[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cały pułk szturmowy prześladowały choroby,będące chyba wynikiem naprzemiennych mrozów i odwilży oraz intensywnych ostatniolotów.Za kilka dni uderzy kolejna wielka ofensywa, chyba już ostatnia, która dobijefaszystów i da Związkowi Sowieckiemu upragnione zwycięstwo oraz władzę nad Europą, aprzynajmniej jej częścią.Czwarta Armia Lotnicza będzie wspierać Drugi Front Białoruski, aże celów nagromadziło się wiele w okolicy Nowego Roku, to lotnicy pułków bombowych iszturmowych mieli teraz masę roboty.Niemcy szybko wzmacniali obronę, czując pismonosem, trzeba więc atakować transporty, mosty, stacje kolejowe i rozpoznane jednostkipancerne.Wielokrotnie wśród dowódców eskadr mówiono o tym, że gwałtowny wzrostaktywności w powietrzu jest równoznaczny z poinformowaniem wroga o nowym natarciu, aledowództwo musiało kalkulować inaczej.Może i mieli rację? Dlatego nie można byłoodpowiednio wyleczyć przeziębień i chory Kudrin będzie mu pociągał nosem w kabinie garbatego.Dzisiaj lecą dwie szóstki - jego i Anatolija Niedbajło - rozpoznać przeprawę nadrzeką Narew w okolicy Malinówki i Wygody, gdzie rozpoznano wcześniej niemieckie czołgi- koncentrowała się tam jakaś dywizja pancerna.To oznaczało ulubione zadanie Semiejki -wolne polowanie.Wszyscy piloci jego eskadry lubili takie zadania, więc pomimoprzemęczenia wyszli uśmiechnięci z chałup w których kwaterowali, kierując się w kierunku garbatych stojących pod laskiem.Samoloty były zatankowane, uzbrojone w rakiety ibomby - mechanicy zdjęli z nich maskujące gałęzie i odpalali silniki.Jeden za drugim, silnikiIłów zaczynały kichać, po czym z wielką siłą wypluwały chmury czarnego dymu, bynastępnie rozpocząć swoją basową  gadkę.Lotnicy wdrapali się po skrzydłach do kabin,mechanicy przypięli ich pasami do siedzisk i życząc powodzenia zatrzasnęli owiewki.Silnikizaczęły ryczeć coraz potężniej, wprawiając kadłuby w nerwowe drgania.Jeden po drugimsamoloty ruszyły powoli w kierunku otwartego pola, wzbudzając za sobą huragan lodowychkryształów.Kolejka Iłów powoli ustawiła się do startu, silniki wyły coraz potężniej.Nikołajwychylił się z siedziska i sprawdził swoją eskadrę - byli gotowi.Silnik ryczał na pełnychobrotach - maszyna gwałtownie skoczyła, gdy Siemiejko zwolnił hamulce i ruszył poośnieżonej równinie w kierunku niezbyt odległych wierzb.Ach, jak lubił to uczuciewciśnięcia w fotel, gdy przyśpieszenie stara się zmiażdżyć mu ciało.Samolot podskoczył nagrudach, pilot przyciągnął drążek maksymalnie do siebie, nie dając i tym razem złapać sięzabójczym drzewom.Obciążone bombami i rakietami Iły jeden po drugim leniwie wzbiły sięw powietrze, wykonując jednocześnie lekki zakręt w prawo.Gdy weszły na pięćset, tysiąc,tysiąc pięćset metrów, aż do podstawy chmur, w słuchawkach zaczęło chrobotać:- Died, died ja baba, widzę ciebie! - to meldował się dowódca ich osłony myśliwskiej.  Bladz! Kto, wymyśla te durne kryptonimy? No, muszą być oryginalne, bo ciąglewołanie Wołga czy Moskwa może narobić niezłego bałaganu, ale died i baba? I to baba naddziadem? W tych sztabach muszą siedzieć naprawdę jacyś idioci. - Nikołaj zawsze sięwszystkiemu dziwił i szukał dziury w całym, co już parę razy napędziło mu kłopotów i wpułku, i w powietrzu, ale zawsze umiał się wyłgać i obracał sytuację na swoją korzyść.Kilkarazy przekonali się o tym zarówno jego ludzie z eskadry jak i dowódcy, więc zaczęli ufać tymjego wątpliwościom.- Baba, baba ja died, slyszu tiebia choroszo.I tym razem pilnujcie dobrze naszych dup,bo policzymy się na ziemi! Koniec!Lecąc prosto na północny zachód, już z daleka widać było rzekę.Za nią panowałbezruch, jakby fryce nie wyłazili spod pierzyn.Nikołaj lekko położył maszynę na skrzydło,skręcając na zachód i lecąc wzdłuż zamarzniętego koryta.Dziwny spokój wokół, ani dymka zniemieckiego flaku, cwaniaki pochowali się nie chcąc zdradzić swoich stanowisk.Dwieszóstki w kluczach obniżyły pułap do czterystu metrów aby coś wypatrzyć.Nic.Byli napułapie, który zazwyczaj prowokuje niemieckie zenitówki do otwarcia ognia, ale tym razempanował spokój.W słuchawkach zaskrzeczało:- Z prawej leśna droga, a na niej konie.Sierioża, wez swój klucz i sprawdz ją.Od eskadry odłączył się klucz Pietrenki i ruszył w kierunku celu.Maszyny przeleciałynad dwukonnym wozem i woznicą, machającym do stalowych ptaków.Poprzez drzewa niebyło wyraznie widać czy to miejscowy rolnik, czy niemiecka podwoda, więc profilaktyczniejeden z Iłów wywalił krótką serię ze SZWAKa, kończąc sprawę.Klucz Pietrenki wrócił doszyku, zostawiając przy szczątkach wozu zachłystujące się od płaczu dziecko, rozerwanepociskami zwłoki rodziców i zdychające konie.Kilkanaście metrów dalej w głębi lasu stałokilka półgąsienicowych transporterów opancerzonych ze sztabu XXVII Korpusu.Towarzyszące im zenitówki na półgąsienicowych transporterach FAMO śledziły przelatująceIły - odkrycie pojazdów przez sowieckich lotników było wyrokiem śmierci - z tej odległościpociski z poczwórnie sprzężonych działek rozszarpałyby je w kilka sekund.Dobrze, żegodzinę wcześniej zatrzymali się w tym lasku, a drobny śnieg przykrył ślady gąsienic.Tenpolski chłop uratował im życie.Minęła już połowa patrolu, a oni nadal nic nie upolowali.Skręcili na Pułtusk, tam musicoś być.Przelecieli nad chałupami, z których pionowo unosił się dym.Sielanka.JEST! Do wioski zbliżała się kolumna ciężarówek, które zatrzymały się pod drzewami.Z samochodów wyskoczyli ludzie, którzy rozbiegli się we wszystkie strony.- Anatolij, przed nami ciężarówki, ja zaczynam a ty wykańczasz.Poniał? - Poniał, ale zostaw coś dla mnie - zatrzeszczało w słuchawkach.Bez komendy, Iły eskadry ustawiły się kluczami za dowódcą.Maszyny rzucone w dółprzyspieszyły.Nikołaj wziął na cel stojące na drodze samochody, a jego skrzydłowiuciekających szkopów.Pierwsze idą RS-y86 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl