[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na przykład, w waszym społeczeństwieznalazłoby to wyraz w powstawaniu książek i filmów, wnoszących pozytywny, postępowy wkład w tędziedzinę.W ciągu 50 do 100 lat Alfa-3 przyjęła zespół przekonań uznających to za naturalne.Dlatego pierwsze obserwacje fizyczne nie spowodowały wstrząsu, lecz odebrane zostały jakonaturalna kolej rzeczy.Wzbudziły też wielkie podniecenie.#Czyli zareagowali na ich widok jak na coś znajomego?#Dokładnie tak.#Czy w społeczeństwie Alfy-3 występowały jednostki spełniające rolę socjologów czy filozofów,które próbowały nadać sens temu zjawisku?#Pewni członkowie ich społeczeństwa można ich określić mianem socjofilozofów podkreślaliposzerzenie się granic ich świata, ale nie nadawali statkom symbolicznego znaczenia.To by znaczyło,że nie wchodzą w skład ich rzeczywistości.Zaś statki te nie były obce.Nie przypominało to tego, cozachodzi w waszej zbiorowości -przyglądania się czemuś, co do niej nie przystaje i próby odgadnięciajego istoty.Proces ten przebiegał naturalnie i stopniowo, więc nie było potrzeby teoretyzowania najego temat.#Czyli my usilnie staramy się to zjawisko wyjaśnić, ponieważ się go wypieramy?#Otóż to.Widzicie w tym coś nienaturalnego, jakiś aspekt rzeczywistości, który jest wam obcy.Napodobnej zasadzie próbujecie interpretować sny.Postrzegacie sny jako coś obcego wobec waszejistoty.#Może więc powinniśmy rozważyć samą, ideę interpretacji.My, jak się zdaje, interpretujemywszystko, z czym się stykamy.Czy chcesz wobec tego powiedzieć, ze mieszkańcy Alfy-3 niepróbowali tłumaczyć swoich przeżyć?#Nie kwestionowali tych doświadczeń, ponieważ nie wykraczały poza nich.#Czy widząc na niebie statki kosmiczne wiedzieli, ze ich załogę stanowią przybysze z innejplanety?#Tak.Nie mieli żadnych wątpliwości.Było to powszechnie uznane.#Czy odczuwali ciekawość? Czy pragnęli ich poznać?#Byli ciekawi i podekscytowani.Zwiętowano pojawienie się statków nie dlatego, że widziano wnich przejaw wyższej myśli, ale ponieważ wszyscy dostrzegali dobrą stronę tego zjawiska.Budziło onopodniecenie.Nie napotykało na jakikolwiek opór.Społeczeństwo to wolne było od strachu, odwszelkich wewnętrznych podziałów.#Czy na trzecim etapie, zanim doszło do kontaktu fizycznego, miała miejsce komunikacjawerbalna?#Nie.#Czyli etap drugi, który miał charakter czysto pokazowy, od razu przeszedł w etap trzeci, którypolegał na tym, ze w pobliżu zgromadzenia ludzi wylądował statek i jego załoga wyszła na zewnątrzprzywitać się z mieszkańcami planety?#Tak.Trzeba jednak pamiętać, że poszczególne etapy na siebie się nakładają.W czasie fazydrugiej trwa jeszcze pierwsza.Nie ustępują sobie miejsca.Więc kiedy zaczyna się etap drugi, nadaldziałają procesy wyobrazni, tworzenie fikcji.Dzięki nim mieszkańcy Alfy-3 zdążyli już wyobrazić sobie,co kryje się wewnątrz statków i czego spodziewać się można po przybyszach.Toteż kiedy lądujestatek, nie wywołuje to lęku ani zaskoczenia.Panuje podniecenie oraz powszechna akceptacja.To tak, jakbyście byli plemieniem Indian i wiedzieli, że tuż za przełęczą żyje inna społeczność,ponieważ dostrzegacie wysyłane przez nią sygnały dymne.Po prostu wiecie, że tam są.Czasamiprzesyłacie sobie wiadomości tą drogą, a gdy dochodzi do spotkania, świętujecie to wydarzenie.Czychcecie dowiedzieć się jeszcze czegoś o Alfie-3?