[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Juju zawstydziła się, że przypisuje swemusłodkiemu Paulinhowi złośliwe zamiary.Znów go objęła.- No dobrze, mój mały, ale tylko dziś w nocy.Jutro znowu śpisz w swoim łóżku.Obiecujesz?- Słowo honoru.Paulinho jednak nie dotrzymał słowa.Kolejną noc, tak jak wiele następnych, spędził w łóżku matki,która stopniowo zdawała się z tym godzić.Lubiła patrzeć na śpiącą istotkę, uwielbiała widokchłopca, gdy zwinięty w kłębek, obejmując rączkami pluszowe zwierzątko, leżał w jej łóżku, ichętnie słuchała regularnego oddechu pogrążonego w głębokim śnie Paulinha.Oczywiście wolałaby słuchać oddechu Fernanda, ale po dwóch nocach, które u niej spędził, Jujudoszła do przekonania, że lepiej będzie, jeśli już tego nie powtórzą.Wisząca nad nimi obawa, żezostaną przyłapani, uniemożliwiała im cieszenie się sobą w pełni.207Juju wiedziała, że Fernando nie wykaże zrozumienia dla jej zgody na to, by Paulinho sypiał z nią włóżku, ale nie musiał o tym wiedzieć.Gdy wreszcie się dowiedział, przez przypadek, bo właśnie stałw korytarzu i zobaczył, jak chłopiec wchodzi do sypialni matki, czynił Juju wyrzuty.- Jako ośmiolatek byłbym zadowolony, mogąc sypiać we własnym łóżku.- Cóż, twoje skromne pochodzenie nie ma nic wspólnego z wychowaniem Paulinha, prawda?- O wychowaniu nie ma mowy, Juju.Rozpuszczasz go.Nie jest już małym dzieckiem.Ośmiolatekmusi umieć spać sam we własnym łóżku.- Jesteś taki surowy, Fernando.A jeśli chłopiec się boi? Po to przecież są matki, żeby chronić swojedzieci.- Nie chronisz go, Juju.Przeciwnie, nie pozwalasz mu na jedną z najważniejszych lekcji w jegomłodym życiu - że może i musi sam o siebie zadbać.Kiedyś nie będzie już mógł wpełznąć do łóżkamatki.Bo jak długo zamierzasz jeszcze pozwalać na tę śmieszną sytuację?- Najpózniej za dwa lata Paulinho pójdzie do szkoły z internatem.Dlaczego nie mogę wykorzystaćcennego czasu, który mi został?W głębi duszy Juju wiedziała, że Fernando ma trochę racji.Mimo to coraz trudniej przychodziło jejprzeciwstawiać się jakimkolwiek życzeniom Paulinha.Nikomu się z tego nie zwierzyła - jedynyczłowiek, z którym mogłaby porozmawiać, czyli Fernando, byłby wściekły, gdyby się dowiedział,na co Juju pozwala synowi.Paulinho nie lubi zielonej fasolki? Proszę bardzo - dostanie więcej ryżu.Nie chce już nosić krótkichniebieskich spodenek? W porządku, może włożyć eleganckie długie spodnie.Nie umie odrobićlekcji bez pomocy? Dobrze, mama rozwiąże z nim zadania z matematyki.Ten proces postępowałtak szybko, że Juju czuła się bezradna.Za każdym razem, gdy przybierała surowy ton, wystarczało,by Paulinho powiedział jedno zdanie, które przypominało jej, że ma być uległa: Bo powiempapie".Co dokładnie chciał powiedzieć papie, tego nie zdradził.Jeden raz odważyła się spytać. Cochcesz powiedzieć papie, skarbie? %7łe nie potrafisz sam odrobić lekcji? Sądzę, że bardzo by go tozdenerwowało".Ale odpowiedz Paulinha była równie niejednoznaczna, co wiele mówiąca: Nie,nie to.Coś innego". Tak?", zachęciła go, ale chłopak wzruszył ramionami i rzucił jej złośliwespojrzenie.Juju poddała się.Nie potrafiła się przeciwstawić tej tyranii, choć nadal podejrzewała, żezdjęcie ukradła Luiza.Paulinho z wyjątkowym wyczuciem jej podświadomych208lęków najwyrazniej domyślił się, że istnieje coś, co uczyni matkę idealną ofiarą jego humorów.Również służąca czuła, że wyższość jej chlebodawczyni zanika.Luizie udało się, bez użyciajakichkolwiek środków nacisku, wymóc na wytwornej senhorze przysługi i prezenty, które jeszczeprzed kilkoma miesiącami byłyby nie do pomyślenia. Senhora dona Juliana, dawno już nie nosiłapani tej sukni.Czy wymaga naprawy?", Luiza zadawała pytanie tonem, w którym pokora łączyłasię z grozbą.Juju reagowała dokładnie tak, jak oczekiwała Luiza: Ależ nie, sukni nic nie brakuje.Możesz ją sobie wziąć".Następnym razem chodziło o wolny dzień, potem o parę butów.Luiza stawała się coraz śmielsza.Im mniej broniła się senhora, tym więcej wymagała Luiza.I kradła. Luizo, co się stało zporcelanową misą z kredensu?" - spytała pewnego dnia Juju, tym razem naprawdę rozgniewana.Była to bardzo cenna rzecz, prezent od matki, do którego miała wielki sentyment.Podbródek Luizydrżał tak samo jak jej dolna warga, a głos łamał się, gdy przyznała: Upadła mi.O Boże, drogasenhoro Juliano, proszę mi wybaczyć! Pokryję szkody, proszę zmniejszyć mi pensję! Ja.tak sięwstydziłam, że pozbierałam skorupy i je wyrzuciłam".Wydawało się, że za chwilę zaleje się łzami,a Juju nie pozostało nic innego, jak ograniczyć się do ostrzeżenia: W przyszłości bardziej uważajprzy odkurzaniu".Luiza pogratulowała sobie talentu aktorskiego i postawiła nietkniętą porcelanowąmisę w swoim skromnym domu na honorowym miejscu nad kominkiem.Czasami Juju zastanawiała się, dlaczego pozwala na to wszystko służbie i synowi.Potempostanawiała, że energicznie sprzeciwi się tej formie szantażu.Za każdym razem jednak, gdychciała wzmocnić swój autorytet, przeszkadzały jej w tym złośliwe spojrzenie lub podstępnyuśmieszek, które niszczyły w niej silną wolę.To było nie do zniesienia.Juju czuła, że atmosfera wdomu jest przytłaczająca.Widziała wrogów tam, gdzie ich nie było, i słyszała wyrzuty, gdy niktniczego nie mówił.Tylko jedna osoba trzymała w dłoni atut, wobec którego Juju czuła się bezradna - ale aż dwieczerpały z tego korzyści.Jak mogła stwierdzić, kto z dwojga był złodziejem, a kto pasożytem?Jej zdolność oceny sytuacji została tak ograniczona, że Juju nie zastanawiała się nawet, co jej możegrozić - najwyżej bura od męża, która209niewiele by ją obeszła, oraz rozstanie z synem, co w danej chwili nawet by jej odpowiadało.Nicgorszego nie mogło się zdarzyć, a jednak dla Juju nastąpiłby koniec świata, gdyby jej romans zFernandem ujrzał światło dzienne.Katolickie wychowanie naprawdę przesądza o wszystkim, myślała w chwilach rozsądku.Grzech ipotępienie - do tego się to sprowadzało.Nie chciała zostać biedną pokutniczką, nie chciała byćobrzucana błotem i już za życia smażyć się w ogniu piekielnym.W mętnym świecie swoich uczuć,w którym wina mieszała się z brakiem wyrzutów sumienia, Juju nie widziała innego wyjścia, jaknadal godzić się z szykanami.Przecież nie są takie straszne, prawda? Musi co najwyżej dać czasempokojówce starą bluzkę.I właściwie co w tym złego, że jak wiele matek spełnia pragnienia syna?Nie przyszło jej do głowy, że grzeszy w ten sposób przeciw innym ludziom.Laura co drugi tydzień przyjeżdżała do domu, a to, co widywała tam ostatnio, napełniało jąbezgraniczną wściekłością.Miała już prawie trzynaście lat - była dość młoda, by tęsknić za uwagą iczułością matki, ale na tyle dojrzała, by nie szukać jej sama.Mimo to głęboko ją raniło, że jej małybrat sypia w matczynym łóżku - jej samej w tym wieku nigdy by na to nie pozwolono
[ Pobierz całość w formacie PDF ]