[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciało mężczyzny zwaliło się na plecy, Misza okraczył go, w kompletnejciszy rozległy się dwa pstryknięcia - wyskoczyło ostrze noża i otworzyła się składanaszklaneczka.Misza nakłuł arterię.Katia podstawiła szklaneczkę pod strużkę.Szybko,łapczywie wypiła.Jeszcze.I jeszcze.Misza cicho jęknął, ale w końcu przekazała munaczynie.Już pełne.Tym razem Misza błyskawicznie urżnął się krwią.Kiedyś, na początku, mdliło go,pózniej z trudem pokonywał obrzydzenie, łykając niezbędną, ale mało przyjemnążywą ciecz.Potem przeszkadzał mu tylko wstrętny odór niemytego ciała ofiary.Terazwszystkie te uczucia zagłuszała krew.Już podchodząc zdobycz, Misza czuł ją nawetprzez skórę i ubranie człowieka.Krew kusiła i doprowadzała do szału.A teraz gorącąfalą rozpłynęła się po żołądku i zakręciła w głowie.Misza łyknął jeszcze i z zadowoleniem odsunął się od nieruchomego ciała.Wyluzowany, jak nasycony zwierz, ułożył się przy ognisku.Podparłszy głowę ręką,wypatrywał w gasnących płomieniach jakichś tajemniczych rzeczy niedostępnychludzkiemu spojrzeniu.Katia, cicho pomrukując, delektowała się kolejną porcją.Wypijała odrobinkę,oblizywała usta, znowu piła.Rozchyliwszy wargi, oblizywała koniuszkiem języka zęby,wyginała się, odchylała do tyłu głowę, głaskała się po piersiach i brzuchu, jakbyrozprowadzając cudzą krew po własnym ciele.Wcześniej w takim zachowaniu Miszawidział coś perwersyjnie seksualnego, nieprzyjemnie kłującego w serce.Ale teraz czułsię po prostu wspaniale, i nie zwracał uwagi na zachowanie żony. Witaj, Grey! - pomyślała Katia.W jej myślach rozbrzmiewały i mieniły się wesołenutki.- Witaj, mój piękny! A gdzież jest twój pan? Igor, gdzie jesteś?Misza ocknął się z odświętnego oszołomienia i skrzywił nieprzyjaznie.Po drugiej stronie ogniska stał, nastroszywszy uszy i opuściwszy ogon, ogromnyszary wilczur.A za nim, w kompletnym mroku, wyczuć można było dużą męskąpostać.Każdego członka plemienia ludzkiego Misza zobaczyłby w tej chwili dokładniei każdym detalu.A tego - nie widział.Stał tam i obserwował ich ten człowiek odziany w czerń.Patrzył na Katię, i tylkona nią.- Aaa.- powiedział Misza na głos, pozornie leniwie.- Oto i policja obyczajowanam się pojawiła.Nocny Wpierdol.Chore sumienie rosyjskiego wampiryzmu.Witaj,Dolinski.Wyłaz, co się tam kryjesz.- Ani mi w głowie ukrywanie - rozległo się z ciemności.Pies na ten dzwięk obejrzał się szybko i znowu skierował na Miszę ciężkiespojrzenie spod nieruchomych powiek.Pysk psa pokrywały blizny.- Nie chciałem przeszkadzać.- Z cienia w światło ogniska wyszedł rosły, ale niecootyły mężczyzna w lekkim czarnym palcie.- Igorze, ty mi nigdy nie przeszkadzasz - zamruczała Katia, wyciągając z kieszenipuderniczkę.- Dolinski, ty nie umiesz nie przeszkadzać - jednocześnie odezwał się Misza, cospowodowało, że słowa męża i żony zlały się w jeden niezrozumiały bełkot.Nocny gość przykucnął obok swojego psa, objąwszy ramieniem jego naprężonykark.Dolinski miał nieco opuchniętą twarz o niemożliwym do opisania wyrazie -jednocześnie dobrodusznym i okrutnym.Misza zastanawiał się, czy wystarczyłoby mutalentu, żeby namalować Dolinskiego - takiego, jakim jest naprawdę, i doszedł downiosku, że musiałby pracować w nocy podczas pełni.Tej nocy albo następnej, naprzykład.Zadanie wydało mu się dość ciekawe, ale wiedział, że Dolinski się nie zgodzina pozowanie.- Jak leci? - zapytał Dolinski, wypełniwszy to niewinne w istocie pytanie treściądobrze zrozumiałą całej trójce.- Wspaniale - odpowiedziała Katia.Siedząc na belce, plecami do mężczyzn, krytycznie badała swoje odbicie wlusterku.- Yhy - potwierdził Misza.- Gdyby nie pan, panie Przeszkadzalski.- A co dalej? - Patrząc w ogień, Dolinski łagodnie głaskał psa po szyi.Grey przestępował z łapy na łapę.Siadać w tym towarzystwie nie chciał.Misza iKatia nie przypadli mu raczej do gustu, ale doświadczony pies dobrze szacowałrozkład sił.W świetle ogniska widać było, że nie tylko pysk psa - całe jego ciałopochlastane było bliznami.- Niby co dalej? - Misza wyjął papierosy i powąchał paczkę.Teraz, zaspokoiwszygłód, można było zapalić ze smakiem.Z takim smakiem, jakiego sobie żadennormalny palacz nawet nie wyobraża.- Za miesiąc.- Po raz pierwszy Dolinski podniósł wzrok na Miszę, i ten zdziwiłsię, jakież ten sympatyczny słoń, typowy folklorystyczny Rusek ma lodowatespojrzenie.- Za rok.Co się stanie jak was schwytają? A w szczególności - jeśli nieschwytają? Nie myślicie o tym wcale, co, chłopcy i dziewczynki?Misza ze zdumienia omal nie połknął papierosa.A Dolinski świdrował gouważnym przezroczystym spojrzeniem.- Igor, coś ty o-chu-jał? - rzekł Misza wyraznie i bardzo wolno. Michaił! - warknęła na niego w myślach Katia.- Od kiedy to mówisz z moskiewskim akcentem? - Dolinski uśmiechnął siękrzywo.- Dobrze ci wychodzi.Ale to bez sensu.W Moskwie wyczają cię od razu izabiją.Tam wampirów amatorów, nawet swoich, tłuką jak wszy, a co dopieroprzyjezdnych.Musiałbyś udowodnić, że jesteś potrzebny, aby wyżyć w stolicy.Ale cowłaściwie takiego szczególnego mógłbyś zaproponować?Dzieliły ich trzy metry, nie mniej, i gdyby to od Miszy zależało, skoczyłby naDolinskiego.Z łatwością, nawet z pozycji leżącej.Jedną ręką skręciłby kark psu,drugą, temu pierdzielonemu prowokatorowi.I do bagna obu.Tyle że to akurat nie zależało od Miszy.- A on i tutaj nic nie może - zakomunikowała Katia.- %7łeby stać się prawdziwymmalarzem, nie ma wykształcenia.A już żeby prawdziwym mężczyzną.- Może byśmy tak nie roztrząsali naszych problemów tu i teraz, co? - przerwałMisza z grozbą w głosie.- Naszych? Problemów?!- Nie kłóćcie się - poprosił cicho Dolinski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]