#Wszystko wydaje się takie uporządkowane.Całkowite przeciwieństwo tego, co dzieje się tutaj!#Niektóre etapy powtarzają się, ale ze względu na opór, jaki wykazuje wasza planeta, trzeba byłodokonać poprawek.To, że tak się temu zjawisku opieracie, wynika z tysiącletnich doświadczeńwaszych kontaktów jako prymitywnej rasy z wyższą cywilizacją.BETA-4Teraz przekażemy wam informacje dotyczące rasy umownie nazwanej Beta-4.Pod względemgenetycznym wywodzi się ona z gwiazdozbioru Wegi.Jej opór przed kontaktem z obcymi był bardzo,bardzo silny.Odczuwała głęboki strach.Oto, jak do tego doszło.Beta-4 powstała jako kolonia karna.Nie budowano tam zakładów zamkniętych; winowajców poprostu tam porzucano.Nie dano im wiele pod względem wyposażenia czy wiedzy.Po jakimś czasiesię uwstecznili.Nastąpił jednak gwałtowny przyrost populacji oraz zarysowały się liczne podziały.Pózniej mieszkańcy Bety-4 zjednoczyli się i zaczęli wykształcać planetarną tożsamość.Nie zachowali żadnej wiedzy o swym pochodzeniu, z wyjątkiem mitów.Jednak w głębi tkwiło wnich bolesne wspomnienie będące reakcją na porzucenie, jakiego doświadczyli u swych początkówjako kolonia karna.Doprowadziło ich to do podświadomego odcięcia się od tych, którzy ich porzucili.Minęły tysiące lat ewolucji i na Becie-4 powstało społeczeństwo posługujące się techniką.U proguogólnoplanetamej świadomości zaczęli zadawać sobie pytanie, czy warto budować urządzeniaumożliwiające opuszczenie planety.Bolesne wspomnienie porzucenia nadal dawało o sobie znać wzbiorowej pamięci, dlatego niespieszne im było ruszać w kosmos.Co prawda rozpierała ich chęćpoznania wszechświata, ale ból, jaki jednocześnie odczuwali na tę myśl, skutecznie powstrzymywałich przed rozwijaniem techniki lotów kosmicznych.Posługując się obrazem ogrodowego węża, obawa przed zbadaniem powodów odczuwanego bóludoprowadziła do powstania zatoru.Zatamował on naturalny bieg ewolucji gatunkowej.MieszkańcyBety-4 na tym etapie nadawali się już do przyjęcia w poczet galaktycznej społeczności.Jednakprzybysze, którzy zaczęli docierać na planetę, zdawali sobie sprawę, że oswojenie jej społeczności zwizją większej rzeczywistości będzie nie lada wyzwaniem.Wiedzieli, że napotkają opór.Obce statki zaczęły nadlatywać w pobliże skupisk ludności.Nikt ich nie widział.Ich percepcja byłatak wąska, że Betańczycy dosłownie nie mogli dostrzec realności kosmicznych pojazdów.W owym czasie między imperiami Lutni i Wegi dochodziło jeszcze do starć.Dążący do nawiązaniałączności z Beta-4 przybysze świadomi byli zagrożeń, jakie niósł ze sobą ten konflikt.Trzeba było więcza wszelką cenę doprowadzić do kontaktu.Próbowali różnych sposobów, ale bez rezultatu.Lądowali,zwracali się do ludności.To, co miało miejsce, przypominało komedię z waszego świata.Było tak,jakby mówili różnymi językami.Wszelkie rozmowy między nimi budziły całkowity zamęt.Z punktu widzenia Betańczyków, przemawiał do nich przedstawiciel ich własnej rasy.Nie potrafiłsię jednak z niewiadomych powodów jasno wysłowić.Betańczycy po prostu odchodzili z mętlikiem wgłowach.Upierali się, że mają do czynienia ze swoimi.Było to skrajnie zawężone postrzeganie.Spotkania te poruszały ich do głębi, ale było to dla nich coś tak abstrakcyjnego, że nie chcieli o tym zesobą rozmawiać.Zjawisko to nie mogło pomieścić się w ramach ich rzeczywistości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]