[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kontroler bankowy reaguje na to z wyraźną ulgą i dziękuje "strażnikowi", a ponieważ jest już po godzinach urzędowania i bank jest zamknięty, proponuje ofierze zaoszczędzenie jej kłopotu i odesłanie pieniędzy do banku za pośrednictwem strażnika.Wśród pełnych ulgi uśmiechów, podziękowań i uścisków dłoni "strażnik" opuszcza dom z pieniędzmi, po dalszych zaś kilkunastu minutach przyjaznych komentarzy i pożegnań, opuszcza dom i "kontroler".Dopiero po kilku dniach ofiara dowiaduje się, że "strażnik" był równie fałszywy, jak "kontroler", że była to para zawodowych oszustów, którzy - za pomocą dobrze zestrojonych oznak autorytetów - wyłudzili jej pieniądze i zniknęli z nimi na zawsze.SamochodyO wysokim statusie społecznym świadczą nie tylko ubrania, ale i takie symbole, jak biżuteria czy kosztowne samochody - szczególnie ważna oznaka pozycji społecznej w zafascynowanej samochodami Ameryce.Jak pokazują systematyczne obserwacje prowadzone w rejonie zatoki San Francisco, posiadacze prestiżowych samochodów spotykają się ze szczególnymi oznakami uszanowania ze strony swych ziomków.Jeżeli jakiś kierowca zwyczajnego, przeciętnego samochodu marudzi spóźniając się z ruszeniem przy zmianie świateł, niemal wszyscy stojący za nim niecierpliwie naciskają na klakson, większość nawet dwa razy, niektórzy nawet stukają własnym zderzakiem w jego zderzak.Jeżeli jednak tak samo marudzi z ruszeniem kierowca nowego, bardzo luksusowego samochodu, połowa innych kierowców czeka cierpliwe aż ruszy, nawet nie dotykając klaksonu (Doob i Gross, 1968).Ci sami badacze pytali później swoich studentów, jak zachowaliby się w takiej sytuacji.W porównaniu z rzeczywistymi wynikami obserwacji, studenci mocno niedoceniali własnej powściągliwości w przypadku kierowcy marudzącego w luksusowym samochodzie, natomiast studenci płci męskiej skłonni byli wręcz sądzić, że szybciej zatrąbią na samochód luksusowy, niż na zwyczajny.Owo niedocenianie dobrze pasuje do innych, przytaczanych już wyników wskazujących na to, że ludzie nie uświadamiają sobie skali swojej własnej i cudzej uległości wobec autorytetów i ich symboli.Niedoceniana jest częstość ulegania autorytetowi badacza w eksperymencie Milgrama, tytułowi doktora w eksperymencie z pielęgniarkami czy uniformowi strażnika w eksperymentach Bickma-na.Sugeruje to, że ulegamy autorytetom nie tylko silnie, ale i nieoczekiwanie dla samych siebie.OBRONAJedna z taktyk obrony przed naciskiem autorytetu to odebranie mu elementu zaskoczenia.Ponieważ z reguły nie doceniamy siły wpływu, wywieranego na nasze postępowanie przez autorytety (i ich symbole), z niewystarczającą ostrożnością reagujemy na pojawienie się autorytetu w jakiejś sytuacji.Podstawową formą obrony przed naciskiem autorytetu jest zatem podwyższona świadomość jego siły.W połączeniu ze świadomością, jak łatwo jest sfałszować większość symboli autorytetu, powinno nas to uczynić mniej podatnymi na manipulacje autorytetów.Brzmi to całkiem przekonywająco, tym bardziej że to wszystko prawda.Zdawanie sobie sprawy z faktu, jak wpływa na ludzi presja autorytetu, pomaga przeciwstawić się tej presji.A jednak jest tu pewien szkopuł, ten sam zresztą, jaki napotykaliśmy przy omawianiu również innych narzędzi wpływu społecznego.Nie powinniśmy zawsze dążyć do przeciwstawiania się autorytetom ani nawet pragnąć tego często.Przecież zwykle autorytety to osoby, które dobrze wiedzą, co mówią.Lekarze, sędziowie, adwokaci, dyrektorzy firm, liderzy polityczni i inni im podobni uzyskali przecież swoją wysoką pozycję najczęściej