[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mogę nic zarzucie jego gustowi - odparł.Tamara oblizała wargi, a oczy Bronsona pociemniały.Po-chylił ku niej głowę.Kiedy ich wargi miały się już spotkać, rozległ się głośnyi wyrazny głos Sabriny:- Matko, jak już uprażę ten popcorn, to czy mogę iść dołóżka? Jestem wykończona.- Ostatnio tak rzadko się widzimy - zdołała odpowiedziećspokojnym tonem Tamara.- Byłoby miło, gdybyście się donas przyłączyli.Słyszała, jak dzieci szepczą do siebie w kuchni, lecz terazpotrafiła myśleć tylko o Bronsonie.Pragnęła jego pocałun-ków.Przysunął się do niej, zasłaniając głową światło.Zamknęłaoczy i poczuła, że zaczyna jej się kręcić w głowie.WargiBronsona dotknęły jej ust.Oparła dłonie o jego pierś, chciałaczuć ciepło, bliskość, bicie jego serca.Ten pocałunek trwał o wiele za krótko.a jednak obiecy-wał więcej, o wiele więcej.Otworzyła oczy, poczuła, jak cała topnieje pod spojrze-niem błękitnoszarych oczu.Bronson oddychał szybko; a najego policzki wypłynął rumieniec.Raz jeszcze pochylił głowę i pocałował ją w jedną, a po-tem w drugą powiekę.Wargi miał delikatne jak aksamit.Ta-mara czuła, że świat zawirował jak karuzela.Zwiadomość, żedzieci są w sąsiednim pomieszczeniu, w żaden sposób niezmniejszała jej pragnień.Kiedy Bronson się odsunął, poczuła się porzucona.SRDlaczego do tego doszło? Jak mogło do tego dojść takszybko?To prawda, nie prowadziła aktywnego życia seksualnego,ale przed spotkaniem z Bronsonem nie miała nawet wrażenia,że czegoś w jej życiu brakuje.Powinni przecież rozwiązywaćproblemy swoich dzieci, a nie stwarzać własne.Spojrzała pytająco na Bronsona, ale w jego oczach niedostrzegła żadnych odpowiedzi.Jedynie pragnienie, równiewielkie jak jej.O Boże!Brzęki i hałasy z kuchni pomogły jej, przynajmniej czę-ściowo, odzyskać równowagę.Próbowała usiąść na kanapie,lecz przekonała się, że jest miękka jak szmaciana lalka.Jakośudało jej się zachowywać w miarę normalnie, gdy Christopheri Sabrina stanęli w drzwiach z kawą i kukurydzą.- Sabrino, przynieś kasetę.- Tę nowszą wersję, tak? Johna Carpentera z Kurtem Rus-sellem?Tamara zerknęła na Bronsona, zadowolona, że mają jakiśneutralny temat do rozmowy.- Co wolałbyś obejrzeć: oryginał z lat pięćdziesiątych czynową wersję?- Oczywiście, że oryginał.- Daj spokój, tato.Jest strasznie nędzny.- A czego się spodziewasz po parze trzęsących się staru-szków, synu?Chłopak spojrzał na Sabrinę, potem na ojca, a potem znówna Sabrinę.Niesmak malujący się na jego twarzy tłumaczyłwszystko.Dziewczyna bez słowa wyjęła kasetę i bez specjalnej deli-katności wsunęła ją do magnetowidu.- Może przyniesiesz talerze, Sabrino, żebyśmy wszyscymogli się poczęstować kukurydzą?SR- Nie używamy masła, matko - odparła z niewzruszonąpowagą.- Jak chcesz - rzuciła lekceważąco Tamara, sięgając popopcorn.- Zgaś światło, proszę.Bronson położył dłoń na jej ramieniu, od czasu do czasugładząc je palcami.Sabrina przyglądała mu się gniewnie, lecz Bronson igno-rował ją, podobnie jak minę Christophera,Para nastolatków zajęła miejsca w przeciwnym rogu po-koju.Westchnęli równocześnie i głośno, niezadowoleni, żemuszą oglądać to bezsensowne przedstawienie.Po jakimś czasie Sabrina i Christopher usiedli na podłodzeprzed kanapą; nieświadomie przesuwali się coraz bliżej, ażwreszcie siedzieli ramię w ramię.Dorośli wymienili rozbawione spojrzenia, a Bronson wy-cisnął szybki pocałunek na wargach Tamary.Jej ciało pragnę-ło czegoś więcej.Instynktownie położyła dłoń na udzie Bron-sona, którego palce łagodnie masowały jej kark.Dzieciaki wbrew sobie dały się wciągnąć w wizje arktycz-nego świata, niebezpieczeństw i napięcia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]