[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Masz na myśli szpiegowanie Alarica - wymamrotała Bonnie.-Wczoraj powiedziałam Elenie, żeby zostawiła go mnie.Uuups! -dodała, gdy grupa przechodzących pierwszoroczniaków wbiła w niązaciekawiony wzrok.Bonnie przewróciła wymownie oczami.Zgodnieskręcili w boczny korytarz i wyszli na opustoszałą klatkę schodową.Bonnie oparła się o ścianę z westchnieniem ulgi.- Muszę pamiętać, żeby nie wymieniać jej imienia - powiedziałażałośnie.- Ale to takie trudne.Rano mama zapytała mnie, jak sięczuję i omal nie wypaliłam, że świetnie, bo wczoraj widziałam Elenę.Nie wiem, jak wam udało się trzymać to.no sam wiesz co.wtajemnicy tak długo.Stefano czuł, że wbrew woli zaczyna się uśmiechać.Bonnieprzypominała sześciotygodniowe kocię, sam wdzięk i żadnychzahamowań.Zawsze mówiła dokładnie to, co w danej chwili myślała,nawet jeśli było to kompletnie sprzeczne z tym, co powiedziała ledwiechwilę wcześniej.- Właśnie stoisz w towarzystwie sama-wiesz-czego wopustoszałym korytarzu.- powiedział z diabelskim uśmiechem.71RS - Och.oo.- Oczy Bonnie znowu się rozszerzyły.- Ale przecieżnie zrobiłbyś tego, prawda? - stwierdziła z nagłą ulgą.- Elena chybabycię zabiła.Ojej.- Przełknęła ślinę w poszukiwaniu nowego tematudo rozmowy.- I jak.Jak wam poszło wczoraj?Stefano natychmiast stracił humor.- Nie za dobrze.Z Eleną wszystko w porządku, teraz śpi.- Urwał,bo pochwycił dzwięk kroków na końcu korytarza.Trzy dziewczynyze starszych klas właśnie przechodziły obok.Jedna na widok Stefano iBonnie odłączyła się od grupy.Sue Carson miała bardzo bladą cerę iczerwone oczy.ale zdobyła się na uśmiech.- Jak się czujesz, Sue? - spytała troskliwie Bonnie.- Co u Douga?- Wszystko w porządku.Z Dougiem też.Dochodzi do siebie.Stefano, chciałam z tobą porozmawiać - dodała w pośpiechu.- Wiem,że tata dziękował ci za to, że wczoraj pomogłeś Dougowi, ale ja teżchciałam ci podziękować.Wiem, że ludzie w mieście zachowywali sięwobec ciebie okropnie i.Dziwię się, że chciało ci się dla nas tylezrobić.Ale cieszę się bardzo.Mama mówi, że ocaliłeś Dougowi życie.Więc chciałam po prostu powiedzieć dziękuję.I przepraszam.Zawszystko - dokończyła Sue mocno drżącym głosem.Bonnie pociągnęła nosem i zanurkowała ręką do plecaka wposzukiwaniu chusteczek.Przez chwilę wydawało się, że Stefanozostał sam na sam z dwiema szlochającymi niewiastami.Wprzerażeniu usiłował wymyślić coś, żeby odwrócić ich uwagę.- Nie ma za co - powiedział.- A co u Chelsea?- Przechodzi kwarantannę.Zabrali wszystkie psy, które zdołalizłapać.- Sue przytknęła chusteczkę do oczu, po czym wyprostowałasię, a Stefano z ulgą stwierdził, że niebezpieczeństwo minęło.Zapadłaniezręczna cisza.- No.- powiedziała w końcu Bonnie do Sue.- A czy słyszałaś,co rada szkoły postanowiła w sprawie Znieżnego Balu?- Słyszałam, że zebrali się rano i właściwie chcą nam pozwolić gozorganizować.Ale ktoś powiedział, że rozmawiali w tej sprawie zpolicją.O, ostatni dzwonek! Lećmy na historię, zanim Alaric wpiszenam uwagi.72RS - Przyjdziemy za minutę - powiedział Stefano.- Kiedy ma byćten Znieżny Bal?- Trzynastego.W piątek - powiedziała Sue, po czym skrzywiłasię niemiłosiernie.- O rany, trzynastego w piątek.Nawet nie chcęmyśleć.Ale to mi przypomina, że chciałam z wami porozmawiaćjeszcze o czymś.Dziś rano wycofałam się z konkursu na KrólowąZniegu.To wydało mi się.Tak musiałam zrobić.I tyle.- Sue oddaliłasię w pośpiechu, niemal biegiem.- Bonnie, co to jest Znieżny Bal? - spytał Stefano.- To taki bal bożonarodzeniowy, tylko zamiast królowej baluwybieramy Królową Zniegu.Po tym, co się zdarzyło przy okazji DniaZałożycieli, bal chcieli odwołać.I jeszcze te psy wczoraj.Ale zdajesię, że jednak się odbędzie.- Trzynastego w piątek - dodał ponuro Stefano.- Owszem.- Bonnie znowu miała wystraszony wyraz twarzy, jakgdyby starała się wydawać mniejsza i nie rzucać w oczy.- Stefano, niepatrz na mnie w ten sposób.Przerażasz mnie.Co jest nie tak? Czegosię boisz? Co się stanie na tym balu?- Nie wiem.Ale coś na pewno, pomyślał Stefano.Jeszcze żadna uroczystość wFell's Church nie odbyła się bez udziału innej mocy - a to mógł byćjuż ostatni bal w tym roku.Ale nie było sensu teraz o tym rozmawiać.- Chodz, naprawdę się spóznimy.Miał rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl