[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Hatton się roześmiał.- Co takiego! Och, niech pana diabli! Cały czas chciałpan, żebym go zatrudniła.- Czemu nie? Widzi pani, już rozmawiałem zewszystkimi chętnymi.Widziałem się z nimi wcześnie rano,kiedy pani jeszcze spała.Sophie utkwiła w nim wzrok.69 - Był pan tutaj? Widziałam, jak pan wczoraj wieczoremodjeżdża powozem, i sądziłam, że spędził pan noc gdzieindziej.- Kiedy uświadomiła sobie ukryte znaczenie tych słów,na policzki wypłynął jej gorący rumieniec.- Proszę nigdy nie sądzić po pozorach, pani Firle.Narazie jakoś udaje mi się zapanować nad obrzydliwym męskimpragnieniem, by być w towarzystwie kobiet, jeśli to właśniepanią niepokoi.- To, co pan robi, to wyłącznie pańska sprawa -powiedziała Sophie z pogardą.- Tak czy inaczej, mojadezaprobata nie wpłynęłaby na zmianę pańskiego zachowania.- Nie, nie wpłynęłaby! - Uśmiechnął się pogodnie.-Jestem pewien, że pani wobec mnie postąpiłaby tak samo.Ponieważ było to prawdą, Sophie nie zaprzeczyła.- Cieszę, się, że nosi pani broszkę - ciągnął gładkoHatton.- Pasuje do pani.- Doszłam do wniosku, że jest użyteczna - przyznałaSophie niechętnie.- Ten człowiek, którego odprawiłam, nieodrywał od niej oczu.Jestem przekonana, że gdybym goprzyjęła do pracy, zniknęłaby natychmiast.- Paskudny typ! Jego przyjaciel był taki sam.- Co by pan zrobił, gdybym ich przyjęła?- Uznałem, że to raczej mało prawdopodobne.Jakwidać, miałem rację.Jest pani zadowolona z nowych ludzi?- Wstrzymam się z opinią o pańskich kandydatach,natomiast cieszę się z Bena i Jema, bo wiem, że mogę imzaufać.- To prawda.Zwłaszcza chłopak może okazać sięprzydatny.- Dlaczego? Podobno jest słaby na umyśle.- Nie szukamy uczonych, pani Firle.Sama posturaJema wystarczy, by zniechęcić kłopotliwych gości, a chłopak70 jest poczciwy jak rzadko.Na pewno będzie pani miała z niegopożytek.- Nigdy pana nie zrozumiem.Nie spodziewałam się popanu czegoś takiego.- Chodzi pani o współczucie dla upośledzonego? Cóż,nie zna mnie pani dobrze.Miejmy nadzieję, że z czasemzyskam w pani oczach.Ale chyba już czas na lunch.Zechcemi pani towarzyszyć?Udobruchana dobrą opinią o Benie i jego synu, Sophieudała się z nim do jadalni.Była zdezorientowana.Nigdy nie zrozumie Hattona.Dziwne, że jej syn z miejsca go zaakceptował.Podobno dziecimają zadziwiającą umiejętność rozpoznawania, czy ktoś jestszczery, czy nie.Naturalnie starał się być miły dla Kita, wziął udział w jegogrze i odnosił się do niego z szacunkiem.Nie spodziewała siętego.Nie przypuszczała też, że Hatton dostrzeże w synu Benacoś poza chorobliwym infantylizmem.Gdyby spytano jąwcześniej, gotowa byłaby przysiąc, że sprzeciwi się tejkandydaturze, lecz on zaaprobował jej decyzję.Kiedy zasiedli do stołu, uświadomiła sobie, że nie możesię doczekać posiłku.Patrzył z aprobatą, kiedy pozwoliła Abbynałożyć sobie pełen talerz duszonych grzybów w serowymsosie.- Wycieczka do Brighton dobrze pani zrobiła -powiedział.- Ma pani zdrowe rumieńce.Dużo dobrego jedzenia iwkrótce zmienimy panią w dorodną dziewoję.- Może nie zależy mi na tym, by stać się dorodnądziewoją - rzuciła sucho.- Nie mogłaby pani! - zażartował.- Konie wyścigowenigdy nie nabierają zbędnego tłuszczu.Proszę jeść, moja71 droga! Nie musi się pani obawiać, że dorówna pani jarmarcznejtłuścioszce.Sophie zignorowała te niezbyt wyszukane uprzejmości.Była głodna i nie zamierzała pozwolić, żeby żarty Hattonazepsuły jej przyjemność z posiłku.- Będzie pani gotowa otworzyć gospodę pod koniectygodnia? - spytał po chwili.- Myślę, że tak.Mamy wystarczająco dużo służby izapas żywności - powiedziała Sophie w zamyśleniu.- Co sięwówczas stanie?- Cóż, miejmy nadzieję, że ściągnie pani kupców.- Optymista z pana.Kto zimą zaryzykuje jazdę po tychokropnych drogach?- Więcej ludzi, niż się pani spodziewa.Gospoda jestwprawdzie na wsi, ale przy głównej drodze do Brighton.Mogątu się zjawić młodzi dandysi z miasta, bo nie wszyscy mająśrodki na to, by wciąż dotrzymywać towarzystwa księciu.Szukają innych rozrywek.Aadna wdowa może być dla nichdoskonałą przynętą.Sophie zmarszczyła brwi, ale nie byłaniezadowolona z komplementu.- Niemniej nie są to ci, których pan szuka.- Oczywiście, ale zatłoczona gospoda będzie lepsząprzykrywką dla naszej zwierzyny niż świecąca pustkami.Moim zdaniem, w ciągu najbliższych paru tygodni może panispodziewać się najróżniejszych gości.Sophie przeszedł dreszcz, ale Hatton pewnie tego niezauważył.Odsunął krzesło i skłonił się.- Wybaczy mi pani, jeśli zostawię panią samą, paniFirle?Mam pilne sprawy do załatwienia.Po paru minutach usłyszała turkot kół jego powozu.Dziwne, ale bez niego poczuła się zagubiona.Przez te dwa dniprzywykła do odpierania jego docinków, ta słowna szermierkapodobała się jej.72 Naturalnie nie należał do mężczyzn, jakich podziwiała.Sophie znała swoje słabości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lo2chrzanow.htw.pl