[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szła środkiem chodnika, ze spuszczoną głową, z czapką naciągniętą głęboko na uszy, zrękami blisko ciała i torbą na ramieniu.Szła nie patrząc na drogę.Dopadnie jej, zanim zdą\ysię zorientować.Podeszła bli\ej.Przygotował się do skoku.Była teraz na wysokości jego kryjówki.Skoczył na nią z tyłu, cichy jak duch, niewyrazny cień, mocarny demon śmierci.Zacisnął ręcewokół jej ramion, dłonią zamknął usta, nie zdołała nawet pisnąć.Zaczęła się szamotać,wyginać, kręcić, ale trzymał ją mocno w \elaznym uścisku, chciał to szybko załatwić.Zacząłciągnąć ją w stronę lasku.Nagle silny cios w plecy skręcił mu kręgosłup.Miał wra\enie, jakby \ebra miały za chwilęwyjść mu przez gardło.Nadal trzymał dziewczynę w uścisku, starając się opanowaćpotworny, przeszywający ból.Buch! Aokieć wbił się w \ołądek tak mocno, \e stracił oddech.W jakiś sposób ofiara uwolniła jedną z rąk i wymierzyła mu celny cios w szczękę.Zatoczyłsię do tyłu.Jakim cudem jej noga znalazła się za nim? Przewrócił się przez nią i upadł nachodnik.Kroki! Ktoś biegnie! Coraz bli\sze! Koniec zabawy.Myśliwy stał się zwierzyną.Zerwał się na dr\ące nogi, nie mógł się wyprostować, czuł się tak, jakby z trzęsącego się ciałamiały zaraz wypłynąć wnętrzności. Nie ruszać się! doszedł go krzyk. Poi k j,,Powłócząc nogami, jedna za drugą kuśtykał w stronę lasku.Kątem oka dostrzegł przebraną zaShannon DuPliese policjantkę mierzącą do niego z pistoletu kaliber 38.Dotarł do skraju zagajnika, z trudem zrobił jeszcze dwa kroki w kierunku zarośli i wpadł naścianę silnych rąk i wściekłych oczu. Dokąd się wybierasz, człowieku? usłyszał pytanie, zanim znów upadł na beton.Po chwili się podniósł i próbował uciekać, ale wielki, czarnoskóry mę\czyzna trzymał go ju\za kołnierz i pasek, by w kilka sekund pózniej pchnąć na betonową ścianę.Odbił się od niej,wpadając prosto w ramiona tuzina policjantów, którzy tłocząc się obszukali go, przyparli domuru i skuli kajdankami.Koniec.Ju\ po wszystkim! Ma pan prawo nic nie mówić. rozpoczął jeden z policjantów.Ted Canan patrzył spodściany, jak policjantka zdejmuje perukę i wełnianą czapkę, inny policjant chowa rewolwer,dwóch innych, z miasteczka324uniwersyteckiego, stoi z latarkami, a kolejny, ubrany po cywilnemu, odczytuje mu jegoprawa.A ta ściana, która wyrosła naprzeciw niego tam w lasku, to ogromny Murzyn, stojący teraznad nim ze skrzy\owanymi na piersiach ramionami i uśmiechający się ze zrozumieniem.Patrzył na niego jak lew na swoją zdobycz. Marny cię, gnojku, szybko zaczniesz śpiewać!W pokoju Shannon w akademiku zadzwonił telefon.Wstała od biurka, przy którym czekała ipodniosła słuchawkę. Shannon? usłyszała głos policjantki. Tak. Mamy go.Głos dyspozytora: Halo, czy pani jest tam?"Męski głos, zdesperowany, gwałtowny: Kto mówi? Potrzebuję wolnej linii." Tutaj Pogotowie Ratunkowe, Okręg Dwunasty.Wysłaliśmy karetkę do rezydencjigubernatora.Czy mo\e pan się przedstawić?" Jestem gubernator Slater! To moja córka!" Panie gubernatorze, czy ona jest przytomna?" Nie, nie, sądzę, \e nie." Czy normalnie oddycha?"Gubernator zawołał gdzieś w głąb domu: Czy ona oddycha? Ashley! Czy oddycha?"Gdzieś z dala kobieta coś odkrzyknęła.Gubernator wrócił do rozmowy przez telefon. Oddycha, ale chyba nie jest przytomna." Czy to wygląda na normalny oddech?" Nie.Nie, ona dyszy.Oddycha z wielkim wysiłkiem." Mo\e zrobi pan sztuczne oddychanie? Pomogę w tym panu." Tak! Muszę tylko."Kobieta coś krzyknęła.Jakieś odgłosy, stukanie, otwieranie drzwi, kroki, głosy. Ju\ tu są! Dzięki Bogu!" Przyjechała karetka, panie gubernatorze?" Tak!" Bardzo dobrze, panie gubernatorze, zabierają stamtąd, dobrze?" Tak, dziękuję." Do widzenia."Odgłos odkładanej słuchawki.Taśma ucichła.John nacisnął klawisz stop".Poniedziałek wieczorem, nieco po dwudziestej.325Detektyw Bob Henderson siedział na brzegu fotela Johna i przez długi > czas z nic niemówiącym wyrazem twarzy wpatrywał się w magnetofon.W koficu, starając się nadaćgłosowi najbardziej beznamiętne i rzeczowej brzmienie, zapytał Johna: Czy to jest jedyny egzemplarz taśmy, jaki pan posiada? Zrobiłem ich jeszcze kilka i są w bezpiecznym miejscu odpowie dział John.Henderson ponownie zajął się kontemplacją magnetofonu, myślał intensywnie, pocierałbrodę, usta. Więc to jest tak, jak mówi Shannon DuPliese: Hillary Slater zmarła naj skutek aborcji.Leslie odpowiedziała wprost: Zgadza się. W jej głosie nie było cienia wątpliwości.Deanne przypomniała jeszczedetektywowi. Była tam, panie Henderson.Widziała to i jest gotowa to zeznać. Wiem odrzekł Henderson mówiła mi o tym przez telefon.Wią nawet, jakimfałszywym nazwiskiem posłu\yła się Hillary, na wypa gdybyśmy chcieli pozwać klinikę. I dlatego ten drań Canan usiłował ją zabić dodał Max. Zbyt wiele wiedziała, a oni obawiali się, \e zacznie mówić! Henderson podniósł rękę dogóry. Zaraz, zaraz, nie posuwajmy się zbyt daleko.Podsumujmy wszystkie j fakty, zanimzaczniemy wyciągać wnioski.Max był gotów. Jakich jeszcze faktów panu potrzeba? John Barrett senior miał taśmę i został zabity.Na tejtaśmie jest głos Shannon DuPliese i tej soboty ktoś chciał ją załatwić! Niech zada pan sobietylko pytanie, kto to był i po co chciał to zrobić? Właśnie pytam, cui bono? odparł Henderson. śe jak? zapytał Max. Kto by na tym skorzystał? Henderson sp j;.cdł na podłogę i ponownie potarł twarz.Słuchajcie, nie podoba mi się odpowiedz na to pytanie.Naprawdę muszę być ostro\ny! Wskazał palcem Johna, a potem Leslie. I wy te\ musicie być ostro\ni! Czy zdajecie sobiesprawę, jak niebezpieczna jest ta sprawa?John wzruszył ramionami. Właśnie dlatego pana wezwaliśmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]