dlatego, że mają po temu odpowiednią wiedzę i kwalifikacje.Z czego wynika, że ich rady to z reguły dobre rady.A ponieważ często dotyczą one spraw, o których my sami nie mamy w gruncie rzeczy pojęcia, bardzo głupio byłoby ich się nie posłuchać.Z drugiej jednak strony widzieliśmy już, że równie głupio byłoby słuchać się ich w każdym przypadku.Dowcip polega więc na tym, aby odróżnić sytuacje, w których należy słuchać autorytetów od tych, kiedy lepiej się im przeciwstawić.Autorytatywny autorytetNaszym zadaniem jest zatem określenie, kto jest w danej sprawie autorytatywnym autorytetem.Kiedy więc spotykamy się z próbą wywarcia na nas nacisku przez jakiś autyorytet, powinniśmy rozpocząć od postawienia sobie pytania: "Czy on(a) jest rzeczywiście ekspertem?" Kieruje to naszą uwagę na dwie kwestie: czy dowody na to, że dana osoba faktycznie jest autorytetem są wiarygodne i czy osoba ta jest autorytetem w tej właśnie sprawie, w której próbuje wywrzeć na nas nacisk.Kierując uwagę na dowody świadczące o tym, że ktoś autorytetem jest lub nie jest, uniknąć możemy wpadnięcia w niejedną pułapkę.Rozważmy w tym świetle reklamę kawy Sanka w wykonaniu Roberta Younga, aktora, który przedtem grał rolę lekarza w popularnym serialu telewizyjnym.Gdyby ludzie reagowali na Younga jako na aktora, nie zaś jako na świetnego doktora Welby (postać, którą grał w serialu), to jestem pewien, że reklama ta nie okazałaby się takim przebojem.W końcu wszyscy wiemy, że aktor nie ma wiedzy i umiejętności lekarza.Jednak ten aktor bardzo często i regularnie był tytułowany doktorem - podczas serialu.Zdrowy rozsądek podpowiada nam co prawda, że tytuł ten jest w tym przypadku tylko pustym dźwiękiem, częścią umownej fikcji.Jednak magii tego tytułu ulegaliśmy - i słusznie - tak często w przeszłości, że ulegniemy jej i w tym przypadku.Dopóki się nad tym świadomie nie zastanowimy - a trudno założyć, że zastanawiamy się nad treścią reklam telewizyjnych.Postawienie sobie pytania: "Czy on(a) jest rzeczywiście ekspertem?" pozwala więc nam skupić uwagę i wykryć to, co oczywiste - że nie wszystkie oznaki autorytetu są dowodami na to, że ktoś rzeczywiście jest autorytetem.Pytanie to zmusza nas również do zwrócenia uwagi na to, czy dany autorytet jest ekspertem w tej sprawie, w której próbuje wywrzeć na nas nacisk.W informacyjnym natłoku, tak charakterystycznym dla współczesnych warunków życia, łatwo zapomnieć, że autorytet jest ekspertem tylko w swojej dziedzinie.Przypomnijmy sobie wspomnianych już teksańczyków, częściej podążających na czerwonym świetle za nobliwie ubranym biznesmenem.Nawet jeżeli istotnie okazałby się on świetnym specjalistą od marketingu, to trudno uwierzyć, że jest większym niż inni ekspertem w sprawie przechodzenia ulic.A jednak przechodnie chętniej za nim podążali - aureola autorytetu przysłoniła im różnicę między autorytetem istotnym i nieistotnym w danej sprawie.Wyniki tego badania wyglądałyby, rzecz jasna, inaczej, gdyby przechodnie zadali sobie trud pomyślenia nad tym, czy prężnym krokiem podążający biznesmen jest czy też nie jest ekspertem w sprawie przechodzenia przez ulicę.To samo dotyczy reklamowania Sanki przez Roberta Younga.Jest on człowiekiem nie pozbawionym poważnych osiągnięć w niełatwym zawodzie.Tyle, że jego wiedza i umiejętności dotyczą aktorstwa, nie zaś zatrącających o medycynę zalet bezkofeinowanej kawy.Gdybyśmy tylko o tym pomyśleli oglądając tę słynną reklamę, jej oddziaływanie byłoby natychmiast równie niewielkie, jak reklama wypowiedziana przez jakiegokolwiek innego aktora [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl