[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem, gdy minął mu ten ekstatyczny szał, z zamkniętymi oczyma usiadł na skałach inie ruszał się ani nie odzywał przez godzinę.Korzystając z tego, Maya podeszła do Daniela iszepnęła z uśmiechem:- Nie złość się na Yila za to, że cię nie poparł.Kierowały nim względy zupełnieniereligijne.- Nie rozumiem. Patrzyła na niego, wciąż się uśmiechając, a jej powieki pozostawały tak samonieruchome jak konstelacja zdobiących jej twarz piegów.- Yil wolałby, żeby Anja traktowała cię mniej mile.Nic nie zauważyłeś? Bezwątpienia chodzi mu o  miłość.- Myślałem, że ona i Meldon. - Owszem.Tyle że na Meldona trudno ciągle naskakiwać, więc Yil wyżywa się natobie.Ale na twoim miejscu - dodała, zniżając jeszcze bardziej głos - bardziej bym sięmartwiła z powodu naszego drogiego przewodnika.- Nie lubię, kiedy tak wrzeszczy - rzucił Daniel, popatrując na Svenkova.- A mnie, szczerze mówiąc, jeszcze bardziej niepokoi jego milczenie.Polinezyjczyk wkrótce się ożywił.Zarządził natychmiastowy wymarsz, rozdzieliłzadania i wyznaczył ich wykonawców, używając wycelowanego palca i określeń typu: biologiczny ,  ślepa lub  blondynek.(To ostatnie dotyczyło Daniela).Maya, Anjali,Rowen i Darby mieli zwinąć obóz, Yil natomiast został wysłany na zwiady w celu ustalenia,gdzie się podziali widziani rano tubylcy.Daniel zgodnie z poleceniem Svenkova zajął sięzacieraniem śladów biwaku.Rozrzucił ułożone kręgiem wokół ogniska kamyki, przysypał popiół piaskiem, aniezużyte gałęzie zaniósł na wskazaną przez przewodnika odległą kamienistą plażę.Nierozumiał dlaczego akurat tam, dopóki nie usłyszał kroków za plecami.Odwrócił się szybko,dostał cios prosto w twarz i upadł na ostre kamyki.Kiedy próbował wstać, Svenkov kopnąłgo z całej siły.- Jeśli zaczniesz wrzeszczeć, zabiję - uprzedził, wywijając długim pejczem zmetalowym zakończeniem.Początkowo Daniel usiłował się bronić, machając na oślep rękami, na koniec jednakzwinął się w kłębek i tylko obracał trochę, gdy uderzenia zbyt długo spadały w jedno miejsce.Nie miał na sobie nic poza sznurkową spódniczką i jego nagie ciało wystawione było nadotkliwe razy, które na elastycznej, dobrze zaprojektowanej skórze zostawiały zaledwiedelikatne zaczerwienienia, lecz piekły jak liznięcia płomieni.Daniel znosił ból w milczeniu,postanowił bowiem na wszelki wypadek nie sprawdzać, czy Svenkov spełniłby swoją grozbę.Zwist tnącego powietrze pejcza ustał nagle.Daniel podniósł twarz brudną od piasku iłez.Tuż obok stał Yil, spoglądając z góry na zwijającego się na ziemi Svenkova.- Ty jesteś szefem, zgoda - wycedził.- Ale to my zatrudniamy ciebie, a nie na odwrót,idioto.Pochylił się nad Danielem, podał mu rękę i pomógł wstać, kątem oka cały czas śledzącpoczynania Svenkova.Ten jednak po prostu dzwignął się na nogi i otrzepał.- Aadny cios - pochwalił, najwyrazniej całkiem zadowolony.- Ale twój jasnowłosyprzyjaciel aż się prosił o nauczkę.Jesteś jego opiekunem?- W każdym razie na pewno nie jestem twoim.- Yil charakterystycznym dla siebieruchem zwinął włosy w węzeł na karku, odsłaniając tatuaże na plecach.- Nie waż się więcej tknąć nikogo z nas, Svenkov.Usłyszeli głos wołającego ich Rowena.Svenkov posłał im ostanie spojrzenie, wziąłpejcz i odszedł.- Miałeś rację - powiedział Yil do Daniela.- To skończony idiota.Patrząc na niego, Daniel pomyślał, że kto wie, może się jeszcze zaprzyjaznią.Natomiast na przyjazń ze Svenkovem raczej nie liczył.5- Posłuchajcie.Idący tuż przed Danielem Yil przystanął i uniósł dłoń.Znajdowali się w gęstym lesie.Z ziemi wystawały podobne do pokrzywionych palcówkorzenie.W tej chwili jednak uwagę wszystkich przykuwał dobiegający zza drzew głuchyrumor.-  Wśród nienaturalnej ciszy zaczął mnie dochodzić monotonny szum wodospadu -wyrecytował Yil z emfazą.- Słucham? - zdziwił się Daniel.- To cytat z Rozdziału Dziesiątego - wyjaśnił zdyszany Darby [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl