[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem, cokolwiek by się stało, nie zdarzyłobysię to, co teraz pchało mnie na Zachód.Tak więc stwierdziłem, że mojaszlachetność (czy co to tam było) miała w moim świecie nieomal równiezgubne skutki jak grzech Cassa Masterna w jego świecie.A to może cośmówi o tych dwóch światach.Jak powiedziałem, była jeszcze reszta nocy, kiedy Anna już poszłado domu.Ale był także następny dzień.Jednakże w ciągu dnia Annamiała dużo roboty z pakowaniem i załatwianiem sprawunków wLanding.Krążyłem koło jej domu, próbowałem się z nią rozmówić, alenie zdołaliśmy zamienić nawet kilku słów, poza momentem, kiedy jąodwoziłem do miasta.Usiłowałem nakłonić ją, żeby natychmiast wzięłaze mną ślub  tylko wstąpiła do domu po walizkę i wyrwała się stamtąd. Była niepełnoletnia i tak dalej, ale wyobrażałem sobie, że to da się obejść jeśli w ogóle coś sobie wyobrażałem.A potem niech moja matka igubernator robią piekło.Odpowiedziała tylko: Jackie, ty wiesz, że ja za ciebie wyjdę.Oczywiście zostanę twojążoną na zawsze.Ale nie dziś. A kiedy dalej ją o to nagabywałem, dodała: Wróć na uniwersytet, skończ studia, to wyjdę za ciebie.Nawet zanimzrobisz magisterium z prawa.Kiedy powiedziała  magisterium z prawa , właściwie nie od razusobie przypomniałem, o czym mówi.Przypomniałem sobie jednak wporę, żeby nie okazać zdziwienia, i na tym musiałem poprzestać.Pomogłem jej załatwić sprawunki, odwiozłem ją do domu, po czymwróciłem do siebie na kolację.Po kolacji pojechałem do niej wcześnie, wnadziei, że mimo złej, wietrznej pogody wybierzemy się na przejażdżkę.Ale wyszły z tego nici.Kilkoro chłopców i dziewcząt, z którymizabawialiśmy się tego lata, zebrało się, aby pożegnać Annę, poza tym byliteż ich rodzice, dwie pary, gdyż przyszli odwiedzić gubernatora (któryjuż nie był gubernatorem, ale dla Landing miał nim na zawsze pozostać)i wypić z nim strzemiennego.Młodzi puszczali płyty gramofonowe nawerandzie, a starsi, którzy nam wydawali się starzy, siedzieli w domu ipopijali dżin z tonikiem.Mogłem co najwyżej tańczyć z Anną, która byładla mnie bardzo czuła, lecz kiedy poprosiłem, by się ze mną wymknęła,odpowiedziała, że w tej chwili nie może ze względu na gości i że spróbujepózniej.Ale pózniej przyszła nowa burza, bo właśnie było zrównanie dniaz nocą, i rodzice wyszli na werandę, aby powiedzieć, że trzeba wracać dodomu, a swoim latoroślom oświadczyli głośno, że powinny też jechać ipozwolić Annie przespać się przed podróżą.Ociągałem się z wyjściem, ale to nic nie dało.Gubernator Stantonsiedział w salonie, popijał samotnie i przeglądał wieczorną gazetę.Mydwoje siedzieliśmy przytuleni do siebie na werandzie, słuchaliśmy szelestu jego gazety, kiedy przewracał stronę, i szeptaliśmy sobie, że siękochamy.A potem już tylko obejmowaliśmy się w milczeniu, bo słowazaczęły tracić sens, i słuchaliśmy deszczu siekącego po drzewach.Kiedy deszcz ustał na chwilę, podniosłem się, wszedłem do salonu,uścisnąłem dłoń gubernatorowi, po czym wróciłem, pocałowałem Annęna do widzenia i wybiegłem.Był to sztywny, chłodny pocałunek, jakgdyby lata wcale nie było albo jak gdyby miało zupełnie inny przebieg.Wróciłem na uniwersytet.Nie mogłem doczekać się świąt BożegoNarodzenia, na które Anna miała przyjechać do domu.Pisywaliśmydo siebie codziennie, ale te listy zaczęły mi się wydawać czekamiwystawianymi na kapitał lata.Na koncie było dużo, ale nigdy nie powinnosię żyć z kapitału, ja zaś doświadczałem jakoś uczucia, że żyję z kapitałui że coś w moich oczach topnieje.A jednocześnie szalałem, pragnączobaczyć Annę.Zobaczyłem ją w czasie świąt, widywaliśmy się przez dziesięć dni.Nie było tak jak w lecie.Mówiła mi, że mnie kocha, że za mnie wyjdzie,i pozwoliła mi posunąć się dość daleko.Ale nie chciała wyjść za mnieod razu wtedy i nie chciała posunąć się do ostatka.Pokłóciliśmy się ztego powodu przed samym jej odjazdem.We wrześniu tego chciała, ateraz nie.Uważałem, że w pewnym sensie łamie daną obietnicę, i bardzosię rozezliłem.Powiedziałem jej, że mnie nie kocha.Odpowiedziała, żekocha.Wobec tego dopytywałem się, dlaczego nie chce. Nie dlatego, żebym się bała, i nie dlatego, że cię nie kocham.Och,kocham cię, Jackie, naprawdę  powiedziała. I także nie dlatego, żejestem jakąś paskudną starą świętoszką.Ale dlatego, że ty jesteś taki, jakijesteś, Jackie. Aha  odparłem szyderczo. To znaczy, że mi nie ufasz, myślisz, żenie ożeniłbym się z tobą i byłabyś pohańbioną dziewicą. Wiem, że byś się ze mną ożenił  odrzekła. Ale to po prostu dlatego, że jesteś taki, jaki jesteś.Nie chciała powiedzieć nic więcej.Wobec tego pokłóciliśmy sięokropnie.Wróciłem na uniwersytet rozbity nerwowo.Nie pisała do mnie przez miesiąc.Ja wytrzymałem dwa tygodnie, apotem zacząłem przepraszać.Więc listy znowu zaczęły przychodzić igdzieś daleko, w wielkim buchalteryjnym systemie wszechświata, ktośco dnia naciskał czerwone guziczki na księgującej maszynie i jakieśczerwone cyfry odbijały się na arkuszu rozrachunkowym.Przyjechała do Landing w czerwcu na kilka dni.Ale gubernator nieczuł się dobrze i niebawem lekarze wysłali go do Maine, żeby uniknąłupałów.Zabrał Annę z sobą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl