[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Te chuje mogły mnie nabrać, tak żebymmyślał, że ją też zabiłem! Kapujesz? Mogłem tego nie zrobić i muszę sobie, kurwa,przypomnieć!Zgasła we mnie nadzieja, że jeszcze zdołam jakoś dojść z nim do porozumienia.Monkowi nie chodziło o odzyskanie utraconych wspomnień, tylko o zrzucenieodpowiedzialności za śmierć Angeli Carson.Ale tak się nie miało stać.Jakikolwiek losspotkał pozostałe ofiary, Monk zabił Angelę nieważne, czy świadomie, czy też nie.Nic, co mogła powiedzieć Sophie, już tego nie zmieni. - Słuchaj, cokolwiek zrobiłeś, to nieświadomie, więc przypuszczalnie nic nie mogłeś na toporadzić - powiedziałem.- Są takie rodzaje zaburzeń snu, które.- Zamknij się, kurwa! - Zerwał się na nogi, zaciskając pięści.- Obudz ją!- Nie, poczekaj.Poruszył się tak szybko, że nieomal tego nie zauważyłem.To było niewiele więcej jakkuksaniec, ale cios odrzucił mi głowę na bok, jakbym oberwał deską.Upadłem na papiery iśmieci zaścielające podłogę.Monk chwycił Sophie.- Dalej! Obudz się!Sophie jęknęła słabo, była bezwładna.Skoczyłem do Monka, łapiąc go za ramię, kiedyzamachnął się, aby wymierzyć jej policzek.Odepchnął mnie, uderzyłem o skałę.Jednak nie próbował już bić Sophie.Wpatrywał się w swoją pięść, jakby dopiero terazuświadomił sobie jej istnienie.To właśnie nią wcześniej uderzał o skałę.Gdy tak patrzył,wściekłość uchodziła z niego równie szybko, jak się pojawiła.Opuścił ramię, gdy Sophie drgnęła.- David.?- Jestem tutaj.Miałem krew w ustach, a gdy szedłem do niej, poczułem ból w szczęce.Tym razemMonk już nie próbował mnie powstrzymać.Sophie potarła głowę, zmarszczyła brwi z bólu.- Nie czuję się zbyt dobrze.- powiedziała, głos miała bełkotliwy.Potem zwymiotowała.Podtrzymywałem ją, aż spazmy minęły.Wydała z siebie coś pomiędzy jękiem aszlochem, osłaniając oczy przed światłem lampy.- Moja głowa.naprawdę boli.- Sophie, popatrz na mnie.- Boli.- Wiem, ale popatrz na mnie.Odgarnąłem jej włosy z twarzy.Otworzyła oczy, zamrugała.Przeraziłem się.Lewązrenicę miała normalną, ale prawą ogromną, rozszerzoną.O Boże.- Co jej jest? - dopytywał się Monk.W jego głosie zabrzmiała podejrzliwość, jakbysądził, że to jakiś podstęp.Wziąłem głęboki oddech, kiedy Sophie próbowała się kulić, chowając przed światłem.Spokojnie.Nie popsuj tego.- Myślę, że ma krwiaka.- Co? - Wylew krwi wewnątrz czaszki.Musimy ją zabrać do szpitala.- Myślisz, kurwa, że jestem głupi? - zapytał Monk i złapał Sophie za ramię.- Nie dotykaj jej! - rzuciłem, odsuwając go.W każdym razie spróbowałem.To przypominało przesuwanie góry mięsa.Jednak Monksię zatrzymał, a gdy na mnie patrzył, oczy miał martwe i czarne.Był w nich taki sam spokój,który widywałem już wcześniej, stłumiona agresja, ledwie utrzymywana w ryzach.- W jej głowie zbiera się krew - wyjaśniłem, głos mi drżał.- To może być wynikiemwypadku samochodowego albo.albo czegoś wcześniej.Ale jeśli nie zmniejszy sięciśnienia.wtedy umrze.Muszę ją stąd wydostać.Proszę.Monk skrzywił usta z frustracją, jego rzężący oddech zrobił się jeszcze bardziejnierówny.- Jesteś lekarzem, nie możesz czegoś zrobić?- Nie, ją trzeba operować.- Kurwa! - Plasnął dłonią o ścianę.W małej grocie odbiło się to echem jak wystrzał zpistoletu.- Kurwa!Zignorowałem go.Sophie osunęła się na mnie.- Sophie? No, dalej, musisz być przytomna.Jeśli straciłaby przytomność tutaj, na dole, nie dałbym rady wydobyć ją na zewnątrz.Drgnęła słabo.- Nie chcę.- No dalej, musisz siedzieć prosto.Wychodzimy stąd.Dłoń Monka pchnęła mnie w pierś.- Nie! Mówiła, że mi pomoże!- Czy wygląda, jakby mogła komuś pomóc?- Ona tutaj zostaje!- No to umrze! - Trząsłem się, ale teraz z wściekłości.- Jedyne, co zrobiła, to próbowałaci pomóc! Chcesz mieć jeszcze więcej krwi na rękach?- Zamknij się!Widziałem zbliżającą się pięść, ale nie miałem szans, żeby jej uniknąć.Drgnąłem, kiedyśmignęła mi obok twarzy.Rękaw kurtki omiótł mi policzek, a ręką uderzyła w skałę, obokmojej głowy.Nie poruszyłem się.Słychać było tylko urywane rzężenie Monka.Czułem na twarzyciepły odór jego oddechu.Pierś mu opadła, opuścił ramię i odstąpił.Z dłoni kapała krew.Tym razem uderzył w kamień z całej siły.Ręka musiał być złamana. Ale jeśli coś go bolało, nie dał niczego po sobie poznać.Patrzył na napuchnięte kostki,jakby nie należały do niego, a potem spojrzał na Sophie.Pomimo swoich rozmiarów miał wsobie coś wzbudzającego litość.Był przybity.- I tak nie mogłaby mi pomóc, prawda? - zapytał.To bez różnicy.Próbowałem wymyślić jakąś bezpieczną odpowiedz, a potem dałem za wygraną.- Nie.Monk pochylił głowę.Kiedy uniósł ją ponownie, z koszmarnego wyrazu twarzy niczegonie dawało się wyczytać.- Zabierz ją.Użyłem jednej z butelek soli trzezwiących, aby trochę pobudzić Sophie.Jęknęła, próbującodwrócić głowę.Amoniak, w najlepszym razie, mógł pomóc tylko na jakiś czas, jednak zpewnością nie zaszkodzi.Zależało mi, aby pozostała tak długo przytomna, jak tylko zdoła.Nie mieliśmy dużo czasu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl