[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Pobiłeś.- O ile?- Nie wiem.Kiedy czas się skończył, krzyczałem do cie-bie, że osiągnąłeś swój cel, ale miałem wrażenie, że mnie nie słyszysz.Dylan oblizał wargi i poczuł smak krwi.- Chcę się dowiedzieć o ile.- Dowiemy się później.Moore próbował potrząsnąć głową.- Chcę wiedzieć teraz.- Nawet gdybyś nie pobił rekordu - wtrącił Tremore,przyciskając mu z boku do twarzy chusteczkę - dałeś wspa-niały popis przed nami wszystkimi.Ludzie latami będąo nim mówili.Dylan zamrugał dwa czy trzy razy, a potem skupił wzrokna twarzy Hammonda, usiłując nie dopuścić, by znowu sięrozmazała.- Chcę poznać ten zatracony czas.- A niech to szlag, Dylanie - włączył się do rozmowy na-stępny głos, którego kompozytor już od dosyć długiego cza-su nie słyszał, a który w tej chwili wyraźnie był poirytowa-ny.- Jakie to ma w tej chwili znaczenie?- Chcę, żeby wpisali ten czas do księgi zakładów - oświad-czył wicehrabiemu, ignorując pytanie.- I każę Plowrightowi odszczekać oskarżenia w obecności świadków.- Dopilnuję tego.- Hammond wyprostował się i zniknąłz pola widzenia Moore'a.Jego miejsce natychmiast zająłktoś inny; na widok pełnej dezaprobaty twarzy Dylan poża-łował, że za późno już, by udawać nieprzytomnego.165- Ian - pozdrowił brata.- Czy nie powinieneś być w We-necji?- Przybiłem do Dover dziś rano.- Jego brat z ciężkimwestchnieniem potrząsnął głową.- Mam interes do załatwie-nia w Devonshire i zamierzałem od razu jechać dalej, alezmieniłem zdanie.Pomyślałem, że zatrzymam się na nocw Londynie i złożę ci wizytę.Nie potrafię powiedzieć, comnie do tego skłoniło, skoro podczas mojej sześciomiesięcznej nieobecności najwyraźniej nie nastąpiły żadne zmiany.Dylan próbował się uśmiechnąć, ale twarz miał zesztyw-niała, jakby ktoś ją posmarował klejem i zostawił, by wyschła.- To cię powinno uspokoić, czyż nie?Ian nie odpowiedział, tylko przyklęknął przy bracie.- Ta walka jest ukoronowaniem wszystkich głupich, ryzy-kownych, szalonych postępków, jakich się w życiu dopuści-łeś - powiedział i zaczął pomagać Tremore'owi przy badaniu.- Muszę dbać o reputację.Jego brat podniósł wzrok na mężczyznę naprzeciw siebie.- Wasza wysokość.- Ekselencjo - pozdrowił lana Tremore.- Gratuluję panuudanych negocjacji w Wenecji.- Dziękuję.- No cóż, Moore - odezwał się książę po kilku chwilach -chyba nie masz żadnych połamanych kości.Mimo to sądzę,że powinien cię obejrzeć lekarz.Zanim Dylan zdążył odpowiedzieć, w polu widzenia po-jawiła się znowu twarz Hammonda, tym razem obrócona dogóry nogami.Kompozytor uniósł brodę, by móc lepiej wi-dzieć stojącego za nim mężczyznę.- No i co? - zapytał.- Ile osiągnąłem?- Dwadzieścia dwie minuty i siedemnaście sekund, tyzdumiewający sukinkocie.- Wicehrabia potrząsnął głową,obydwaj się roześmieli.- Nie tylko ustaliłeś nowy rekord, ale członkowie klubu zmusili Plowrighta, żeby odszczekałoskarżenie o tchórzostwo.- Tchórzostwo? - zapytali Tremore i Ian jednym głosem.- Nazwał mnie tchórzem - potwierdził Dylan takim głosem,166jakby struny głosowe też miał posiniaczone.- Bo się nie chcia-łem boksować,Ian jęknął.- A ponieważ jesteś najbardziej upartym, irytującymi przekornym ze wszystkich ludzi w Anglii, po prostu mu-siałeś dowieść mu, że się myli.- I dowiódł tego z nawiązką - zauważył Hammond.-W tej właśnie chwili, kiedy my tu rozmawiamy, przyjacieleobwiązują sir George'a jak świąteczną gęś.Sądzę, że ma pęk-nięte żebro.-Jasny gwint - wykrztusił Dylan, śmiejąc się, chociaż totak bardzo bolało.- Gwarantuję, że ta wiadomość trafi dokroniki towarzyskiej.- Zaczerpnął głęboko powietrza.- Panowie, pomóżcie mi wstać.- Moim zdaniem powinno się ciebie zanieść - rzekł Ian.- Nikt mnie nigdzie nie będzie nosił, chyba że w triumfiena ramionach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]