[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozweselili się wszyscy.Zagłoba byłzachwycony.- Patrzcie państwo, co ja mam z tą dziewczyną! - powtarzała trzęsąc się stolnikowa.- Czyste delicje, jak mnie Bóg miły! - mówił Zagłoba.Tymczasem panna Basia wylazła spod stołu, łyżkę inóż znalazła, ale zgubiła siatkę z głowy; czupryna całkiem jej spadła na oczy.Wyprostowawszy sięporuszyła nozdrzami i rzekła:- Aha! śmiejecie się waćpaństwo z mojej konfuzji.Dobrze!- Nikt się nie śmieje - rzekł tonem przekonania Zagłoba - nikt się nie śmieje! nikt się nie śmieje!Cieszymy się tylko, że nam Pan Bóg radość w osobie waćpanny zesłał.Po wieczerzy przeszli do bawialnejizby.Tam panna Drohojowska, ujrzawszy wiszącą na ścianie lutnię, zdjęła ją i poczęła w struny brzękać.Wołodyjowski prosił jej, żeby zaśpiewała co do wtóru, ona zaś odrzekła z prostotą i dobrocią:- Gotowam, jeśli troskę z waćpanowej duszy wygnać zdołam.- Dziękuję! - odpowiedział mały rycerz podnosząc na nią z wdzięcznością oczy.Po chwili śpiew się rozległ:Wierzcie, rycerze,Na nic pancerze,Na nic się tarcze zdały!Przez stal, żelazoW serce się wrażąKupida ostre strzały!- Już nie wiem, jak waćpani dziękować - mówił Zagłoba siedząc opodal z panią stolnikową i całując ją porękach - żeś i sama przyjechała, i tak foremne dziewki ze sobą przywiozła, że Gracje same mogłyby przynich w piecu palić.Szczególniej mi ów hajduczek do serca przypadł, bo to ci taka bestyjka tak smutkirozgoni, że i łasica lepiej myszy nie rozpędzi.Cóż bowiem są smutki, jeśli nie myszy, które gryzą ziarnawesołości złożone w naszych sercach? Trza waćpani dobrodziejce wiedzieć, że dawny nasz król, JoannesCasimirus, tak moje Comparationes lubił, że jednego dnia się bez nich obejść nie mógł.Musiałem iprzypowieści, i mądre maksymy dla niego układać, które kazał sobie zawsze przed nocą powtarzać iwedług których politykę prowadził.Ale to inna materia.Ufam, że i nasz Michał do reszty przy tychdelicjach o przygodzie swej nieszczęśliwej zapomni.Waćpani nie wiesz, że ja go dopiero tydzieńwyciągnąłem od kamedułów, gdzie chciał już śluby czynić.Alem sobie samego nuncjusza instancjęzjednał, któren przeorowi zapowiedział, że cały klasztor w dragony pośle, jeśli zaraz Michała niewypuszczą.Nic tam było po nim!.Chwała Bogu! ChwałaBogu!.Znam ja go! Nie dziś, to jutro którakolwiek z tych dwóch takie iskry z niego wykrzesze, że się odnich serce w nim jak huba zajmie.Tymczasem panna Drohojowska śpiewała dalej:25Lecz gdy pawężaHardego mężaPrzed grotem nie obroniMdła białogłowaJakże się schowaI gdzie się biedna schroni?- Tak się białogłowy tych grotów boją jak pies sadła - szepnął pani stolnikowej Zagłoba.- Ale przyznaj,waćpani dobrodzika, żeś nie bez jakowychś ukrytych zamiarów te sikory tu przywiozła.Setne dziewki!Szczególniej ów hajduczek, żebym tak zdrów był! Chytrą Michał ma siostrzyczkę, co?Pani Makowiecka uczyniła istotnie bardzo chytrą minę, która zresztą zupełnie nie przypadła do jejprostodusznej, poczciwej twarzy, i odrzekła:- Myślało się o tym i o owym, jak to zwykle nam, niewiastom, na przebiegłości nie braknie.Mój mąż matu przyjechać na elekcję, a ja dziewczyny wcześniej zabrałam, bo Tatarów tylko u nas patrzeć.Gdybyzaś miało z tego co szczęśliwego dla Michała się zdarzyć, ofiarowałabym się piechotą do jakiegocudownego obrazu.- Zdarzy się, zdarzy! - rzekł Zagłoba.- Obie dziewczyny z wielkich domów i obie dostatnie, a i to coś w dzisiejszych ciężkich czasach znaczy.- Nie mnie taką rzecz trzeba powtarzać.Michałową fortunę wojna zjadła, choć wiem, że ma coś grosiwana prowizji u wielkich panów.Braliśmy nieraz znamienite łupy, mościa pani, a choć się to na dyskrecjęhetmańską oddawało, przecie część szła na podział, jak się to mówi u nas po żołniersku: "od szabli".NaMichałową tyle nieraz wypadało, że gdyby był wszystko zachował, miałby dziś piękną fortunę.Ale tożołnierz nie patrzy na jutro, jeno dziś hula.A Michał byłby i wszystko przehulał, gdyby nie to, żem gozawsze powściągał.Powiadasz tedy waćpani, że to dziewki wielkiej krwi?- W Drohojowskiej jest senatorska krew.Prawda i to, że tam nasze pobrzeżne kasztelanie to niekrakowska, a są i takie, o których mało kto w Rzeczypospolitej słyszał; ale przecie, kto raz na krześlezasiadł, ten swój splendor i potomstwu przekazuje.Co zaś do paranteli, to Jeziorkowska prawie jeszczeDrohojowską przewyższa.- Proszę, proszę! ja sam się od pewnego króla Masagietów wywodzę, więc lubię o czyimś pokrewieństwieposłuchać.- Z tak wysokiego gniazda Jeziorkowska się znowu nie wywodzi, ale jeśli waćpan życzysz posłuchać.bomy tam w naszych stronach każdego domu na palcach możemy wyliczyć koligacje.Owóż ona jestkrewna: i Potockich, i Jazłowieckich, i Aaszczów.Widzi waćpan, to było tak.Tu pani stolnikowarozgarnęła fałdy sukni i usadowiła się wygodniej, aby żadnej w ulubionym opowiadaniu nie znalezćprzeszkody; rozstawiła palce jednej dłoni, a wskazujący drugiej przygotowała do liczenia dziadków ibabek, po czym zaczęła:- Córka pana Jakuba Potockiego, Elżbieta, z drugiej jego żony, Jazłowieckiej, wyszła za pana JanaSmiotanko, chorążego podolskiego.- Zakonotowałem! - rzekł Zagłoba.- Z tego małżeństwa urodził się pan Mikołaj Smiotanko, takoż chorąży podolski.- Hm! Piękna godność!- Ten był żonaty pierwszy raz z Dorohostaj.nie! z Rożyńską.nie! z Woroniczówną.Bodajże cię!zapomniałam!- Wieczny jej pokój, jakkolwiek się nazywała! - rzekł z powagą Zagłoba.- A drugi raz ożenił się z Aaszczówną.- Tum go czekał! Jakiż był tego małżeństwa effectus?26- Synowie im pomarli.- Każda radość krucha w tym świecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]