[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otoczony mgiełką tajemnicy, intrygował ją i ekscy-tował.Wiedziała jednak, \e James go nie lubi, choć nie rozu-miała dlaczego.- Tak, zresztą chyba ju\ czas, \eby kończyć to przyjęcie -odpowiedział.- Fanny, dam innym dobry przykład i wyjdę.Ukłonił się księ\nej i ruszył do drzwi.Wkrótce jego ślademposzli inni goście.Lord Wincote zjawił się na piątkowym wieczorku u ladyWilloughby, jak zwykłe uroczo grzeczny i nienagannieubrany.Po przywitaniu z gospodynią i wymianie stosow-nych rewerencji z księ\ną, podszedł do Lavinii i pozostałju\ u jej boku, prowadząc towarzyską rozmowę i prawiącmiłe komplementy.- Ostatnie trzy dni okazały się naprawdę warte podjęciatrudu podró\y do Londynu - oświadczył.- Poznałem tu takwielu wspaniałych ludzi, a zwłaszcza panią.Jestem pod głębo-kim wra\eniem uprzejmości, jaką mi pani okazuje.- Nie byłam szczególnie uprzejma - zaprotestowała.Nie czując się na siłach spojrzeć mu w oczy, udała, \e wo-dzi wzrokiem po zgromadzonych gościach, jednak Wincotezauwa\ył, jak bardzo jest spięta, co zdradziło mu, \e nie jestjej obojętny.- Niech będzie mi wolno nie podzielić tej opinii, milady.Jakna kogoś spoza stolicy, za kim nie przemawia nic oprócz do- 43brego imienia, zostałem powitany po królewsku.A to wszyst-ko dzięki pani.- Proszę tak górnolotnie nie przemawiać! - zaoponowała zuśmiechem.- Niech pan nie będzie taki oficjalny, bo zacznęmyśleć, \e jest pan tak sztywny, jak James.- Hrabia Corringham - powiedział w zamyśleniu.- Bardzomiły d\entelmen, choć najwidoczniej lubi sobie dworować zinnych.- Tak, ale nie zwracam na to uwagi.On jest jak kochanybrat, choć oczywiście nie jesteśmy spokrewnieni.- Och nie?Rzuciła mu ostre spojrzenie.- Nie.Księ\na była ju\ jego macochą, nim została moją.Dziwię się, \e pan tego nie wie.- śyjąc tak daleko od Londynu, nie jestem na bie\ąco.Nie-stety mój dziadek był samotnikiem.- Zatem gdzie i kiedy poznał pan Jamesa?- Przedstawił nas sobie mój brat, kiedy siedem lat temu wy-jechałem do Cambridge.Henry, podobnie jak hrabia, był odemnie o trzy lata starszy.Kończyli ju\ studia, kiedy ja zaczyna-łem.Przyjaznili się, lecz z uwagi na ró\nicę wieku nie zwracalina mnie większej uwagi.Byłem zdziwiony, \e jego lordowskamość w ogóle mnie pamięta.Henry zmarł następnego roku,zostałem więc dziedzicem rodowego majątku.Po pogrzebieHenry'ego nie wróciłem na studia, lecz zamieszkałem z dziad-kiem, który niedawno równie\ zmarł i objąłem spadek.- Rozumiem.Kiedy pan studiował w Cambridge, nigdy nieodwiedził pan Londynu?- Nie, jak wspomniałem, nie gościłem w stolicy od dawna.Od.mój Bo\e, nawet nie pamiętam, to tak odległa przeszłość.- Musiał pan zatem stwierdzić, \e wiele się tu zmieniło. 44- Och tak.Jest du\o nowych domów, jeszcze więcej się budu-je.Zniknęły całe ulice i wytyczono nowe, w doskonałym guście.Podoba mi się zwłaszcza obsadzanie ulic drzewami i latarnie ga-zowe, dzięki którym w nocy jest znacznie bezpieczniej.- Rzeczywiście, przynajmniej za to powinniśmy być wdzięczniJego Królewskiej Mości.- Oczywiście czytam gazety i oglądałem karykatury, alemieszkając na wsi, nie zdawałem sobie sprawy, jak ludzie nimgardzą.- Tylko niektórzy.Poza tym to raczej nie pogarda, leczdrwiny.Jest bardzo tłusty.- Widziałem wczoraj królową, kiedy opuszczałem mieszka-nie na Mount Street.Otaczał ją taki tłum, \e nie mogłem się do-pchnąć.Wszyscy wiwatowali, dopóki nie odjechała powozem.- Tak dzieje się zawsze, kiedy pojawia się w miejscach publicz-nych.Gdyby nie to, \e mama potrzebuje mojego towarzystwa,wróciłabym do naszej wiejskiej posiadłości w hrabstwie Derby.- Mam nadzieję, \e pani tego nie uczyni.Marzę o kontynua-cji naszej znajomości.- Doprawdy?- Przecie\ pani na pewno ju\ to wie.- Urwał na chwilę,zbierając się na odwagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl