÄ™te ze zÅ‚oÅ›ci.CaÅ‚a jej sylwetka emanowaÅ‚a witalnoÅ›ciÄ…, jakby rozsadzaÅ‚o jÄ… potężnezródÅ‚o niewyczerpalnej energii. No  oznajmiÅ‚a w koÅ„cu. To napatrzyÅ‚ siÄ™ pan na niedolÄ™ poddanej waszego króla. Przesadza pani z okazywaniem niechÄ™ci  stwierdziÅ‚. Nie jestem Anglikiem, miÅ‚a pani.O, wybaczy pani nietakt, mam na imiÄ™ Albert.Albert Vandruff z Nowego Amsterdamu.Przybrane imiÄ™ i nazwisko zabrzmiaÅ‚o w jego ustach równie faÅ‚szywie jak imitacjagardÅ‚owego akcentu używanego na północy Lyonesse i Baldwin spojrzaÅ‚ na dziewczynÄ™ zlekkim przestrachem, jakby obawiaÅ‚ siÄ™, że ta parsknie Å›miechem i wyszydzi nieudolnÄ… próbÄ™zamaskowania jego tożsamoÅ›ci.Jednakże Irlandka nie zamierzaÅ‚a szydzić, tylko spojrzaÅ‚a nadziennikarza z bezgranicznÄ… wprost pogardÄ…. A na co mi paÅ„skie imiÄ™ i nazwisko?  warknęła. Bym mogÅ‚a dziÄ™ki temu stanąć wpierwszym szeregu, gdy bÄ™dzie pan rzucaÅ‚ miedziaki jako wyraz współczucia dla uciÅ›nionegonarodu?Z tymi sÅ‚owami odwróciÅ‚a siÄ™ i odeszÅ‚a, zostawiajÄ…c osÅ‚upiaÅ‚ego Jeremy'ego na rufiepromu.Baldwin rozejrzaÅ‚ siÄ™ bezradnie, jakby nie dowierzaÅ‚ temu, czego przed chwilÄ…doÅ›wiadczyÅ‚, lecz wtedy znów napotkaÅ‚ wÅ›ciekÅ‚y wzrok Cilliana. JednÄ… z podstawowych zasad poruszania siÄ™ na potencjalnie wrogim terenie jest unikaniejakichkolwiek kontaktów z przypadkowo napotkanymi miejscowymi  przypomniaÅ‚ sobieJeremy. Każdy czÅ‚owiek, nawet ten najbardziej niewinnie wyglÄ…dajÄ…cy  a wÅ‚aÅ›ciwie toprzede wszystkim ktoÅ› taki  jest potencjalnym agentem wrogiego wywiadu.Wbij sobie to dogÅ‚owy, dziennikarzu.Koniec wywiadów z żoÅ‚nierzami, barmanami, żebrakami i dziwkami narogu". A pocaÅ‚ujcie mnie wszyscy w dupÄ™!  mruknÄ…Å‚ Baldwin i znów oparÅ‚ siÄ™ o reling.* * *Dublin przywitaÅ‚ ich gÄ™stÄ…, dokuczliwÄ… mżawkÄ… oraz atmosferÄ… nerwowoÅ›ci.Zmiechy iwesoÅ‚e przekomarzania ucichÅ‚y, gdy dostrzeżono duży brytyjski niszczyciel kotwiczÄ…cy naredzie.Irlandczycy zgromadzili siÄ™ wzdÅ‚uż burt i bez sÅ‚owa, z martwymi twarzamiprzyglÄ…dali siÄ™ szaremu, groznie wyglÄ…dajÄ…cemu okrÄ™towi.Nad pokÅ‚adem zawisÅ‚a ciężka,ponura cisza, nawet krzyki coraz liczniejszych mew niosÅ‚y w sobie jakÄ…Å› grozbÄ™ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl