[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie.Nie będę.%7łegnaj, Cole. Nigdy nie mówię żegnaj przypomniał jej.Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w jej twarz, a potemodwrócił się i odszedł.Patrzyła za nim, dopóki nie wszedł do domu.139RLTPotem odwróciła się do Danny ego, który czekał cierpliwie przysamochodzie.Houston tętniło życiem nawet nocą i Heather powiedziałasamej sobie, że jest bardzo zadowolona, mogąc znowu żyć w tymbajecznym mieście.Wzięła taksówkę i pojechała do swojegoapartamentu, zamierzając stamtąd zadzwonić do Gila.Niezatelefonowała z lotniska, bo postanowiła zrobić mu niespodziankę.W domu zrzuciła pantofle z nóg i usiadła na brzegu łóżka.Wyrzuci ranczo i Cole a z głowy.Od dziś będzie żyć dniembieżącym.Wykorzysta każdą minutę i stanie się najbardziejrozrywaną, najbardziej pożądaną piosenkarką we wszystkichnocnych klubach w okolicy.Nie pozwoli, by cokolwiek jej w tymprzeszkodziło. Zespół jest wspaniały zapewniał ją Gil w drodze do klubu,w którym trwała próba. Spodobają ci się.Ty im też.Ja. ścisnęła nerwowo torebkę nie przygotowałam niczegonowego ani nie zaaranżowałam na nowo starych rzeczy.Nie byłoczasu. Tym się nie martw.Ci faceci to geniusze improwizacji.Zaśpiewasz im piosenkę raz i nie będą potrzebować nut. Skoro są tacy dobrzy, to do czego ja jestem im potrzebna.Roześmiała się.140RLT Nie wspominałem ci? spytał z uśmiechem. Są potwornieutalentowani i potwornie, ale to potwornie brzydcy.Masz im dodaćtrochę powabu. No, ty to wiesz, jak podnieść dziewczynę na duchu odcięłasię. Po to mnie masz. Zjechał z ulicy i zaparkował swój małysportowy samochód; No dobrze, aniele, jesteśmy.Do dzieła.Zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi i powiedziała zpewnością siebie, której wcale nie czuła: Okej, do dzieła.Zaprowadził ją na tyły klubu, gdzie zespół właśnie skończyłgrać.Muzycy palili papierosy.Kilku miało brody, a lider w białympodkoszulku z czerwonym napiłem Dzikus! , biegnącym na skos,stanowczo powinien Odwiedzić fryzjera.Bardzo różnili się od tych,z którymi dotychczas współpracowała Heather.W niebieskiejwelurowej sukni z nietoperzowatymi rękawkami, z włosamispiętymi w elegancki kok czuła się tu zupełnie nie na miejscu. Hej, chłopaki, przywiozłem wam nowego słowika zapowiedział ją Gil. Fajnie.Ona śpiewa czy tylko ćwierka? spytał lider,unosząc ironicznie brew.Patrzył na nią taksująco, gitara wisiała nadekoracyjnym sznurze, okalającym jego szyję.141RLT Bardzo śmieszne powiedział Gil pogodnie. Ma na imięHeather. Charlie przedstawił się lider i wymienił pozostałychczłonków zespołu, pokazując na nich kolejno ruchem głowy.Billy Jackson perkusja, Jackie Blake gitara basowa, Harry Whitegitara i nowy w zespole, Dewey Dan fortepian.Ja gram na gitarzeprowadzącej.Nazywamy się Red Rhythm Band.Co śpiewasz? spytał, przyglądając się jej małymi brązowymi oczami. To, co zagracie odparła wymijająco. Bajerantka padła nieuprzejma odpowiedz.Brązowe oczyspojrzały na Gila z powątpiewaniem. Jesteś pewien, że ona wie, corobi? Uspokój się, daj dziewczynie szansę zniecierpliwił się Gil. Może zagracie ten soft rockowy kawałek, który słyszałem wtamtym tygodniu? Diabeł w koronkach czy jakoś tak Dobra. Charlie wzruszył ramionami. Czemu nie? Przerzucił zapisy nutowe, znalazł właściwy i wręczył go Heather zkomentarzem: Mam nadzieję, że umiesz czytać nuty. Gram też na fortepianie poinformowała go słodkimgłosem. Dobra.Zobaczymy, na co cię stać. Odwrócił się dozespołu, zagrał krótki akord, muzycy dostroili się do niego i142RLTpopłynęły pierwsze pulsujące takty piosenki.Heather podobało się,jak dominujący rytm podawany przez perkusję tonowała melodiagitar i fortepianu.Kompozycja była chwytająca za serce, dawała wielemożliwości wykonawczych i w momencie, kiedy Charlie dał jejznak, że wchodzi, Heather już ją uwielbiała.Krew zaczęła jejszybciej krążyć w żyłach, przypomniała sobie, jak to wspaniale jeststać na scenie, nasycać emocjami to, co się śpiewa.Jakby całaenergia skoncentrowała się w jej gardle, zaśpiewała czystym,silnym głosem pierwszą frazę.Charlie rzucił głową w jej stronę izagapił się na nią, jakby pierwszy raz w życiu widział piosenkarkę..diablico w satynie i koronkach, zostaw mojego mężczyznęw spokoju śpiewała.Twarz jej pojaśniała, widać było, jaką radośćsprawia jej śpiewanie.Jakby energia muzyki przenikła do jejkrwiobiegu i została przeniesiona na głos.Kiedy się na nią patrzyło,trudno było się oprzeć wrażeniu, że te słowa mówią o niej samej, żepod tą słodką powierzchownością kryje się dzika, nieujarzmionadiablica.Na poły zapomniała o zespole, Gilu, otoczeniu, istniała tylkoona i piosenka.Kiedy wybrzmiała wraz z ostatnim uderzeniemczyneli, stała lekko drżąc od emocji, które uwolniła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]