[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zgadza się, nasza kuchnia nie da się porównać z niczym innym.–Uśmiechnął się szelmowsko.– Chyba że z dobrym seksem.– Lucyna przedkładała konkret nadsubtelność, tymczasem Sabina, będąc świadkiem szarży przyjaciółki,kuliła się z zażenowania.– Polecamy się.– Na pewno skorzystam!Odchodząc, mrugnął do nich seksownie.– Oż ty w życiu, co za perła! Co ja gadam, jaka perła? Czystydiament wśród najlepszych towarów, z jakimi miałam do czynienia, az paroma, nie chwaląc się, miałam.Skąd on się tu wziął, jak babcięFelicję świętej pamięci kocham?Sabina odchrząknęła.– To fakt, jest bardzo przystojny.I bardzo młody.A my po tomamy rozum i zdolność podejmowania decyzji, żeby zachowywać sięjak rozsądne, dojrzałe osoby, jakimi jesteśmy.Pełen politowania wzrok agentki wyrażał dobitnie, co myśli natemat takiego podejścia do sprawy.– Gdybym siedziała tu tyle czasu co ty, już dawno bym sprawdziła,co za potwór kryje się w tych spodniach.Sabina poczuła, że musi natychmiast znaleźć się gdzie indziej.Przyjazd Lucyny miał również złe strony, z czego właśnie zdała sobiesprawę.– Ojej, muszę coś jeszcze sprawdzić w kuchni – rzuciła zatemzaaferowanym głosem.– Ależ zjedz śniadanie, jak ty w ogóle dajesz radę jeszcze utrzymaćsię na nogach! – upomniała ją nie bez racji Lucyna.– Tak, tak, za chwilę – odpowiedziała niewyraźnie i umknęła, byjak najszybciej zniknąć jej z oczu.– Dajcie mi coś do zjedzenia, cokolwiek, choć kawałek bułki,zanim padnę! – Wkroczyła do kuchni, rzeczywiście ledwo trzymając sięjuż na nogach.– Szefowo, szefowa usiądzie jak człowiek przy stoliku, przecieżpodamy – z lekkim zaśpiewem odpowiedziała Marysia znad patelni,mieszając jajecznicę z dziesięciu jaj.– Może później usiądę, teraz tak tylko coś złapię.– Nie chciała sięwdawać w tłumaczenia.Na szczęście na kuchnię i jej zaopatrzenie zawsze można było liczyć– na blasze stygły świeżo upieczone bułeczki.Od razu wpakowała sobiedo buzi jedną i złapała kolejne dwie.– Nooo, widzę, że apetyt dopisuje.– Z aprobatą pokiwała głowąMarysia, której postura zdradzała, że też lubi sobie porządnie podjeść.– Była może już u was Kasia? – spytała Sabina.Nowy porządekw kuchni na tyle okrzepł, że ze śniadaniami ekipa doskonale radziłasobie sama, jednak poprawę samopoczucia Kasi i jej powrót do pracywszyscy przyjęli z ulgą.– Tak, tak.Blada i wychudła, ale za to już w lepszym nastroju –konfidencjonalnie odezwała się Marysia.– Tylko poszła porozmawiaćz tym panem z Gdańska, tym, co wygląda jak jaki aktor czy prezenter.– w jej głosie można było wyczuć nabożny podziw.– Z Jerzym? – zdziwiła się Sabina.Opis nie pozostawiał zbytdużego pola do domysłów.Przeszła do biura i rzeczywiście zastała tam Kasię w towarzystwieJerzego.Dziewczyna wyglądała na zakłopotaną.– Witaj, Sabina! – Jerzy ucieszył się na jej widok.– Cześć! – odpowiedziała, przełykając ostatni kęs swojej bułeczki.Nareszcie mogła rozmawiać z nim normalnie, bez tej przygniatającejpresji oczekiwań związanych z jej osobą.Bez dwóch zdań byłfantastycznym facetem i ulżyło jej, że atmosfera między nimi sięoczyściła.– A co ty tu robisz? – spytała wprost.Właścicielka pensjonatu westchnęła i uśmiechnęła się.– No właśnie, Jerzy, przyznaj się, co cię napadło.– Chciałbym się dorzucić do kosztów naprawy budynku –wyjaśnił, rozkładając ręce – i już.– A ja oczywiście uważam, że to zbędne – weszła mu w słowoKasia.– Dlaczego? Nie mogę pomóc przyjaciołom w potrzebie?– Bo to za dużo.Jako przyjaciel możesz odwiedzić Teo w szpitalu.Będzie wniebowzięty, widząc znajomą gębę.Możesz też w każdejchwili tu wpadać, żeby pozabawiać mnie historiami z wielkiego świata.Przynajmniej trochę się rozerwę.– Myślisz, że chcę się wykpić kasą, co? – Jerzy udał oburzenie.– Ojej, nie to chciałam powiedzieć.Po prostu pieniądze tozobowiązanie – zmitygowała się dziewczyna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]